Wszystkiemu "winne" są łańcuszki sprzęgłowe przez co nie ukończył rywalizacji w biegach numer 5 i 6. W tym drugim znajdował się na prowadzeniu mając do pokonania jeszcze jeden wiraż. - Chyba trafiłem na wadliwą partię. To były nowe łańcuszki wyciągnięte prosto z kartonu. Ja nic na to nie poradzę, że się spaliły i zerwały. Ja ich nie produkuję. Miałem już z nimi problem w pierwszym biegu, ale udało się dojechać do mety. Szkoda, że takie rzeczy nie spotykają mnie na treningach tylko w zawodach - wyjaśnia podłamany po przerwanym meczu ze Speedway Wandą Instalem Kraków młody żużlowiec.
[ad=rectangle]
Jak wiadomo niedzielne zawody zostały przerwane po sześciu gonitwach z powodu awarii sztucznego oświetlenia. Do tego arcyważnego pojedynku decydującego o awansie do Nice PLŻ zespoły przygotowywały się bardzo solidnie. - W piątek miałem problemy z dopasowaniem się do toru. W sobotę założyłem specjalnie zębatki i zaczęło grać. Trochę tor został inaczej przygotowany, bo wcześniej było pod koło, ale udało się dopasować - mówi Maksym Drabik.
Niedzielny pojedynek nieźle rozpoczął się dla ostrowskiej drużyny, która zmierzała w dobrym kierunku, aby odrobić 18-punktową stratę z Krakowa. - Moglibyśmy być już blisko odrobienia strat. Straciliśmy kilka punktów przez moje defekty, Marcina Wawrzyniaka i upadek Alesa Drymla. Będziemy musieli jeszcze raz odjechać ten mecz i myślę, że odrobimy straty - kończy żużlowiec MDM Komputery Dreier ŻKS Ostrovia.
Pech prześladował Maksyma Drabika: Padały łańcuszki prosto z kartonu
Wielki pech prześladował Maksyma Drabika w niedzielny wieczór. Zawodnik MDM Komputery Dreier ŻKS Ostrovia nie ukończył dwóch wyścigów na punktowanych pozycjach.
Wystarczy już buractwa!