Maciej Kmiecik: Kończy się powoli sezon 2014. Czuje pan trochę zmęczenie tym w sumie ciężkim sezonem, bo i problemów pod jego koniec w Grupie Azoty Unia Tarnów nie brakowało, a także sporo nerwów kosztowało pewnie prowadzenie kadry?
Marek Cieślak: Zmęczenie? Czy ja wiem. Tyle lat człowiek kręci się w tym żużlu, że jestem już przyzwyczajony do takiego rytmu. Owszem, było w tym sezonie dużo stresu. Szczególnie na koniec, bo przyszły play-offy, a moi zawodnicy połamali się. Kontuzje rozbiły mi zespół na decydującą fazę rozgrywek. Z pięknego sezonu został tylko brązowy medal. Nie rozpamiętuję już tego. Drużyna jechała bardzo dobrze. Dużo radości było z tego powodu. Wygrywaliśmy mecze zarówno u siebie, jak i na wyjeździe. W sporcie jednak trzeba mieć szczęście, a nam go zabrakło w decydującym momencie.
[ad=rectangle]
Kiedy wyjaśni się przyszłość tarnowskiego klubu i dalszej współpracy z Grupą Azoty?
- Nie wiem. Także czekam z niecierpliwością, co będzie dalej. Na ten moment nic więcej nie mogę powiedzieć. Trochę się denerwuję, kiedy czytam w mediach tytuły w stylu "Nie dla Cieślaka w Rzeszowie". To brzmi tak, jakbym ja zabiegał o pracę w Rzeszowie. Ja już tam byłem i nie zamierzałem nigdy wrócić do Rzeszowa. Nie wiem, dlaczego ktoś sobie używa mojego nazwiska w kontekście klubu z Rzeszowa.
Pan chyba nie musi zabiegać o pracodawcę? To pewnie wiele klubów chciałoby mieć pana w swojej ekipie?
- Zdaję sobie z tego sprawę, aczkolwiek nie rozumiem, dlaczego niektórzy bawią się moim nazwiskiem. Po pierwsze, ktoś z Rzeszowa musiałby mnie spytać o to, czy ja chciałbym tam pracować.
A nikt nie pytał?
- Nie. Z nikim nie rozmawiałem na temat pracy w Rzeszowie. Nie wiem w ogóle, po co takie spekulacje. Po drugie, wcale nie interesuje mnie praca w Rzeszowie.
Mówiąc bez ogródek, ktoś sobie wyciera "gębę" pana nazwiskiem?
- O to własnie chodzi i to mnie denerwuje. Wcale nie szukam pracy, a już na pewno nie w Rzeszowie. "Nie dla Cieślaka w Rzeszowie" brzmi tak, jakby pchał się na siłę do tego klubu, a mnie tam nie chcą. Nie szukam pracy z jednego powodu - jestem nadal trenerem Grupy Azoty Unii Tarnów. Mam tam jeszcze kontrakt na jeden rok. Z prezesem Grupy Azoty mam jednak umowę, że mogę w razie czego odejść.
Dano panu wolną rękę, gdyż w Tarnowie może być w przyszłym sezonie znacznie słabszy skład niż w tym roku. Co pan o tym myśli?
- Na razie nie wiem, na ile to będzie słabszy skład. Prezesowi powiedziałem, że nawet, gdy będzie trochę słabszy skład, to ja nadal się w to mogę bawić. Zobaczymy, co to w ogóle będzie.
Rozumiem, że nigdzie się pan nie chce ruszać z Tarnowa?
- Oczywiście, że nie. Czekam po prostu na rozwój wypadków. Szkoda byłoby, żeby to wszystko w Tarnowie się rozsypało. Wcale nie jest łatwo zbudować taką drużynę, jaką udało stworzyć się w Tarnowie. To nie jest tak, że ściągnąłem pewnych zawodników i od razu to zafunkcjonowało. Akurat w Tarnowie dopasowała się grupa żużlowców, którzy lubią jeździć na tamtejszym torze. Do tego była dobra atmosfera. Drugi raz ciężko od nowa będzie stworzyć taki zespół.
Panu jednak udało się w Tarnowie odbudować kolejnego zawodnika. Wcześniej był Artiom Łaguta, a teraz Krzysztof Buczkowski...
- Krzysiek faktycznie bardzo dobrze jeździł. Drugą część sezonu miał bardzo dobrą. Niestety, wybiła go z rytmu kontuzja. Złamana łopatka narobiła bałaganu. Ogólnie jednak Krzysiek jechał dobrze. Kacper Gomólski bardzo dobrze się rozwijął. Medali poza brązem w DMP trochę udało się zdobyć.
Dla Kacpra Gomólskiego, który kończy wiek juniora przyszły sezon może być przełomowy. Poradzi sobie ten chłopak w dorosłym żużlu?
- Jestem przekonany, że tak. Dzięki jeździe w Tarnowie stał się zawodowcem. Park maszynowy ma z prawdziwego zdarzenia. Duża w tym zasługa ojca.
Widziałby pan tego zawodnika nadal w swojej drużynie już jako seniora?
- Pewnie, że tak. To będzie bardzo wartościowy zawodnik. Już jest skuteczny, a jako senior także sobie poradzi.
1. A.Laguta
2. młody szwed z tego sezonu
3. K.Buczkowski
4. K.Gomólski
5. J.Kołodziej
6. E.Koza
7. ?