Stefan Smołka: Dni pełne Skóry

Przed kilkoma dniami, 22 października, swoje urodziny obchodził Adam Skórnicki, należący do zdecydowanie najciekawszych figur polskiego żużla ostatnich lat.

W tym artykule dowiesz się o:

Z jego inspiracji odbył się turniej żużlowy w Lesznie, ukazała się też książka ze "Skórą" w roli głównej. Właśnie trwa jej promocja. Zdarzają się w historii żużlowcy wybitni. W dzisiejszym polskim speedwayu na takie miano bez wątpienia zasługują Tomasz Gollob, Jarosław Hampel, Krzysztof Kasprzak, Piotr Protasiewicz, Janusz Kołodziej, a także m.in. Sławomir Drabik, choć on już zakończył czynną karierę. To liderzy swoich zespołów klubowych, mistrzowie Polski seniorów, medaliści mistrzostw świata.

Są jednak także w każdej epoce żużlowcy nieco mniej utytułowani, bez oszałamiających międzynarodowych sukcesów indywidualnych, ale porywający rzesze kibiców nietuzinkową osobowością. Do nich bez wątpienia zaliczyć należy Adama Skórnickiego, choć o braku sukcesów trudno w jego przypadku mówić.
[ad=rectangle]
Właśnie ukazała się książka poświęcona Adamowi Skórnickiemu z cyklu "Żużlowcy znani i lubiani". Rewelacyjna sprawa. Wiesław Dobruszek, autor tej pozycji, tak jak i trzech dotychczasowych - z sylwetkami Jarosława Hampela, Damiana Balińskiego i Rafała Dobruckiego, świetnie wyczuł koniunkturę. Menedżer Byków bowiem, po niespodziewanym wicemistrzostwie Unii Leszno w ekstralidze, jest dziś wyraźnie na fali. Zastanówmy się czy zasłużonej...

Na brak popularności Adam Skórnicki nigdy narzekać nie mógł, prawie od początku swojej przygody z motocyklem na żużlowym torze. Źródłem nadzwyczajnego zainteresowania zawodnikiem był on sam - z jego inteligencją, dowcipem, sposobem bycia, zachowania, ubierania się, wypowiadania, ale nade wszystko nieustępliwej walki na torze z jednej strony, a zarazem koleżeńskości z drugiej. Nigdy przy tym Adam nie skąpił szacunku dla rozmówcy, kolegi, rywala. Połączenie tych przymiotów to niezwykle trudna sztuka.

Indywidualny mistrz Polski z 2008 roku mówi o sobie z rozbrajająca szczerością, że wielkiego talentu to on nie ma, a sukcesy zawdzięcza upartej naturze i ciężkiej pracy. Jego, skądinąd święte, słowa: "[…] nie każdy rodzi się mistrzem. Niektórzy muszą dochodzić do wyniku trochę dłuższą pracą". Pełna zgoda, ale z tym brakiem talentu zgodzić się jednak trudno...

Cała skóra Skórnickiego "Skóry" - fot. Piotr Markowiak
Cała skóra Skórnickiego "Skóry" - fot. Piotr Markowiak

Po zrobieniu licencji w 1993 roku dość szybko Adam Skórnicki stał się czołowym zawodnikiem leszczyńskiej ekipy. Zdobywał z kolegami laury młodzieżowe (dwa tytuły MMPPK w barwach Unii). Nagrodą były dwa zimowe tournée z juniorską kadrą Polski po RPA, pełne przygód i pysznych żartów m.in. z udziałem Eugeniusza Tudzieża z Rybnika. Pokazują to i opisują karty najnowszej książki Dobruszka. Jako senior w XX wieku "Skóra" nie opuścił swojej leszczyńskiej kolebki, do której zresztą co jakiś czas wracał w następnym tysiącleciu (lata 2004, 2005, 2011, no i 2014!).

Adam Skórnicki zaliczył mniej czy bardziej udane epizody w Częstochowie (2000), Rawiczu (dwa lata 2001-2002), Gnieźnie (2003, 2012, 2014), Poznaniu (2006-2008 i 2010) i Ostrowie (2013). Krótko mówiąc, Skórnicki to taki byk nadpobudliwy, nader niespokojny, wciąż poszukujący swojego stada, ale... wracający zawsze tam, gdzie jego sielska łąka.

Najlepszym bodaj rozdziałem w karierze Adama był Poznań. Był już wtedy drużynowym wicemistrzem Wielkiej Brytanii ze słynnymi Wilkami z Wolverhampton (2004). Na Wyspach zresztą swoją osobowością też robił furorę. Jest na ten temat sporo materiału w książce i jest... mała perełka. Chodzi o opinię zawodnika na temat różnicy pomiędzy polską, a brytyjską ligą, gdy Adam zacytował fragment z utworu Iron Maiden, że to jest "… cieniutka linia, jak pomiędzy miłością i nienawiścią".

W czasie startów w stolicy Wielkopolski Skórnicki zgarnął wszystko, co w jego karierze najlepsze - srebro i złoto mistrzostw Europy najlepszych par, oraz ten jedyny absolutnie bezcenny laur - najważniejszy tytuł - złoto IMP 2008. Tak zdobywa się miejsce w elicie elit, tak przechodzi się do historii. Nie zdobył dotąd Skórnicki tytułu DMP, nad czym trochę boleje; jako zawodnik nie miał szczęścia być z Unią Leszno, gdy ta po te laury sięgała. Ale świeżo w pamięci mamy, jak niewiele brakowało tejże Unii do krajowego mistrzostwa w bieżącym sezonie, kiedy to nie kto inny - Adam Skórnicki - brawurowo poprowadził zespół Byków jako ich menago.

Książka jest w istocie albumem z ogromną ilością świetnych zdjęć drukowanych na dobrym papierze, w formacie zmodyfikowanego A4 (przyciętego do kwadratu), napisana jest lekkim piórem, językiem swobodnym - utrzymanym w nieco luzackim tonie, zgranym idealnie z luźnym, barwnym sposobem bycia i wypowiedzi samego Adama Skórnickiego. Serdecznie polecam tę znakomitą pozycję do kolekcji (do kupienia na www.ksiazkizuzlowe.pl).

Że "Skóra" (zdaniem wielu od morza do Tatr) to w dużym stopniu teatr jednego aktora, i że gościu czasem ponad miarę się zgrywa, to rzecz powszechnie znana. Ale czy nie o to w tym wszystkim chodzi? Czy nie takich idoli, skądinąd wziętych z nas (by nie powiedzieć z mas), nawet nie do końca sportowo spełnionych, potrzebujemy? Czyż nie liczy się show? Jeśli speedway ma przetrwać, to właśnie takich nam trzeba wojowników z plemienia (Wielko-) Polan. Red. Wiesław Dobruszek bez wahania nazwał go jedną z ikon polskiego sportu żużlowego. A mało jest ludzi, którzy mają równie szeroki ogląd w temacie.

Oby Adam "Skóra" Skórnicki nie okazał się tym naszym "ostatnim Mohikaninem" starego dobrego polskiego żużla.

Stefan Smołka

Źródło artykułu: