Spojrzenie z zachodu (32): Bezkrólewie w Falubazie

W Falubazie bezkrólewie, klub bez prezesa, choć obecni zarządcy przekonują, że wszystko gra i karawana idzie dalej. Stało się jednak to, co musiało się stać.

Dualizm władzy w Falubazie był niemożliwy do zrealizowania na dłuższą metę. Wiedzieli o tym wszyscy od początku "przyjaźni" między Markiem Jankowskim a Robertem Dowhanem. Skończyło się wypadnięciem z gry tego pierwszego. Na razie 1:0 dla Dowhana. Ale na razie.
[ad=rectangle]
Najpierw jednak o dobrej informacji i o sile... Władysława Komarnickiego. Były prezes Stali Gorzów wciąż jest w Zielonej Górze postacią bardzo popularną. Jego wypowiedzi i sądy - bez względu na wartość merytoryczną - są w Zielonej Górze często przez zarządców klubu brane pod lupę. Kilka dni temu na łamach sportowefakty.pl Komarnicki rzekł: - Ja wiem, że Jarek się tam źle czuje. Trzymanie go za wszelką cenę w tej drużynie byłoby brakiem wyobraźni ze strony działaczy. Żużlowiec, który nie czuje wsparcia i chemii do zarządu, powinien odejść. Efekt tej wypowiedzi jest piorunujący. Na stronie falubaz.com Falubaz - słowami swojego mentora-senatora Roberta Dowhana ogłosił, że Hampel pozostaje w Zielonej Górze. Odniosłem jednak wrażenie, że ważniejsza od tej wiadomości była próba wyśmiania Komarnickiego. Zupełnie tego nie rozumiem. Przecież gdyby nie wypowiedź honorowego prezesa Stali, Dowhan pewnie nie spotkałby się z Hampelem i nie doszłoby do porozumienia. Panie Władysławie! Proszę teraz o informację, że w Zielonej Górze na pewno nie zobaczymy Grzegorza Walaska, a Sasza Łoktajew na pewno nie otrzyma polskiego paszportu! A tak w ogóle, dostrzegam u Pana głód żużla. Falubaz bez prezesa, może zatem...

Inną sprawą jest ton wypowiedzi senatora Roberta Dowhana przy okazji porozumienia z 32-letnim żużlowcem. Chcieliśmy przede wszystkim uciąć wszystkie spekulacje, które pojawiały się w mediach, jakoby Jarek miał opuścić Zieloną Górę, był konflikt czy jakieś inne nieporozumienia. Były to informacje nieautoryzowane i nie padały ze strony klubu lub Jarka. Za chwilę zatem się okaże, że słynnej konferencji z udziałem Jarosława Hampela (podczas której mówił o nieporozumieniach z Dowhanem) w ogóle nie było, a wszystko jest wymysłem dziennikarzy. Matrix jakiś, czy co?

Porozumienie klubu (lub senatora - niepotrzebne skreślić) z Hampelem trochę medialnie przykryło dymisję Marka Jankowskiego. Dymisję, która była do przewidzenia. Wątpię, by ktoś będący blisko spraw związanych z Falubazem mógł przypuszczać, że Jankowski utrzyma się na fotelu prezesa. Im większa rola i wpływy byłego już prezesa, tym następował większy zgrzyt z Robertem Dowhanem. Jankowski nie mógł zostać, bo chciał za dużo i miał swoją wizje, która nie była tożsama z wizją szarej eminencji zielonogórskiej drużyny. Panowie poróżnili się w jednej kwestii - pomysł na Falubaz. Ot tak, po prostu. Bo wizja drużyny to także kwestie personalne i pomysł na zespół.

Dymisja prezesa w spółce nie jest niczym nowym. Jankowski nie jest pierwszym i pewnie nie ostatnim, który musi się pożegnać ze swoją rolą. Nasuwa się jednak kilka pytań. Po pierwsze: jaka jest faktyczna rola Dowhana w całym zamieszaniu? Senator unika mediów i trudnych pytań - jego prawo. Wróble ćwierkają, że próbuje trzymać rękę na pulsie, a to już "przegięcie", bo przecież w kwietniu oficjalnie zrezygnował z posady w Falubazie wszem i wobec deklarując oficjalnie, pożegnanie z klubem. Jeśli chce dalej kierować lokomotywą pod nazwą Falubaz, niech robi to dalej, tylko oficjalnie. Na to jednak Dowhana nie będzie stać. Lepiej mieć kilka wróbli w garści. Blichtr "warszawki" senatorowi odpowiada i za nic nie będzie chciał z jego dobrodziejstw zrezygnować. Powstał więc pat: Dowhana nie ma w Falubazie, ale tylko oficjalnie, nieoficjalnie jest i był w różnych konfiguracjach - na przykład w kwestii porozumienia z Jarosławem Hampelem. Nie odpowiadało to Jankowskiemu. Starcie zakończyło się jego odwołaniem przez radę, w której Robert Dowhan zachował swoje wpływy. Proste?

Dymisja rodzi pytanie: co dalej? I tu jest problem. Falubaz, uchodzący za najbardziej poukładany klub w Polsce, pokazuje, w jaki sposób reaguje w sytuacjach kryzysowych. Niestety, słabo to wygląda. Jeśli rada nadzorcza odwołuje prezesa, to - tak myślę - powinna mieć już swojego kandydata na następcę. Jaki był scenariusz? Najpierw milczenie, nieodbieranie telefonów, co - moim zdaniem - było spektaklem śmiesznym i żenującym. Wreszcie szukanie naiwnego, który zechce usiąść w niezbyt wygodnym i komfortowym, ale gorącym fotelu prezesa. Gorącym, bo przecież osobą w tym fotelu kieruje pan senator i ludzie z nim związani. Groteskowe? Spiskowe? A może prawdziwe? W buty nowego prezesa nikt nie chce wejść, ale ktoś wreszcie będzie musiał. Tymczasem dni mijają, a żużlowa Zielona Góra może tylko usłyszeć, że nic się nie stało, a spółka ma się dobrze. Brawo!

Kompletnym nieporozumieniem jest brak informacji o przyczynach dymisji Jankowskiego. Lakoniczne słowa przewodniczącego rady nadzorczej Wojciecha Domagały, że to "wewnętrzna sprawa spółki", brzmią żenująco. Dlaczego opinia publiczna nie ma prawa być poinformowana o przyczynach odwołania byłego już prezesa? Nie spełnił oczekiwań? Czymś zawinił? Proszę o konkrety, nie dlatego, by rada zaspokoiła ciekawość "pismaków", chodzi o ludzką przyzwoitość i profesjonalizm oraz rzetelną informację skierowaną do kibiców, którzy chcą wiedzieć, jaka będzie przyszłość klubu po dymisji prezesa. Aż tak dużo?

W ostatnich dniach wizerunkowo Falubaz stracił jednak bardzo dużo z medialnego fundamentu budowanego przez ostatnie lata. Wizerunek profesjonalnie zarządzanej drużyny nieco przyblakł, a przecież przed nią ważne pytania: m.in. o skład, drużynę, budżet. Czy to także są wewnętrzne sprawy spółki?

Na zakończenie pytanie: co były prezes miał na myśli? Jeśli Jankowski - na łamach sportowefakty.pl - pytany o przyczyny odwołania pisze o wysyłanych radzie nadzorczej mailach, to zastanawiałbym się, co one mogą oznaczać i czy poznamy ich treść? "Zwróciłem tam miedzy innymi uwagę, na niektóre zobowiązania klubu i to mogło się niektórym nie spodobać. W mojej ocenie są one dwuznaczne etycznie". W Falubazie ogień jeszcze nie zgasł...

Maciej Noskowicz
Polskie Radio Zachód / Program Pierwszy Polskiego Radia

Źródło artykułu: