Coraz więcej wskazuje na to, że rzeszowianie nie pojadą w ENEA Ekstralidze. Po decyzji Marty Półtorak, klub będzie mieć duże problemy z uzbieraniem odpowiedniego budżetu. - Jazda w lidze może okazać się wtedy tańsza dla tych, którzy będą budowali lub uzupełniali składy później. Tam, gdzie były podpisane wieloletnie umowy lub gdzie drużyny były kompletowane wcześniej, trudno było przewidzieć taką sytuację. Sprzeciw i kontrowersje budzi jednak dla mnie, kiedy mówi się, że kluby oszczędzą, bo będzie mniej spotkań. Jeśli ograniczanie meczów, ma wpłynąć na poprawę finansów, to dla mnie jest to pewna sprzeczność - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Jacek Gajewski.
[ad=rectangle]
Menedżer i wiceprezes KS Toruń patrzy szerzej na problem, z którym zmaga się obecnie ENEA Ekstraliga. - Za chwilę nie tylko zawodnicy, ale także sponsorzy i telewizja dojdą do wniosku, że wartość tego produktu jest mniejsza niż wcześniej. Mniejsza liczba spotkań to mniej ekspozycji reklam w telewizji czy też na stadionie. Jeszcze niedawno mieliśmy dziesięć ekip. Teraz może być ich nawet siedem. To o 30 proc. mniej - podkreślił Gajewski.
W Toruniu twierdzą jednak, że uzupełnianie składu Ekstraligi za wszelką cenę nie jest dobrym rozwiązaniem. Chętnych na jazdę w żużlowej elicie zresztą specjalnie nie widać. - Stworzyła się dziwna sytuacja. Coś, co nazywa się szumnie najlepszą ligą świata, mocno ubożeje. Mam duże obawy, że wartość tego produktu staje się coraz mniejsza. Było wiele rzeczy, o których po sezonie mówiło się w bardzo pozytywnym tonie. Zwracano uwagę na oglądalność w telewizji czy sponsorów. Rzeczywistość jest jednak trochę inna. Ekstraliga się nie rozwija, lecz cofa - zakończył Gajewski.