Ekstraliga dwóch prędkości
Ekstraliga z siedmioma zespołami to według mnie problem, nad którym należy się pochylić. Taki scenariusz jest w tej chwili bardzo możliwy i powinien powodować refleksje. Coś, co miało być najlepszą ligą świata, traci. Marka produktu jest coraz słabsza. Trudno skompletować osiem drużyn, a to może się przełożyć na zainteresowanie sponsorów. Ciężko mi natomiast powiedzieć, jak będzie z telewizją, bo nie znam szczegółów prowadzonych rozmów. Sytuacja jest jednak trudna.
[ad=rectangle]
Zobaczymy, jakie będzie ostateczne stanowisko PGE Marmy Rzeszów, bo napływa wiele różnych i trochę sprzecznych wieści. Doskonale jednak pamiętam, że inaczej to miało wyglądać, kiedy siadaliśmy i dyskutowaliśmy na Walnych Zgromadzeniach.
Gdybyśmy kilka lat temu ogłosili konkurs ofert na miejsce w Ekstralidze, to chętnych by nie brakowało. Teraz nie można ich znaleźć. Ostrów i Rybnik jeszcze o tym nie myślą. Wydaje mi się, że wszystko ma podłoże finansowe. W obecnych realiach gospodarczych trudno porywać się na tak wysokie budżety, jakich ciągle wymaga jazda w żużlowej elicie. Nie ma wielu nowych firm, które wchodzą w żużel. To też pokłosie tego, że sukcesy naszej reprezentacji nie zostały nigdy właściwie wykorzystane. Nie potrafiliśmy tego przekuć na zainteresowanie żużlem ligowym.
Niektórzy twierdzą, że ten rok ma być przejściowym i należy spokojnie poczekać. Jazda w siódemkę to przykra konieczność, ale także może rok na oczyszczenie niektórych spraw. Nie można jednak siedzieć przez ten czas bezczynnie. Należy stworzyć strategię, która będzie jasno precyzować co dalej, aby zła tendencja została zatrzymana. Zainteresowanie jazdą w tej najlepszej lidze musi wrócić. Powoli zmierzamy do marginalizacji żużla, a przecież nie o to nam chodzi. Ta piękna dyscyplina ma się rozwijać.
Powinniśmy więcej rozmawiać o obniżce kosztów. Trzeba działać na wielu polach. Należy między innymi zastanowić się nad tym, co zrobić, żeby sprzęt nie był tak drogi. Moim zdaniem należy powrócić do silnika dwuzaworowego, który był bardziej żywotny i przez to tańszy. W ten sposób można byłoby obniżyć wydatki. Problem polega jednak na tym, że jest bardzo wiele grup interesów, którym pasuje, że jest jak jest. Jeśli jednak nasza liga z czasem zejdzie do wynagrodzeń, które zawodnikom oferuje Szwecja, to żużlowcy mogą być skłonni do dyskusji na temat silników. Na razie jeszcze nikt tego nie dostrzega, bo Polska ciągle całkiem nieźle płaci. Dla żużla nie ma podaży pieniądza i twierdzę, że będziemy zmierzać właśnie w tym kierunku.
Ważna powinna być także rola FIM, bo obecnie zawodnicy startują gdzie tylko się da i ile się da. W ten sposób wycina się możliwość rozwoju żużla w niektórych krajach. Jest grupa zawodników, którzy obsadzają wszystkie ligi. Nowych nie ma, bo nie mają się gdzie przebić. Kontrakty są wysokie. Każda ekipa, niezależnie od kraju, chce mieć ciekawy skład i prezentować niezły poziom.
Problem traktowania wpływowych ludzi, którzy są w polskim żużlu, jest trudny do jednoznacznej oceny. Pamiętajmy, że podczas pamiętnego finału w Zielonej Górze to właśnie właściciel drużyny podjął decyzję, że nie przystąpi ona do sportowej rywalizacji. To był brak szacunku do tego, co dzieje się na torze. Te sprawy trzeba odpowiednio wyważyć. Źle się dzieje, że Marma chce się wycofać, ale ocena tych spraw nie jest łatwa.
Deklaracja Marty Półtorak sprawiła, że rynek transferowy zwolnił. To zawodnicy zaczęli zabiegać o kluby, a nie odwrotnie. Tak nie było od lat. Żużlowcy naprawdę zmienili front, bo rynek skurczył się o bardzo poważnego partnera. Układ jest teraz zupełnie inny.
Mimo wszystko, kiedy patrzę na budżety poszczególnych klubów w Ekstralidze i ich składy, to trochę się boję, że będziemy mieć Ekstraligę dwóch prędkości. Trzy lub cztery kluby będą bardzo mocne. Pozostali będą nieco słabsi. Głównie z powodów finansowych, ale pamiętajmy też o tym, że pieniądze to nie wszystko. Wielu żużlowców ciągle szuka pracy. Jeśli ktoś będzie sprytny, to z mniej głośnych nazwisk można złożyć ekipę, która nie będzie aż tak bardzo odbiegać od czołówki.