Już pierwszego dnia oficjalnej sprzedaży liczba zarezerwowanych biletów przekroczyła 40 000 sztuk! Tak znakomity wynik nie jest zaskoczeniem dla Władysława Komarnickiego. - Od początku byłem zwolennikiem tego turnieju i twierdziłem, że nie ma lepszego miejsca niż Stadion Narodowy. Kibice sportu żużlowego zasłużyli sobie, żeby tak ważna impreza odbyła się na tym obiekcie. Lepszej promocji naszej dyscypliny w stolicy nie można było sobie wyobrazić - podsumował prezes honorowy Stali Gorzów.
[ad=rectangle]
W jego ocenie, pierwsze godziny sprzedaży wejściówek potwierdziły, że na sympatyków czarnego sportu cały czas działa magia Tomasza Golloba. - On był i długo jeszcze będzie uwielbiany przez polskich kibiców. To ikona tego sportu w naszym kraju. Ta sprzedaż bierze się w dużej mierze z tego, że to jego pożegnanie, aczkolwiek nie bez znaczenia jest fakt, że ten turniej trafił w końcu do Warszawy. Naprawdę wielu kibiców chce zobaczyć żużel na Stadionie Narodowym. Równie duża jest grupa ludzi, którzy chcą powiedzieć do widzenia i dziękujemy komuś, kogo kochali i za kim jeździli po całym świecie, kiedy walczył o tytuł mistrza świata. W Polsce traciliśmy wiele ikon i nie potrafiliśmy z nich skorzystać. Nie marnujmy potencjału Golloba. Jemu to wszystko się zresztą należy. Nikt nie musiał tak ciężko pracować jak on. Każdy jego następca miał już łatwiej - wyjaśnił Komarnicki.
Jak twierdzi nasz rozmówca, wynik Tomasza Golloba podczas Grand Prix na Stadionie Narodowym nie ma żadnego znaczenia. - To drugorzędna sprawa, jak on wtedy pojedzie. Liczy się to, że on będzie trzymał w rękach naszą flagę i powie całemu stadionowi do widzenia, a oni mu powiedzą dziękujemy Tomek. Tego dnia będzie się liczyć tylko to - stwierdził Komarnicki.