- Jestem bardzo zaskoczony tym, co zrobił Artiom. To były trudne i długie negocjacje, ale uzgodniliśmy ostatecznie warunki kontraktu. Rosjanin zaakceptował je ponad trzy tygodnie temu. W tym czasie przebywał na wakacjach w Tajlandii. W związku z tym kontrakt powędrował drogą mailową do jego menedżera, pana Rafała Lewickiego. On miał go przekazać Artiomowi - powiedział na wstępie rozmowy z portalem SportoweFakty.pl Łukasz Sady.
[ad=rectangle]
Prezes tarnowskich Jaskółek wyjaśnił, że później Unia czekała na podpisaną umowę od Rosjanina, ale ostatecznie się jej nie doczekała. - Cały czas byłem w kontakcie z menedżerem zawodnika. Najpierw dostałem informację, że nic się w temacie nie zmieniło, ale Artiom nie ma technicznych możliwości zeskanowania i odesłania umowy. Trochę mnie to dziwiło, bo mamy XXI wiek. Traktowałem go jednak wtedy jako człowieka poważnego i wierzyłem mu na słowo. W ostatni poniedziałek (8 grudnia) Artiom zadzwonił do mnie bezpośrednio, informując że odsyła podpisaną umowę. Pytał mnie, kto będzie trenerem, a także cieszył się, że w zespole są już Janusz, Martin i Kenneth. Rozmowa była konkretna, rzeczowa i sympatyczna. Powiedział mi zresztą do zobaczenia. Menedżer żużlowca też pochwalił się w mediach, że jego klient odsyła podpisany kontrakt. Do dnia następnego tego kontraktu na mailu jednak nie miałem. Nie ogłaszaliśmy nic w mediach, bo nie było wszystkiego na papierze - wyjaśnił Sady.
We wtorek tarnowianie skontaktowali się z menedżerem i jego zawodnikiem po raz kolejny. Wtedy spotkała ich przykra niespodzianka. - Menedżer Artioma powiedział nam, że nie wie co się dzieje, ale jak tylko zdobędzie od niego skan kontraktu z podpisem, to natychmiast go do mnie wyśle. Minęła kolejna doba, a umowy nie było. Wczoraj wspólnie z Pawłem Baranem zadzwoniliśmy do Artioma, a ten poinformował, że jednak wybiera ofertę innego klubu, bo otrzymał lepszą propozycję. Konkretnie miało chodzić o indywidualnego sponsora. Klub został oszukany, a sportowiec pokazał swój "profesjonalizm". Swoim zachowaniem pokazał, że liczy się kasa i tylko kasa. Teraz pewnie w innym klubie będzie mówił, że "kocha klub, kocha kibiców, kocha to miasto". Mógł od razu powiedzieć, że nie godzi się na zaproponowane warunki, chociaż miał naprawdę przyzwoity kontrakt. Zamiast tego przetrzymywał klub przez ponad trzy tygodnie. W tym czasie byłem w stanie zakontraktować kogoś innego, ale wierzyłem, że Rosjanin dotrzyma słowa. Jego postawa to porażka. Pokazał, że jest człowiekiem niegodnym zaufania. Zaskoczył nie tylko nas, ale i kibiców - stwierdził Sady.
Teraz Grupa Azoty Unia Tarnów musi szukać innych rozwiązań. Naturalnym wyborem wydaje się być Greg Hancock. - Amerykanin jest teraz naturalnym wyborem. Problem polega bardziej na tym, że na rynku jest mało Polaków. Jeśli chodzi o obcokrajowców, to część podpisała już kontrakty. Ja byłem pewny Artioma Łaguty i dlatego zbyt wielu negocjacji już nie było. W mediach przewijała się jednak informacja o zainteresowaniu Gregiem Hancockiem i on cały czas pozostawał w odwodzie. Potwierdzam, że teraz do tego tematu wróciliśmy. Hancock byłby dobrym wyborem. Czekamy na jego odpowiedź. Za nami pierwsze rozmowy telefoniczne z menedżerem Grega - wyjaśnił Sady.
Na ten moment tarnowianie nie prowadzą zaawansowanych rozmów z Tomaszem Gollobem, ale nie wykluczają, że sięgną po tego zawodnika. - Jakiś czas temu rozmawiałem telefonicznie z Tomaszem Gollobem, a później z jego menedżerem panem Tomaszem Gaszyńskim. Z naszej strony na piśmie padły dwie propozycje. Tomasz miał jednak inne oczekiwania, które chciał uzupełnić kontraktem indywidualnym ze sponsorem. Wiem, że próbował to zrobić, ale nie wiem, na jakim etapie jest ta sprawa. Ten temat nie upadł. Jest w zawieszeniu - zakończył Sady.