Adrian Dudkiewicz: Jakie jest pana zdanie na temat konfliktu zawodników ze Speedway Ekstraligą, odnośnie praw do reklam na kevlarach?
Leszek Tillinger: Jak udziałowcy ligi jesteśmy organizatorami widowiska, a żużlowcy co roku mają większe możliwości zarobku, gdyż stawiają niektórych pod ścianą i działacze podpisują wygórowane kontrakty. I nie ma takiej możliwości, żeby klub mógł na tym zarobić, tylko skąd ma brać na to środki? Tylko ze swojej działalności gospodarczej, czyli reklam na kombinezonie, motocyklu i obiekcie.
Niedługo rozpocznie się gorący okres transferowy (rozmowa została przeprowadzona 28.11 br). Czy w klubie pojawi się jakiś polski junior, czy raczej będzie Pan stawiał na swoich wychowanków?
- Okres transferowy rozpoczął się już dość dawno, choć niektórzy robili to po cichu. Jestem zdania, że już na początku grudnia będziemy znali składy większości drużyn, także te rozmowy wcześniej oczywiście miały miejsce. Ja ze swojej strony mogę tylko dodać, że czwartego grudnia chcemy zrobić konferencję prasową i przedstawić skład, który będzie nas reprezentował w Ekstralidze.
Od dwóch lat Polonia jeździ bez strategicznego sponsora. Czy możemy liczyć, że ta sytuacja zmieni się w najbliższym czasie?
- Ja bym tak nie powiedział, bo przecież jesteśmy spółką akcyjną, w której udziały ma przecież miasto, i to Ratusz jest głównym darczyńcą. Nazwa drużyny przecież brzmi - Żużlowy Klub Sportowy Polonia Bydgoszcz, więc nazwa miasta-sponsora jest widoczna.
Klub posiada jednak wielu indywidualnych sponsorów. To chyba lepsza sytuacja, niż na przykład w koszykarskim Polpaku Świecie, który wycofał się z rozgrywek?
- W jakimś sensie na pewno, choć nie wiem jak wyglądały umowy w tym klubie. Dobrze spisany kontrakt z większym udziałowcem obliguje firmę do tego, aby przy wycofaniu się ze sponsoringu, także poniosła jakieś konsekwencje i wtedy jest inna sprawa. Oczywiście, sponsor ma prawo się wycofać, kiedy klub jest niewydolny finansowo i ogłasza się jego bankructwo. Są różne szkoły pozyskiwania darczyńców - na przykład takie, aby było więcej mniejszych firm bez sponsora strategicznego. Dzięki temu więcej osób ma możliwość reklamy swoich produktów i jest mocniej związana z ekipą.
Dlaczego niektórzy żużlowcy, tacy jak Rafał Okoniewski czy Piotr Protasiewicz, nie potrafią odpowiednio się pożegnać z klubem, tylko do końca zwodzą Pana i bydgoskich kibiców?
- W innych miastach dzieje się przecież podobnie, chociaż ostatnio u nas zrobiło się o tym głośno. Nie podoba mi się takie zachowanie, kiedy wszystko jest już ustalone, a za dwa dni sam zainteresowany wycofuje się z wcześniej przyjętej umowy, wymyślając jakieś cuda i cudeńka. Oni są przecież zawodowcami, to jest ich praca i mają prawo zmienić klub, tylko powinni szanować dotychczasowego pracodawcę. To nie jest skandal. Zobaczymy jak to wszystko ułoży się na początku grudnia, bo drużynie z Gdańska żużlowcy także obiecali pewne sprawy.
Co prawda do rozpoczęcia ligowego sezonu została trochę czasu, ale czy mógłby pan zdradzić, jak będą wyglądały ceny wejściówek na sezon 2009 w Bydgoszczy?
- Trudno cokolwiek mi na ten temat powiedzieć, gdyż nie jestem do tego przygotowany. Na pewno musi minąć trochę czasu. Po czwartkowej konferencji usiądziemy w klubie i zastanowimy się jak ma to wyglądać. Kibice muszą najpierw poznać skład zespołu, a później niech ocenią, czy ceny biletów są odpowiednie do wartości przedstawionej drużyny.
Sporo mówi się też o remoncie stadionu Polonii. Czy w najbliższym czasie możemy spodziewać się, że wkrótce wreszcie ruszy jego modernizacja?
- Obiekt należy do miasta. Nie ukrywam, że są jakieś plany Ratusza odnośnie modernizacji i przebudowy naszego stadionu. Jeśli chodzi o samą współpracę z miastem, to od momentu powstania klubu w 2003 roku, układa się ona bez problemów. Nie jest prawdą to, że prezydent Dombrowicz i niektórzy jego wysocy zastępcy są nam nieprzychylni. Wszyscy są nam przychylni, tak samo jak Rada Sportu, Rada miasta i radni, którzy wiedzą, że speedway to wizytówka Bydgoszczy i sport numer jeden w tym mieście.