Czesław Czernicki: Rzeszów nie jest skazany na spadek. Ryzykowny skład Fogo Unii

- Unia Leszno ma ciekawy skład, ale ja unikałbym nazywania drużyn dream-teamami - uważa Czesław Czernicki. W jego ocenie, w Ekstralidze może być widoczny podział na dwie czwórki.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Kluby ekstraligowe praktycznie zakończyły już budowę swoich składów na sezon 2015. Okres transferowy po raz kolejny dostarczył wielu emocji. Obecnie nie brakuje jednak opinii, że w tegorocznych rozgrywkach będzie widoczny podział na dwie czwórki. - Przychylam się do takiej oceny - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Czesław Czernicki. - Kluczem do wejścia do tego górnego salonu w naszej lidze będą mecze u siebie. Trzeba wygrywać wszystko na własnym torze. Podział na dwie grupy jest prawdopodobny, ale nie musi on stać się faktem - dodał.
W ocenie doświadczonego szkoleniowca, w górnej części tabeli powinny znaleźć się zespoły z Leszna, Torunia, Gorzowa i Zielonej Góry. O ligowy byt będą walczyć natomiast drużyny z Rzeszowa, Grudziądza, Wrocławia i Tarnowa.

Jako ostatnia skład zbudowała PGE Stal Rzeszów. - Zrobili to rzutem na taśmę -podkreślił Czernicki. - Tam było najwięcej zawirowań dotyczących być albo nie być w Ekstralidze. Mają w swoim składzie dwóch zawodników, którzy w mojej ocenie mogą być objawieniami. Jednym z nich jest Kenni Larsen. Poza tym, zakontraktowali także Petera Kildemanda, który pokazał bardzo wiele już w minionych rozgrywkach. To typ zawodnika, za którym bardzo przepadam. Rzeszowian nie należy absolutnie skazywać na spadek - wyjaśnił nasz rozmówca. - Ciekawym transferem tego typu jest także zakontraktowanie w Toruniu Jasona Doyle'a, który spisywał się ostatnio świetnie w mistrzostwach Australii - dodał Czernicki.

Nie bez szans jest także beniaminek z Grudziądza, którego największym atutem powinien być specyficzny tor. - Weszli do Ekstraligi z urzędu, przy zielonym suknie. Zmontowali jednak ciekawy skład. Będzie można od nich wymagać. Z drugiej strony trudno to robić w przypadku Tomka Golloba, bo on już nic nie musi. Dwa sezony w Toruniu były dla niego z różnych względów męczarnią. Znam go bardzo dobrze i wiem, jak potrafi się przygotować. On wniesie dużo do tego zespołu. Jest kompletny technicznie i na ich specyficznym torze powinien się odnaleźć. Każdemu będzie tam bardzo ciężko wygrać - zauważył Czernicki.

Na papierze od czołowej czwórki odstają także nieco drużyny z Wrocławia i Tarnowa. - Tarnowianie to też drużyna po zawirowaniach. Chwała w tym przypadku takim zawodnikom jak Vaculik i Kołodziej, którzy zdecydowali się tam zostać. Dzięki temu to wszystko się nie rozsypało. Ja tej drużynie życzę wszystkiego najlepszego - stwierdził Czernicki. - We Wrocławiu zapowiadało się bardzo ciekawie, ale przydałby się im jeszcze jeden senior. Poradzili sobie z juniorami. Dobrze, że postawili na tę dwójkę. Zwłaszcza młody Drabik jest dobrym ruchem - ocenił były trener leszczyńskiej Unii.

Wielu ekspertów uważa, że królem polowania była leszczyńska Unia. Często jest ona określana mianem dream-teamu. Czernicki przestrzega jednak przed takimi stwierdzeniami. - Uciekam od nazywania drużyn dream-teamami. Ostatnie sezony w polskiej lidze pokazały, że nie należy tego robić. Pracowałem w Gorzowie i były opinie, że wraz z prezesem Komarnickim byliśmy królami polowania. Żużel to jednak dyscyplina, która rządzi się bezwzględnymi prawami. Można jechać świetnie dwie trzecie sezonu, ale przychodzi ta kluczowa jedna trzecia, kiedy jedzie się o wszystko. Wtedy często pojawiają się kontuzje, a to tragedia dla drużyny. Tak było nie tylko, kiedy prowadziłem Gorzów. To samo później przerabiało Leszno, a jeszcze później Unibax Toruń. Potencjał całej czwórki uważanej za faworytów jest wyrównany i sądzę, że o wszystkim zadecydują detale - podkreślił doświadczony trener.

W jego ocenie, Byki mają ciekawy skład, złożony z ofensywnie jeżdżących żużlowców. To powoduje jednak większe ryzyko kontuzji i Unia musi mieć dużo sportowego szczęścia, by sięgnąć po złoto. - Leszno ma ciekawy skład i tak bym to podsumował. Sajfutdinow miał wreszcie w miarę szczęśliwy sezon ze znakomitą końcówką. Nicki ma swoje lata, ale zawsze, kiedy siada na motocyklu, to się po prostu nie patyczkuje. W przypadku takich zawodników ważna jest jednak czasami zimna kalkulacja. Mają też Przemka Pawlickiego, to młody chłopak i praktycznie mój wychowanek, któremu wróżyłem zawsze wielką karierę na miarę jego młodszego brata, Patryka Dudka czy Maćka Janowskiego. Jemu kontuzje pokrzyżowały jednak mocno plany. Potrzeba mu spokoju i wtedy Unia będzie mieć wielką radość. Doszedł też Jonasson, który w mojej ocenie jest takim "dzikim koniem" światowego żużla. Czasami brakuje mu zimnej kalkulacji, o której wspominałem. Potrafi wjechać tam, gdzie nie należy tego robić i kończy się to na ogół źle. Proszę zauważyć, że on w trakcie każdego sezonu ma kilka poważnych upadków. Czas też na Grześka Zengotę, który pochodzi ze złotej grupy polskiej młodzieży. W Lesznie chyba znalazł swoje miejsce i oby poszedł za ciosem i jechał tak jak w końcówce ubiegłego sezonu. Liczę, że pójdzie małymi krokami w przód i nastąpi u niego stabilizacja. Nierówny jest także Tobiasz Musielak i jego czeka podobne zadanie. Do wszystkiego potrzebne jest jednak szczęście i tego u progu nowego roku możemy życzyć wszystkim zawodnikom - zakończył Czernicki.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Fogo Unia Leszno wywalczy w sezonie 2015 mistrzostwo Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×