- Nie chcę składać żadnych konkretnych deklaracji. Przyjmijmy, że na razie jest to jakaś zmiana w mojej przygodzie z żużlem. Pewnie kiedyś wsiądę jeszcze na motocykl, ale na razie mam inne, bardzo poważne zajęcie. A jak jest robota, to żadne głupie pomysły do głowy nie przychodzą. Niektórzy doradzają mi wprawdzie, żebym na przykład startował tylko w Anglii, ale uważam, że byłoby to bardzo trudne do pogodzenia z prowadzenie Unii. W przeciwieństwie do niektórych nie jestem człowiekiem orkiestrą. Musiałem zdecydować na jedno albo drugie i wybrałem pracę trenera. Chciałbym jednak wystartować choćby w jednym zawodach, żebym później nie musiał odnawiać licencji. Jeszcze bym nie zdał egzaminu teoretycznego... - powiedział "Sqóra" w rozmowie z Głosem Wielkopolski.
[ad=rectangle]
Adam Skórnicki uważa, że praca menedżera nie jest łatwiejsza od bycia żużlowcem, choć z czasem wszystko staje się prostsze. - Do wszystkiego można i trzeba się przyzwyczaić. Na początku kariery zawodniczej na pewno nie jest łatwo. Z czasem żużlowiec nabiera jednak doświadczenia i wszystko staje się prostsze. Podobnie jest chyba w pracy menedżera. W tym przypadku praktycznie każdego dnia uczę się czegoś nowego. Trener ma jednak zdecydowanie więcej obowiązków niż żużlowiec, bo odpowiada się nie tylko za siebie, ale i za cały zespół. W takiej sytuacji człowiek ma więcej na głowie. Musi wszystko ogarnąć i wszystko kontrolować. Trzeba też wykonywać mnóstwo telefonów, by mieć świadomość i pewność, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik - wytłumaczył opiekun leszczyńskich Byków.
Źródło: Głos Wielkopolski
Trenerki i jazdy nie da się jednak połączyć z dobrymi efektami w obu dziedzinach. Nie ma tak, że wskoczy na motocykl i z pamięci będzie dobry - chyba, że dla Czytaj całość