Są chwile w życiu sportowca, do których nie chce się wracać. Z pewnością w przypadku Janusza Kołodzieja takim momentem jest ostatni wyścig finału DPŚ w Bydgoszczy z 2014 roku, kiedy to na ostatnich metrach Polak stracił prowadzenie na rzecz Nielsa Kristiana Iversena. - Nie jest tak, że śni mi się to po nocach. Szczerze mówiąc, chciałbym to wymazać z pamięci. Pogodziłem się już tym, co się stało. Trzeba umieć z tym żyć. Nie zawsze w sporcie jest tak, jakby się chciało. Jestem już doświadczonym żużlowcem, a zdarzają mi się takie wpadki - powiedział Janusz Kołodziej.
[ad=rectangle]
Reprezentant Polski chciałby bardzo zrehabilitować się za zeszłoroczny finał, tym bardziej, że Drużynowy Puchar Świata nie jest jego specjalnością. - Marzę o tym, by zmazać plamę z tamtego roku. Nie wiem, czy znajdę się w reprezentacji, ale chciałbym wznieść się na wyżyny i znaleźć w podstawowej czwórce. Jeśli to się uda, zrobię wszystko, by historia z Bydgoszczy się nie powtórzyła - podkreślił "Koldi".
Żużlowiec tarnowskiej Unii chciałby jak najszybciej wyjechać na tor, by testować nowe tłumiki, ale póki co przygotowuje się pod względem fizycznym. - Na razie na tym się skupiam, a później pomyślimy o wyjeździe na tor. Jeśli nie będzie pogody w Polsce, udamy się gdzieś w cieplejsze strony na południe Europy - zakończył nasz rozmówca.
to są te właśnie przemyślane działania cieślaka...
Nie zawsze się wygrywa.
Plamę to kiedyś zrobił Walasek.