Zdaniem mecenasa reprezentującego zawodników, którym Włókniarz Częstochowa i Wybrzeże Gdańsk zalegają pieniądze, Polski Związek Motorowy powinien również odpowiadać za zaległości tych klubów. Choć kancelaria prawna jest na etapie przygotowywania pozwu, to Krzysztof Cegielski wierzy, że uda się rozwiązać problem polubownie.
[ad=rectangle]
- Sytuacja nie jest nowa, bo przerabialiśmy to już w innych czasach i z innymi klubami. Od lat pomagam zawodnikom i zawsze radziliśmy sobie w tym sensie, że nowe kluby, które powstawały w danych ośrodkach, brały odpowiedzialność mniejszą lub większą za poczynania swoich poprzedników. Takie reguły zostały wprowadzone po latach klubowych kombinacji. W niektórych miastach co roku powstawały nowe kluby i nikt nie przejmował się zawodnikami. Teraz jest inaczej i w ostatnich sezonach udawało się nam dojść do porozumień w Ostrowie, a później w Rybniku. Ostatnio podobne sytuacje mieliśmy w Gnieźnie, Częstochowie czy Gdańsku. Ostatni rok nie był jednak najlepszym w tym zakresie. Mieliśmy podpisane porozumienia w zakresie spłaty zobowiązań w Częstochowie i Gdańsku, jednak kluby te jak i "nadzorcy" zupełnie się tym nie przejmowali. Teraz trzeba wyciągnąć odpowiednie wnioski i nie dopuścić, aby sytuacja się powtórzyła, bo dzisiaj wszyscy znowu umieją ładnie mówić. Przekonaliśmy się w ciągu ostatniego sezonu, że trzeba dojść do porozumienia, ale trzeba je też przy tym realizować. Jestem w stałym kontakcie z Piotrem Szymańskim, przewodniczącym GKSŻ. Rozmawiam też z większością zawodników i robimy wszystko, aby jakoś wybrnąć z tej sytuacji - powiedział dla SportoweFakty.pl Krzysztof Cegielski.
Niezależnie od tego, w jaki sposób rozwiązany zostanie problem zaległości względem zawodników, to któraś ze stron nie będzie zadowolona. Żużlowcy - jeżeli nie otrzymają zaległych pieniędzy lub kluby (ewentualnie PZM), jeżeli będą musiały te pieniądze zapłacić. Prezes Stowarzyszenia Metanol podkreśla jednak, że zawodnicy są gotowi do wykorzystania wszystkich instrumentów prawnych. - Nikt nie będzie zadowolony. Oczywiście poza kibicami, jeżeli uda się utrzymać żużel w ich miastach, a osobiście nie wyobrażam sobie by tak się nie stało. Ktoś popełnił jednak błąd w nadzorze. Zawodnicy nie mogą być winni temu, że ktoś otrzymał licencję nadzorowaną. Oni ponoszą straty, jeżeli jeżdżą słabo i zarabiają mniej na torze. Płacą też kary za m.in. spadek w rankingu. Ale to co zarobili, po prostu im się należy. Wykorzystujemy to, co jest w naszej mocy, bo nie chcemy, aby żużlowcy zostali na lodzie. Najgłośniejszymi sprawami w tej chwili są sytuacje z Częstochowy i Gdańska. Obie są faktycznie zupełnie inne i też powinniśmy przyjąć inne warunki porozumień. Niewątpliwie jednak w obu tych sytuacjach do takich porozumień musi dojść - dodał Cegielski.
Kwestią sporną jest fakt, czy Polski Związek Motorowy powinien odpowiadać za to, że kluby, które otrzymały licencje nadzorowane, nie wypełniły swoich zobowiązań. - Póki co prowadzę rozmowy z Piotrem Szymańskim. Nie chcę ani straszyć sądem, ani o sądzie opowiadać. Zawodnicy są jednak świadomi, że muszą wyczerpać wszystkie narzędzia, aby dochodzić swoich praw. Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie. PZM nie tylko powinien, ale myślę, że poczuwa się do odpowiedzialności za obecną sytuację. To jednak PZM wydawał licencje nadzorowane. Najważniejsze było, aby kluby dalej jeździły. Zawodnicy podpisali ugody, ale zobowiązania nie były realizowane. Tak zwani nadzorcy chyba zapomnieli jednak nadzorować kluby, które otrzymały licencje - zakończył Krzysztof Cegielski.
Możliwy pozew przeciwko PZM. Krzysztof Cegielski pomaga zawodnikom
W ostatnich dniach ujawniliśmy, że grupa zawodników zamierza złożyć pozew przeciwko Polskiemu Związkowi Motorowemu. Pomaga im Krzysztof Cegielski.
Źródło artykułu:
To przypadek medyczny.
Ale...są nowe kluby, nowe kontrakty, a władza jeszcze stoi przy stanowisku że to kluby zasłużone i zużel musi tam być....