Kiedy w minionym tygodniu ujawniliśmy, że grupa zawodników reprezentowana przez jedną z kancelarii chce złożyć pozew przeciwko Polskiemu Związkowi Motorowemu i klubom z Częstochowy i Gdańska - w środowisku zawrzało. Od razu pojawiły się wypowiedzi jego przedstawicieli, niekoniecznie związanych bezpośrednio ze sprawą. Jeden z serwisów pokusił się nawet o analizę prawną pokazującą, na ile potencjalny pozew przeciwko PZM może przynieść powodzenie. Sytuacja ta zdziwiła mecenasa reprezentującego zawodników. - Przyglądając się analizie prawnej możliwości powodzenia takiego procesu dokonanej przez mecenasa Nasiukiewicza, wskazać należy, iż generalnie niewiele można jej zarzucić pod względem wnioskowania prawniczego. Jednakże wydaje się, iż brak tutaj rzeczy najważniejszej, czyli szczegółowej analizy sytuacji faktycznej, której dokonać można tylko i wyłącznie dysponując odpowiednim faktami i dokumentami. Bez takiej analizy stanu faktycznego z całą pewnością trudno przesądzić, iż organ mający rozstrzygnąć przedmiotową kwestię mógłby wydać orzeczenie korzystne bądź też niekorzystne dla zawodników w niniejszej sprawie. Co istotne, dokonując analizy faktycznej całej sprawy wskazać należy, że w przedstawionej analizie całkowicie pominięto bardzo istotne okoliczności, które mogą mieć bardzo duże znaczenie dla wyniku przedmiotowej sprawy. Jak to mawiają diabeł tkwi w szczegółach i tak może być w niniejszej sprawie. Warto przyjrzeć się wszystkiemu dokładnie, od samego początku i nie tylko spojrzeć na przedmiotową kwestię z punktu widzenia przedstawionego przez mecenasa Nasiukiewicza, gdyż ta - mimo że ważna w całej sprawie - może okazać się nie najważniejszą. Bardzo istotne może okazać się bowiem to, jaka była faktyczna kondycja finansowa klubów, w okresie w którym podpisywały one bajońskie kontrakty z zawodnikami - powiedział prawnik kancelarii analizującej sprawę.
[ad=rectangle]
Kwoty o jakich mowa liczone są w milionach. Zadłużenie obu klubów względem zawodników sięga blisko 7 milionów złotych. Składają się na nie następujące sumy:
- Artur Mroczka - około 850 tysięcy złotych
- Emil Sajfutdinow - 850 tysięcy
- Grigorij Łaguta - milion złotych
- Michael Jepsen Jensen - 500 tysięcy złotych
- Rune Holta - 500 tysięcy złotych
- Artur Czaja - 450 tysięcy złotych
- Mirosław Jabłoński - 230 tysięcy złotych
- Grzegorz Walasek - 460 tysięcy złotych
- Marcel Szymko - 150 tysięcy złotych
- Leon Madsen - 340 tysięcy złotych
- Fredrik Lindgren - 300 tysięcy złotych
- Peter Kildemand - 500 tysięcy złotych
- Renat Gafurow - 180 tysięcy złotych
- Thomas Jonasson - 300 tysięcy złotych
- Dawid Stachyra - 200 tysięcy złotych
- Robert Miśkowiak - 350 tysięcy złotych
* wszystkie kwoty z odsetkami
Łącznie daje to kwotę ponad 6,8 miliona złotych. Należy jednak pamiętać, że odsetki stale rosną. O zadłużeniu względem zawodników już jednak pisaliśmy. Kluczowe zdaniem mecenasa prowadzącego sprawę jest to, jaka była kondycja finansowa obu klubów w momencie, gdy wydawano im licencje. - Pojawia się w tym miejscu szereg pytań czy osoby podpisujące kontrakty z ramienia klubu (władze spółek) mając świadomość stanu finansów klubów nie wprowadzały zawodników, z którymi podpisywały kontrakty, celowo w błąd. Przed startem sezonu 2014 wiadomością powszechnie znaną było to, iż spółki w Gdańsku i w Częstochowie mają spore problemy finansowe (dlatego właśnie otrzymały licencje nadzorowane). Pojawia się pytanie czy przeprowadzone przed sezonem 2014 obowiązkowe audyty finansowe w obu klubach i ogólnie dostępne sprawozdania finansowe obu tych podmiotów potwierdzały taki stan rzeczy i czy udział tych klubów w rozgrywkach ENEA Ekstraligi w sezonie 2014, mimo sporych długów, odbywał się za zgodą i przy przyzwoleniu władz polskiego żużla. Na te chwilę trudno jednoznacznie stwierdzić jak było faktycznie, nie mamy bowiem dostępu do dokumentów, które mogłyby potwierdzać lub zaprzeczać takim wydarzeniom. Jednoznacznie trzeba stwierdzić, iż w chwili obecnej dokonywanie jakichkolwiek analiz stanu prawnego i przesądzanie kwestii odpowiedzialności klubów i ich zarządów, czy PZM lub Ekstraligi Żużlowej sp. z o.o. bez dokładnego przyjrzenia się dokumentom związanym z przedmiotowym zagadnieniem jest bezcelowe. Bowiem dopiero dokładne ustalenie stanu faktycznego pozwoliłoby na zastosowanie, bądź nie odpowiednich przepisów prawa pozwalających przypisać lub też nie komuś winę za obecny stan rzeczy. Dlatego dziwne wydaje się, iż powyższą sprawę na łamach prasowych tak chętnie podejmują się analizować znani prawnicy, nie mając jak się wydaje (choć możemy się tu mylić) pełnej wiedzy co do stanu faktycznego. Jak się wydaję taką wiedzę mogą w chwili obecnej posiadać tylko i wyłącznie włodarze obu zadłużonych klubów i ewentualnie Komisja Licencyjna do której kluby zobowiązane były w ramach "nadzoru" nad licencjami nadzorowanymi składać wskazane przez nią dokumenty dotyczące kondycji finansowej. Zatem jakiekolwiek oceny szans powodzenia przedmiotowego procesu na tym etapie są naszym zdaniem zdecydowanie przedwczesne - dodał mecenas, który zaznaczył, że nie chce przed złożeniem pozwu zdradzać ewentualnej taktyki procesowej.
Dojście do tego, w jakiej kondycji finansowej były kluby, nie będzie trudne. Nawet w tej chwili w ogólnodostępnych źródłach można sprawdzić, że zadłużenie Włókniarza na koniec 2012 roku wynosiło dokładnie 6 085 007,26 zł! Zadłużenie obrazuje tabelka z serwisu infoveriti.pl:
Niestety, dane klubu z Gdańska w kluczowych dla sprawy latach zarówno w KRS i serwisie infoveriti nie są dostępne. Wszystko dlatego, że klub nie złożył stosownych dokumentów, co uznawane jest jedynie za błąd formalny. Wiemy natomiast, że samo zadłużenie względem zawodników wynosi około 2,1 miliona złotych, a łączny dług klubu to blisko 3,5 miliona złotych. W przypadku klubu z Częstochowy w oczy rzucają się także "minusowe" kapitały własne, które w pewnym momencie osignęły poziom ponad 4 milionów złotych. Oznacza to, że albo wzięto kredyty, albo były to pożyczki udzielone przez akcjonariuszy. Warto też zaznaczyć, że oba kluby nie złożyły jeszcze sprawozdań do KRS za sezon 2014. Termin mija w połowie 2015 roku.
Kluczowa dla całej sprawy będzie data 15 lutego. Do tego momentu kluby powinny spłacić wszelkie zaległości lub dojść do porozumienia ze swoimi wierzycielami. W przypadku wymienionych zawodników powstaje pytanie, czy porozumienie zostanie zawarte na linii PZM - kluby chcące ratować żużel w poszczególnych miastach, czy podjęta zostanie próba dojścia do rozwiązania kompromisowego. O tym, dlaczego jest to warunek konieczny, aby Stowarzyszenia z obu miast otrzymały licencje, pisaliśmy już wcześniej. - Potwierdzam, że data 15 lutego będzie w tej sprawie kluczowa. Jeżeli nie podjęta zostanie próba porozumienia się z zawodnikami, to z pewnością zdecydują się oni na kolejne kroki prawne, aby odzyskać zarobione przez siebie pieniądze - zakończył pełnomocnik zawodników.