W Toruniu nastąpiło nowe rozdanie. Ze wspierania klubu zrezygnował Roman Karkosik. Nowym właścicielem został Przemysław Termiński, który misję budowania zespołu powierzył Jackowi Gajewskiemu. Ten do pracy w roli menedżera powraca po czterech latach przerwy. - To nie ma jednak znaczenia, bo on cały czas "siedział" w żużlu. Był przecież ekspertem portalu SportoweFakty.pl, a także komentatorem wydarzeń po każdej ligowej kolejce. Owszem, ktoś może powiedzieć, że to zupełnie inna rola. Dla mnie jednak jego przerwa nie była wcale długa i nie mam wątpliwości, że ktoś taki jak on poradzi sobie bez problemu - twierdzi były prezes częstochowskiego Włókniarza Marian Maślanka, który współpracował przez kilka sezonów z Gajewskim. Efektem był między innymi złoty medal, który wywalczył w 2003 roku Włókniarz. Obecny menedżer KS Toruń wspominał zresztą ten okres, kiedy był jeszcze ekspertem naszego portalu. - Jacek ma jeden wielki plus. Potrafi świetnie prowadzić drużynę w trakcie zawodów. Dobrze dobiera zawodników do poszczególnych biegów i szybko reagował na wydarzenia torowe. Inna sprawa, że on jak nikt inny potrafił współpracować z liderem mojej ekipy Ryanem Sullivanem. Zrobili nam wielki wynik. Nie byliśmy faworytem, ani kandydatem do medalu, a wywalczyliśmy złoto. Ta drużyna chciała ze sobą pracować, a Jacek był tym, który ich do tego motywował - dodał Maślanka.
[ad=rectangle]
Teraz Gajewski wraca, ale jak przyznaje robi to bez większych obaw. - Wiele się w żużlu przez te cztery lata nie zmieniło. Inny jest regulamin, który trochę przytył. W pewne rzeczy po tej przerwie musiałem się bardziej wgryźć. Dotyczyło to zwłaszcza okresu, kiedy podpisywaliśmy kontrakty. Kontakt z żużlem jednak cały czas miałem i uważam, że to całkiem niezły. Do rewolucji nie doszło, a ja nie wypadłem z obiegu. Przed startem ligi muszę doczytać jedynie niektóre niuanse regulaminowe, ale to nie będzie stanowić większego problemu - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl menedżer KS Toruń.
Drużyna, którą Gajewski zbudował w Toruniu, upatrywana jest w gronie kandydatów do jednego z medali. Menedżer KS Toruń jest jednak w kwestii przedsezonowych deklaracji bardzo ostrożny. Marzy o złocie, ale z radością przyjąłby także jeden z medali. - Marzenia o złocie mam, ale jestem przy tym realistą. Sport nauczył mnie pokory. Zdaję sobie sprawę, że jeśli sukces ma mieć trwały wymiar, to należy na niego spoglądać w dłuższej perspektywie. Budowanie wyniku z dnia na dzień jest trochę sztuczne. Jeśli podchodzi się do tematu tak, że trzeba od razu po powrocie zdobyć złoto, bo reszta to porażka, to można się łatwo rozczarować. Marzenia jednak mam, ale wiem, jak ciężko mi będzie. Dam jednak wszystko co najlepsze tej drużynie. Każdy, kto mnie zna, wie że jestem uparty. Jeśli mi na czymś zależy, to nie odpuszczam. Wiem jednak przy tym, jak wygląda liga i jak silne są niektóre drużyny. Medal po czteroletniej przerwie by mnie satysfakcjonował - podkreślił Gajewski.
Z całą pewnością menedżer toruńskiego klubu cieszy się autorytetem i zaufaniem ze strony nowego właściciela, który całkowicie zaufał mu w kwestii budowy zespołu na sezon 2015. To Gajewski odpowiadał za wszystkie rozmowy z zawodnikami i on dobierał ich do swojej ekipy. To aktualnie rzadka sytuacja w środowisku żużlowym. W wielu ośrodkach rola trenerów czy menedżerów jest marginalizowana. Często składy budują działacze, a zadanie szkoleniowców czy menedżerów sprowadza się jedynie do prowadzenia "gotowego" zespołu. - Jako prezes powierzyłbym mu bez wahania misję budowania zespołu. Znam jego umiejętności i wiedzę. On potrafi rozmawiać z zawodnikami. To jedna z tych osób w środowisku żużlowym, której w tej materii był zaufał - stwierdził wprost Marian Maślanka.
- Zawsze powtarzałem, że wszystko jest kwestią autorytetu i pozycji, ale także ustalenia pewnych zasad działania klubu. Wiele razy mówiłem, że w polskim żużlu od jakiegoś czasu rola trenerów czy menedżerów w procesie budowania drużyny jest niewielka. Później cała odpowiedzialność spada na tych ludzi. Oni ponoszą konsekwencję decyzji, które nie zawsze podejmowali. Tak jest w większości ośrodków. Z drugiej strony bywa tak, że wiele osób dużo mówi i twierdzi, że ma jakiś pomysł. Nie za każdym razem pokrywa się to z rzeczywistością i osiąganymi wynikami. Nie mam zamiaru być fałszywie skromny. Jeśli chodzi o mnie, to w czasach pracy w Toruniu czy Częstochowie te rezultaty były przyzwoite. Częściej kończyliśmy ligę na pozycjach medalowych, a nie w ogonie tabeli - dodał z kolei Gajewski.
Skład torunian przed sezonem 2015 został nieco zmieniony. Siłą drużyny ma być w dalszych ciągu mocny duet juniorów, który będą tworzyć Paweł Przedpełski i Oskar Fajfer. Nowy menedżer od razu zrezygnował ze współpracy z Tomaszem Gollobem. Później zastąpił Emila Sajfutdinowa Grigorijem Łagutą. Gajewski pozyskał także dwóch nowych seniorów - Kacpra Gomólskiego i Jasona Doyle'a, a także przedłużył umowy z Chrisem Holderem i Adrianem Miedzińskim. W grodzie Kopernika zostaje także Darcy Ward. Atutem tak zestawionej drużyny ma być walka o każdy centymetr toru i tworzenie emocjonujących widowisk. Jak przekonuje menedżer KS Toruń, w jego zespole nie będzie zawodników, którzy będą narzekać na jakiekolwiek warunki torowe. Czy to okaże się kluczem do zdobycia jednego z medali?