Połączenie lig najmniejszym złem. Drużyna PZM to karkołomny pomysł
W jednym ze wcześniejszych felietonów zauważyłam
, że konsekwencje pewnych decyzji, które zostały podjęte w Ekstralidze, mają także przełożenie na niższe klasy rozgrywkowe. Przypomnę, na jakich zasadach w elicie pojawił się Grudziądz i dlaczego wypadły z niej dwa kluby, w przypadku których nikt nie widział przez kilka lat rosnącego zadłużenia. Jeszcze raz chcę podkreślić, że tak naprawdę dopiero teraz zbieramy efekty tej polityki.
[ad=rectangle]
W pierwszej i drugiej lidze panuje obecnie totalne zamieszanie. Nie wiemy, ile ostatecznie drużyn pojedzie w niższych klasach rozgrywkowych. Trzeba będzie jednak niebawem coś postanowić. W mojej ocenie, najmniejszym złem byłoby połączenie pierwszej i drugiej ligi. Oczywiście, jest bardzo późno i wiele ekip budowały składy z myślą, że pojadą jednak na innym poziomie. Ciężko jednak nazywać rozgrywkami przypadek, kiedy w drugiej lidze będą zaledwie cztery ekipy, a w pierwszej sześć. Lepszym rozwiązaniem jest jedna, liczniejsza liga. Należy jednak zaproponować wszystkim dłuższą perspektywę, żeby każdy wiedział, na czym stoi. U nas są tendencje, by zmieniać wszystko jak w kalejdoskopie. Każdy rok przynosi nową zwyczajowość.
Połączenie lig nie jest idealnym rozwiązaniem, ale są pewne plusy. Skorzysta między innymi telewizja, bo będzie miała co pokazywać. Także sponsor spojrzy z pewnością przychylniej na rozgrywki, w których będzie więcej ekip. Należy tylko pewne kwestie odpowiednio zróżnicować w obrębie rozgrywek. Te lepsze drużyny jeździłyby dłużej. Gorsi skończyliby sezon zdecydowanie wcześniej. To byłoby jedno z lepszych rozwiązań.
Dzieje się natomiast coś innego. Mam wrażenie, że sporo działań podejmuje się ad hoc. Po problemach w Gdańsku i Częstochowie, pojawił się pomysł powołania drużyny PZM w Poznaniu. Sam powrót żużla do stolicy Wielkopolski to świetny pomysł, pod którym się jak najbardziej podpisuję. Ale co to znaczy drużyna PZM? Ona będzie bardziej uprzywilejowana niż pozostałe? Jak będą podejmowane w przypadku sporów decyzje, skoro jedna z ekip będzie związana z PZM a inne nie? To jest w mojej ocenie karkołomne przedsięwzięcie.
PZM powinien pomagać na różnych płaszczyznach. Przykładem może być szkolenie młodzieży. Ta pomoc powinna jednak dotyczyć wszystkich, a nie jednego wybranego ośrodka. Już boję się werdyktów Trybunału PZM, gdyby miało dojść do spornych sytuacji. Kolejny raz ktoś coś wymyślił, ale nie pomyślał o konsekwencjach. Stworzenie "wybranej" drużyny jest naprawdę dziwnym pomysłem. Jeśli celem jest nawet wspieranie młodych, to świetnie, ale promujmy kluby, które to robią i niech w ten sposób związek pomaga wszystkim, ale nie jednemu konkretnemu ośrodkowi.
Wracając jednak do połączenia Nice PLŻ i PLŻ2. Pojawia się oczywiście pytanie co za rok, kiedy mogą wrócić drużyny w Gdańsku, Częstochowie czy w Opolu. Mój pomysł jest bardzo prosty. Od dawna podkreślam, że najlepszym w polskim żużlu w ostatnim czasie był sezon, kiedy w Ekstralidze startowało 10 drużyn. Widowiska były wyrównane, a walka trwała do końca. Jeśli po tym roku do gry wrócą pewne ośrodki, to powiększmy Ekstraligę, a w niższej klasie rozgrywkowej zróbmy więcej drużyn. Jeśli ktoś po drodze wypadnie, to zamiast 10 ekip będzie ich 9 lub 8. To zawsze lepsze rozwiązanie niż szukanie na siłę i ciągnięcie za uszy kogoś, kto mógłby uzupełnić skład danej klasy rozgrywkowej. To zakrawa na śmieszność i przypomina to chodzenie po kolędzie...
Marta Półtorak
Kto by poszedł Czytaj całość