Zdunek zrobił najwięcej. Wybrzeże zasłużyło na licencję
W polskim żużlu pojawił się duży problem. Niebawem startują rozgrywki ligowe, a my tak naprawdę nadal nie zakończyliśmy procesu licencyjnego. Można by powiedzieć, że to skandal i zamknąć temat. Ja jednak uważam, że na całą sprawę należy spojrzeć znacznie szerzej.
Wiele razy już to mówiłem i zrobię to po raz kolejny. W mojej ocenie do wielu klubów trafiają przypadkowi ludzie. To największa choroba polskiego żużla, która dotyka zarówno Ekstraligę jak i niższe klasy rozgrywkowe. Poza tym, coraz trudniejszy stał się rynek i pieniądze. Niektóre miasta wycofały się lub ograniczyły dotacje, które wcześniej miały miejsce. To wszystko razem powoduje olbrzymie problemy.
[ad=rectangle]
Nadal jednak działacze płacą zbyt wiele. W takich realiach finansowych ten sport nie ma racji bytu. Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że na kilka tygodni przed startem ligi zajmowanie się licencjami nie jest normalne. To wszystko bierze się jednak z olbrzymich wątpliwości, które ciągle ma Główna Komisja Sportu Żużlowego. Co chwilę pojawiają się nowe fakty i dlatego rozumiem pana Piotra Szymańskiego. On wychodzi z prostego założenia - chciałby, żeby w polskim żużlu było obecnych jak najwięcej ośrodków.
Mogę się jednak zgodzić, że w wielu działaniach brakuje konsekwencji. Z jednej strony padła zapowiedź, że nie będzie dłużej pobłażania w kwestiach finansowych. Z drugiej dopuszczamy do tego, że proces licencyjny może zostać w każdej chwili na nowo otwarty. Nie jest jednak niechlujstwo ze strony GKSŻ. Oni walczą o jak najwięcej ekip w rozgrywkach ligowych. Mamy w pewnym sensie taki taniec, który polega na robieniu dwóch kroków w tył i jednego w przód.
Ja już zresztą wcześniej zauważyłem, że powoli mija czas, by dać sobie spokój ze sztuczną drugą ligą. Trzeba ją połączyć z pierwszą i stworzyć szerokie zaplecze. Koniec kropka.
Wiele klubów długo walczyło o licencję. Najwięcej zrobił jednak Tadeusz Zdunek. Już wcześniej podkreślałem, że nie znam tego człowieka, ale jego działania pozwalają wierzyć w dobre intencje. Nie pomyliłem się. Znam świat biznesu i potrafię dzięki temu trafie ocenić niektóre osoby. Pan Zdunek to przedsiębiorca, który ma własną, prężnie działającą firmę. Jego determinacja zasługuje na podanie mu ręki. Gdyby nie chciał pomóc temu klubowi, to dawno by to rzucił. Postąpiłby tak jak wielu działaczy, których już nie ma w polskim żużlu i o których już nikt nie pamięta. Zdunek zachował się inaczej. Podjął walkę i ja go doskonale rozumiem, bo sam obejmowałem Stal Gorzów w trudnym momencie. Nie miałem wtedy dużego wsparcia. Pojawiało się mnóstwo wątpliwości i gorszych dni. Chciałem jednak ratować klub, miałem pomysły i teraz podobnie odbieram działania pana Zdunka. Widzę pomiędzy nami pewne podobieństwa.
Władysław Komarnicki