Szymon Kaczmarek: Po spadku zespołu z Rawicza do II ligi postanowiłeś opuścić "Niedźwiadki" i przenieść się do beniaminka zaplecza Speedway Ekstraligi. Która ze stron pierwsza złożyła swoją ofertę?
Marcel Kajzer: To działacze z Gniezna pierwsi odezwali się do mnie w sprawie kontraktu. Zaproponowali mi warunki, które zdecydowałem się przyjąć, ponieważ właśnie takiej pomocy oczekiwałem. W Rawiczu były rozmowy, była opcja pozostania w tej drużynie. Niestety dla kibiców z Rawicza, a na szczęście dla mnie, trafiłem do Gniezna i mogę dalej jeździć na żużlu. Niektórzy mówili, że "poprzewracało mi się w głowie", ponieważ potrzebowałem dwóch motocykli i transportu na zawody. Jeden motocykl to zbyt mało, żeby uprawiać ten sport na określonym poziomie. Brakowało mi sprzętu i samochodu, niektórzy może myśleli, że to ma być samochód z rocznika 2009, a to nie o to mi chodziło, tylko żeby mieć czym wozić motory na zawody, bo przecież nie zaniosę ich na plecach. Działacz jednego z klubów Ekstraligowych wypowiedział się kiedyś, że koszt wyszkolenia juniora w tej klasie to ok. 150 tys. złotych. Według mnie, aby wyszkolić juniora w I lidze potrzeba około 65 proc. kwoty. Jest dużo zawodów młodzieżowych, na te zawody potrzebny jest sprzęt, olej czy opony, które także kosztują. Myślę, że moje wymagania były normalne, ponieważ nie wymagałem cudów, tylko tego, co potrzebuję. Przykładem zawodnika posiadającego opiekę klubu jest Maciej Janowski, który w sezonie 2008, wspomagany sprzętowo i trenersko przez klub, osiągnął bardzo dobre rezultaty. Ja dotychczas byłem pod opieką pana Zygmunta Mikołajczyka, który zapatrzał mnie we wszystko, co niezbędne. Teraz umowa z nim się skończyła i musiałem znaleźć klub, który zapewni mi odpowiednie warunki do rozwoju.
Podpisałeś 2-letni kontrakt. Czy oznacza to, że w Gnieźnie chcesz się "zadomowić" na dłużej?
- Tak, na pewno. Podpisałem 2-letni kontrakt, bo Start dał mi szansę, a ja chcę bardzo dobrze reprezentować klub i to miasto.
Obserwując Twoje wyniki w sezonie 2008 można było zauważyć, że od pewnego momentu coś się "zacięło" i nie prezentowałeś już formy z początku sezonu.
- Do momentu meczu z Rybnikiem, gdzie w wyniku wypadku z Maciejem Kuciapą doznałem złamania obojczyka wszystko szło bardzo dobrze. Po kontuzji "odpuściłem" tylko mecz z Grudziądzem, przez ten okres przechodziłem rehabilitację, m.in. byłem w Radzyniu na zabiegach w kriokomorze. Myślę, że za wcześnie wsiadłem na motocykl. Klub prosił, abym pojechał w zawodach, podobnie sponsor. Cały czas czułem ból w obojczyku, jednak wznowiłem starty, co okazało się błędem. Do tego doszły problemy sprzętowe, gdzieś się "pogubiliśmy" z motocyklami. Na domiar złego w Opolu spalił mi się silnik, po czym nie uzyskałem żadnej pomocy. Nikt w Rawiczu mi nie pomógł, byłem skazany tylko na siebie. Spalony motor był tym, który "jechał" bardzo dobrze, a ja musiałem wsiąść na kompletnie nieznany mi sprzęt, co uniemożliwiało uzyskiwanie dobrych wyników. Przykładem może być ćwierćfinał IMP na torze w Gnieźnie, gdzie chciałem pokazać się z jak najlepszej strony, jednak nie udało się. Ze startów wychodziłem bardzo dobrze, jednak następnie motor zachowywał się bardzo dziwnie, szarpał, co wykluczało skuteczną walkę. Byłem też w Gnieźnie na zawodach młodzieżowych, gdzie zabrakło mi bodaj dwóch "oczek" do kompletu, co pokazuje, że umiem dopasować się do tego owalu.
W zawodach indywidualnych przywdziewałeś plastron "Niedźwiadków", natomiast w rozgrywkach drużynowych reprezentowałeś PSŻ Poznań. Teraz, wspólnie z Kacprem Gomólski, Maciejem Fajferem czy Arkadiuszem Sturomskim rywalizować będziecie we wszystkich rozgrywkach młodzieżowych. Jakie cele stawiasz sobie na ten sezon?
- Jeśli chodzi o młodzieżówki, to razem z kolegami z Gniezna możemy powalczyć o finał MDMP. Nie będzie to łatwe, ponieważ zawodnicy młodzieżowi jeżdżą coraz lepiej, będzie trzeba mocno zawalczyć, ale jest to możliwe.
A liga?
- Nie chcę niczego zapeszać, ale jeśli będę punktował w każdych zawodach na poziomie 8 pkt., to kibice, działacze i ja będziemy zadowoleni.
Tor w Gnieźnie nie należy do łatwych. Jest bardzo twardy, a zarazem jego nawierzchnia "sypie się". Niektórzy zawodnicy zwracają także uwagę na specyficzne łuki. Są żużlowcy, którzy wręcz uwielbiają ten owal, są też tacy, którzy przez wiele sezonów kompletnie nie mogą się na nim odnaleźć. Jak jest w twoim przypadku?
- Mam nadzieję, że przy pomocy trenera Kowalika "rozgryzę" ten tor i będę w stanie uzyskiwać na nim dobre wyniki.
Zatrzymajmy się na moment przy osobie trenera Kowalika. Jest to młody szkoleniowiec, który całkiem niedawno skończył karierę, a już ma za sobą 2 lata pracy w Poznaniu. Uważasz, że zakontraktowanie trenera Kowalika to dobre posunięcie?
- Uważam, że tak. Pracowałem z tym trenerem, miałem z nim bardzo dobry kontrakt, uzyskiwałem też wtedy bardzo dobre wyniki, więc teraz powinno być podobnie.
Nie jest tajemnicą, że miałeś ofertę także z Poznania. Co zadecydowało, że nie będziesz jeździł w stolicy Wielkopolski?
- Przede wszystkim pomoc, jaką dostałem oraz osoba trenera. Nie powiem, że oferta z Poznania była gorsza, ale chciałem jeździć tutaj. Dowiedziałem się, że umowę podpisał Adam Kajoch i to on będzie podstawowym juniorem, natomiast ja nie chcę być tym drugim, ponieważ moje ambicje na sezon 2009 są o wiele większe. Wpływ na decyzję miały też moje stosunki z trenerem Jąderem, które nie są najlepsze. Dodatkowo do Poznania wrócić ma Maciej Piaszczyński, więc nie chciałem się tam "pchać".
W Gnieźnie też jednak "sielanki" nie będzie. Klub wzmocnił Filip Sitera, mający za sobą potężny bagaż w postaci objeżdżenia w Ekstralidze, są także wspomniani przez Ciebie Gomólski i Sturomski, nie można zapominać o Fajferze. Nie boisz się, że mogą oni "wygryźć" cię z ligowego składu?
- Jeżeli będę jechał na takim poziomie, na jaki mnie stać, to będę w stanie zagwarantować sobie miejsce w składzie.
Jak myślisz, na co będzie stać Start w sezonie 2009?
- Myślę, że dobrym wynikiem będzie pierwsza czwórka, co jest możliwe. Na pewno chcemy wygrać wszystkie spotkania na swoim torze, w czym powinna nam pomóc specyfika tego owalu. Jeśli do tego dojdą zwycięstwa na wyjazdach, to kibice powinni być zadowoleni. Planem minimum jest utrzymanie i powinniśmy być w stanie tego dokonać.
Znasz swoich nowych partnerów z drużyny?
- Tak, jeździliśmy wspólnie w różnych zawodach m.in. z Mirkiem Jabłoński, często ze sobą rozmawialiśmy. Jasona Doyla znam z Rawicza. Młodzieżowców znam z rozgrywek juniorskich, Filipa Siterę z Ligi Czeskiej, bardzo dobrze rozumiem się z Mariuszem Puszakowskim. Myślę, że stworzymy taką rodzinę, która będzie w stanie powalczyć o dobre wyniki. Tego zabrakło w Rawiczu, gdzie każdy zawodnik jechał dla siebie, a nie dla zespołu.
Jak będzie wyglądał twój park maszynowy?
- Motocykle zostaną wysłane do zaufanego tunera przez sponsora z Gniezna. Prawdopodobnie będę miał też do dyspozycji tegoroczne motory, co da możliwość porównania ich z tymi nowymi oraz szersze pole manewru.
Co z ligami zagranicznymi?
- Mam podpisany kontrakt w czeskim Mseno, poza tym będę startował w Danii, co będzie moim debiutem w tamtejszej lidze. W tym roku ze względu na kolizję terminów nie mogłem tam startować. Myślimy także nad Szwecją, jednak nie można przesadzać, czeka mnie dużo imprez młodzieżowych. Wiadomo, że aby się rozwijać trzeba dużo jeździć, lecz nie można przesadzić z ilością startów.
Wielu młodych zawodników próbuje swoich sił na Wyspach. Czy Ty bierzesz taką opcję pod uwagę?
- Miałem propozycję z tamtejszej ligi. Muszę usiąść z trenerem i ułożyć plan, żeby to miało "ręce i nogi". Duża liczba startów pomaga z rozwijaniu umiejętności, jednak trzeba się do tego przygotować pod wieloma względami i być w pełni gotowym, inaczej nie ma to sensu.
Zacząłeś już przygotowania do sezonu?
- Tak, jestem pod opieką doktora Misiaka, on będzie dbał o moje przygotowanie motoryczne czy fizyczne. Do tego trenuję na siłowni i biegam w terenie, dojdzie też motocross. Jeśli wszystko będzie wykonane zgodnie z planem, to efekty będzie widać w sezonie.
Chciałbyś przekazać coś na koniec kibicom?
- Chciałbym, żeby polubili mnie i przyjęli bardzo serdecznie, bo jestem młodym zawodnikiem i będę starał się jechać jak najlepiej. Jeśli nawet coś nie będzie wychodziło na początku, to niech dadzą mi trochę czasu a wszystko będzie dobrze.