Tylko, ponieważ z perspektywy przebiegu meczu powyższy rezultat nie jest wcale zły. Goście od początku musieli odrabiać straty. Cały czas jednak różnica między ekipami oscylowała między sześcioma, a dwunastoma oczkami. A w kulminacyjnym momencie, przed biegami nominowanymi ich strata wynosiła już nawet czternaście punktów. Deficyt udało się zniwelować na finiszu.
[ad=rectangle]
Lider gorzowian wywalczył dziesięć punktów z bonusem, ale podobnie jak w latach poprzednich, solidarnie z kolegami błądził w ustawieniach motocykla. - Gospodarze po raz kolejny pokazali nam co potrafią na tym torze. Nic się na nim nie zmienia. Co roku tutaj przyjeżdżamy, ale tak szczerze mówiąc dalej nie wiemy co robimy. Pod koniec zawodów mamy niemal wszystko elegancko poukładane z silnikami, przyjeżdżamy za rok i znów od początku poszukujemy - kręcił głową.
- Jeśli chodzi o mnie, to co sezon dużo inwestuje. Kupuję nowe silniki i na nich startuję. Może w moim przypadku tu jest pies pogrzebany. Teraz już nic nie zmienimy. Żałuję, że z mojej strony albo od kolegów nie było tych wygranych wyścigów więcej. Ale to był pierwszy mecz, nie mamy zamiaru się załamywać. Może czeka nas historia z zeszłych rozgrywek. Słaby początek z fantastycznym końcem - zastanawiał się.
Matej Zagar załamuje ręce. "Co roku przyjeżdżamy do Tarnowa, a dalej nie wiemy co robić"
Gdyby nie postawa Mateja Zagara, zespół MONEYmakesMONEY.pl Stali Gorzów mógł wyjeżdżać z Tarnowa w gorszych nastrojach. Słoweniec robił na torze co mógł, a jego zespół przegrał tylko 40:50.