Gospodarze od pierwszego biegu narzucili swoje reguły gry. Prowadzili praktycznie od początku do końca. Co prawda w porównaniu do zeszłego sezonu przyjezdni w całości nie odrobili lekcji, ale jednak i tak zrobili spory postęp. W 2014 roku uciułali ledwie trzydzieści jeden oczek.
[ad=rectangle]
Między oboma potyczkami jest jeden wspólny aspekt. Problemy gości z dopasowaniem motocykli do nawierzchni w Jaskółczym Gnieździe. - Tu nikt nie porobił żadnych ścieżek. Po prostu tarnowianie są świetnie spasowani i dobrze "wjechani" w ten tor. Wygrywali dużo biegów w przeciwieństwie do nas. Mieliśmy za mało zwycięstw indywidualnych. Iversen, który powinien być liderem nie uzbierał wielu punktów. Druga linia też nie zachwyciła. Juniorom należą się duże słowa uznania. Kasprzak i Zagar robili co mogli, ale to też nie było to. Szukaliśmy tych odpowiednich ustawień, tworzyliśmy zebrania jak to ma wszystko wyglądać, jak się przekładać na lepszego zawodnika. W jednym biegu to skutkowało, w kolejnym już nie. Gospodarze się rozkręcali, praktycznie z okrążenia na okrążenie byli coraz szybsi - opowiadał szkoleniowiec MONEYmakesMONEY.pl Stali Gorzów.
"Bolo" w szerszym zakresie widzi powody do optymizmu. Punkt bonusowy jest z pewnością na wyciągnięcie ręki. - Tak na spokojnie już patrząc, z perspektywy całego spotkania wynik 40:50 nie jest zły. Przegrana nie cieszy, ale bez wątpienia mogło być gorzej. To jest początek rozgrywek. W zeszłym roku przegraliśmy w Tarnowie jeszcze wyżej i zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Nie będziemy teraz drzeć szat z powodu jednej porażki. Zanalizujemy wszystkie gonitwy, potrenujemy, żeby lepiej wyglądać już w następnej potyczce - zakończył.
Bez nerwowch ruchów w Gorzowie. Paluch: Nie rozdzieramy szat. To dopiero pierwsza kolejka
Po porażce w Tarnowie (40:50) na inaugurację PGEE trener MONEYmakesMONEY.pl Stali Gorzów Piotr Paluch ma nad czym myśleć. Zawiodła nie tylko druga linia, ale też jeden z liderów - Niels K. Iversen.