Hans Nielsen: Żużel idzie w dobrym kierunku

Legendarny [tag=2739]Hans Nielsen[/tag] w piątek spotkał się na Arenie Lublin z lubelskimi sympatykami czarnego sportu. Wydarzenie zorganizowało Stowarzyszenia Kibiców Lubelskiego Żużla "Speedway Euphoria".

W tym artykule dowiesz się o:

Spotkanie z Hansem Nielsenem cieszyło się dużym zainteresowaniem. Sam były doskonały żużlowiec z chęcią wrócił nad Bystrzycę, wykorzystując swój pobyt w Polsce związany z sobotnią Grand Prix w Warszawie oraz niedzielnym meczem Polska - Team Słowiański.

- Bardzo miło wspominam Lublin, bo Motor był to mój pierwszy klub w Polsce. Kocham przyjeżdżać nad Wisłę, mam ogromny sentyment do tego kraju, dlatego cieszę się, że w niedzielę będę mógł poprowadzić w Krośnie Team Słowiański w meczu z reprezentacją Polski. Jest to dla mnie szansa na odświeżenie polskich przyjaźni, a także okazja do sprawdzenie się jako menedżer, w której to roli miałem okazję się prezentować choćby rok temu w Lublinie podczas meczu Polska - Mistrzowie Świata - powiedział Nielsen.
[ad=rectangle]
"Profesor z Oksfordu" wspominał również inne polskie ośrodki żużlowe, które miały szczególne znaczenie dla jego kariery. Nielsen wymienił Piłę, gdzie jeździł w barwach klubowych oraz Bydgoszcz i Chorzów - wszak na Stadionie Śląskim Duńczyk zdobył swój pierwszy z czterech złotych medali Indywidualnych Mistrzostw Świata.

- Dobrze wspominam również lata spędzone w Pile, gdzie przeniosłem się w 1994 roku. Przeprowadziłem się wtedy z Anglii do Danii i szukałem klubu, do którego byłoby bliżej stamtąd niż do Lublina. Poza tym chciałem podróżować z dziećmi po Europie, z Piły było zdecydowanie łatwiej. Również w Bydgoszczy zawody były zazwyczaj udane, mam bardzo dobre wspomnienia związane z tamtym torem, na którym było wiele ścieżek do wyboru, wymagał on od zawodników dużej kreatywności i inwencji, co mi pasowało. Szczególnym dla mnie miejscem jest też Chorzów, gdzie w 1986 roku udało mi się wreszcie zdobyć tytuł indywidualnego mistrza świata - wspominał 22-krotny złoty medalista mistrzostw świata w różnych konkurencjach.

Mimo że Nielsen zakończył karierę już 16 lat temu, czarny sport wciąż jest obecny w jego życiu. Duńczyk chwali sobie przede wszystkim emocje związane z walką w cyklu Grand Prix.

- Wciąż mam bardzo emocjonalny stosunek do żużla, bo przecież to najlepsze, co mi się w życiu zdarzyło. Moja kariera dała mi mnóstwo satysfakcji i z nikim na świecie bym się za moje życie nie zamienił. Dlatego, choć mam teraz różne inne zajęcia, cały czas śledzę wydarzenia żużlowe. Myślę, że to wszystko idzie w dobrym kierunku. Mamy 12 rund Grand Prix, kilka w dużych miastach, stolicach - jak choćby sobotnia runda w Warszawie, na którą nie mogę się doczekać. Co dwa tygodnie kibice mają o czym rozmawiać i czym się emocjonować. Oczywiście kiedyś żużel też był fantastyczny: nigdy nie zapomnę atmosfery finału na Wembley z 1981 roku, który obejrzało 90 tysięcy kibiców. Dziś jednak formuła Grand Prix, w odróżnieniu od finałów jednodniowych, promuje równo, dobrze punktujących żużlowców. Szkoda, że za moich czasów nie zawsze tak było, bo może udałoby mi się zdobyć więcej tytułów - uważa Nielsen.

Były zawodnik Motoru Lublin i Polonii Piła odniósł się także do praktyki organizowania zawodów cyklu Grand Prix na torach "jednodniowych", takich jak choćby na Stadionie Narodowym w Warszawie. Nielsen uważa, że to dobry pomysł, choć początkowo organizatorzy muszą poradzić sobie z problemami związanymi z nawierzchnią.

- Początkowo, na stadionach dopiero witających cykl Grand Prix, na pewno mogą pojawiać się problemy z torem, jednak z latami coraz większe doświadczenie organizatorów sprawi, że warunki torowe będą na tych stadionach coraz lepsze. Szkoda, że sam nie załapałem się na jazdę na takich arenach jak w Cardiff, Kopenhadze czy Warszawie. Zawody w dużych ośrodkach to znakomita promocja żużla, zresztą łatwiej jest też choćby z dojazdem na te imprezy - twierdzi urodzony w Brovst były mistrz.

Źródło artykułu: