Australijczyk kolejny raz zaprezentował się z bardzo dobrej strony w barwach ŻKS-u ROW-u Rybnik. "Batch" przyznaje jednak, że wynik byłby znacznie lepszy, gdyby nie uszkodzona jednostka napędowa. - Nie był to do końca dobry występ. Przywiozłem tutaj jeden z silników z GP, ale pudło, w którym się znajdowało, zniszczyło się. Z silnikiem musiało stać się coś złego, bo kiedy zmieniłem na drugi, dwa ostatnie wyścigi już łatwo wygrałem. Nie wiem, co się działo z tym silnikiem w samolocie. Ogólnie nie było źle, ale meczu nie wygraliśmy - powiedział po niedzielnym spotkaniu Troy Batchelor.
[ad=rectangle]
Trener rybniczan, Jan Grabowski twierdził po meczu, że tor nie był najwyższej jakości. Podobne zdanie na ten temat miał Troy Batchelor, któremu i tak bardziej przypadła do gustu ostrowska nawierzchnia, aniżeli ta z Tampere. - Było trudno. Miał kilka wyrw. Widać było, że niektórzy zawodnicy mieli z tym problem, ale wiesz… Nie było tak źle jak wczoraj na GP - komentował Australijczyk.
Kolejne spotkanie rybniczan w ramach Nice Polskiej Ligi Żużlowej już 24 maja. Zawodnicy ŻKS-u ROW pojadą wtedy w Gnieźnie, gdzie będą chcieli odnieść pierwsze zwycięstwo w tym sezonie na obcym terenie. - Myślę, że jesteśmy w stanie tam wygrać. Mamy dobry zespół, dobrych zawodników. Na wyjazdach jest trudniej. Spójrz, w Bydgoszczy prawie wygraliśmy, tutaj też było blisko. Wierzę, że w końcu nam się uda. To nie są jakieś duże różnice punktowe, brakuje nam naprawdę niewiele. Może następnym razem każdy z nas zdobędzie po jednym punkcie więcej i w końcu wygramy - oznajmił "Batch".
Australijski zawodnik jest aktualnie wspólnie z Sebastianem Ułamkiem najskuteczniejszym zawodnikiem ŻKS-u ROW na wyjazdach. Owal w Gnieźnie również nie jest mu straszny. - Każdy tor lubię. Na każdym trzeba umieć jeździć. Dopóki wszystko odbywa się na zasadach fair play, wtedy jest ok. Chcę, żeby Rybnik wygrywał - zakończył Batchelor.