Mateusz Kędzierski: Po ciężkim i wyrównanym pojedynku przegraliście z zespołem z Zielonej Góry 42:48. W najmniej odpowiednim momencie przytrafiła ci się taśma. Jak na gorąco oceniasz ten mecz?
Tai Woffinden: Uważam, że nie był to aż tak ciężki mecz. W pierwszym swoim wyścigu przyjechałem za Jarkiem (Hampelem). Później trzy razy wygrałem i w ostatnim biegu dotknąłem taśmy. Niektórzy z naszej drużyny popełnili błędy i dlatego przegraliśmy. U siebie powinniśmy z łatwością wygrywać mecze.
[ad=rectangle]
Co możesz powiedzieć o sytuacji z wyścigu 15.? Dość długo czekaliśmy na decyzję sędziego odnośnie winowajcy przerwania tego biegu. Ostatecznie w powtórce wystąpił Piotr Protasiewicz, a ty zostałeś wykluczony. Słusznie?
- Jestem pewien, że wjechałem w taśmę. Wydaje mi się, że on (Piotr Protasiewicz) również jej dotknął. Taśma od czasu do czasu drgała na wietrze. Momentami mocno się ruszała i piekielnie ciężko było się skoncentrować na zamku od maszyny startowej, bo kątem oka widziałeś ruszającą się taśmę. Można było odnieść wrażenie, że idzie ona do góry.
Po twoim wykluczeniu na tor wyjechał młody Drabik. W trakcie walki z Hampelem wywrócił się, ale mało brakowało, a wyprzedziłby i jego i Protasiewicza. Po tym upadku straciliście szanse na dobry wynik. Jak ty z wysokości parku maszyn widziałeś tę sytuację?
- Z mojego punktu widzenia Maks zaczął łamać motocykl na wejściu w drugi łuk, ale nie zauważył, że jest tam Jarek. Kiedy zobaczył, że arek jest on tuż obok, zmienił pozycję swojego ciała i upadł. Ja również popełniłem w tym meczu błąd i wyciągnę z niego wnioski. Pozostali zawodnicy również powinni uczyć się na swoich błędach. Jeśli chcemy zakończyć ten sezon udanie, każdy z chłopaków musi zdobywać punkty. Dla mnie to katastrofa, że dotknąłem taśmy. Jestem totalnie rozczarowany, bo gdyby nie taśma, z łatwością mogłem wygrać ten wyścig. Znalazłem znakomite miejsce do startu, a widziałem, że Jarek nie może nic dobrego odnaleźć.
Swoje trzy wyścigi wygrałeś z olbrzymią przewagą nad rywalami. Jaki jest przepis na tak znakomitą jazdę?
- Czułem się dobrze podczas tych zawodów. Dysponuję świetnym sprzętem i wszystko pracuje jak należy.
Czy podczas meczu z ekipą z Zielonej Góry korzystałeś z silników, które były na miejscu - we Wrocławiu, czy startowałeś na silnikach z Grand Prix?
- Jeździłem na silnikach z Grand Prix.
Na tych samych co w Tampere?
- Tak jest. Przyleciały razem ze mną samolotem.
A czy podróż z Finlandii była dla ciebie męcząca?
- Tak (uśmiech). Trochę była męcząca. Tuż po zawodach w Tampere mechanicy zajęli się sprzętem, a ja razem z Maćkiem (Janowskim) poszliśmy coś zjeść do hotelu. Kiedy mechanicy skończyli pracę, zabrali nas i pojechaliśmy do Helsinek. Dojechaliśmy tam około 2:00 w nocy i poszliśmy spać. O 6:00 wstaliśmy na lot, więc przespaliśmy się cztery godziny. Po wylądowaniu w Berlinie wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do Wrocławia. Na miejscu przespałem się przez dwie godziny w hotelu, a po obiedzie przyjechałem na stadion. Szczerze mówiąc, przywykłem do tego typu podróży i nie sprawiają mi one aż takich trudności. Wiem co muszę robić, by zachować świeżość.
Na początku naszej rozmowy powinienem był ci pogratulować objęcia pozycji lidera w klasyfikacji generalnej cyklu Grand Prix. W Tampere zająłeś drugie miejsce, a zawody zakończyły się triumfem Nickiego Pedersena. Liczyłem, że po tej niefortunnej rundzie cyklu w Warszawie w końcu będziemy świadkami poważnego, ciekawego ścigania. Niestety tor w Finlandii na to nie pozwolił. Co możesz o nim powiedzieć?
- Moja praca polega na wyjechaniu na tor i ściganiu się na motocyklu. I to właśnie zrobiłem.
Wracając do meczu we Wrocławiu, po swoich wyścigach jeździłeś na jednym kole i zabawiałeś publiczność. Widać, że każdy pojedynczy bieg sprawia ci frajdę.
- Speedway to ciężki sport, ale jazda na motocyklu sprawia mi olbrzymią przyjemność, zwłaszcza teraz, kiedy jestem silny i zdrowy. Po zawodach w Tampere mam mały problem z ramieniem, ale podczas meczu we Wrocławiu było wszystko w porządku. Przed zawodami pomógł mi klubowy fizjoterapeuta. Jeżdżę na jednym kole zarówno przed wyścigiem, jak i po nim (śmiech). Każdy z zawodników może mieć frajdę z jazdy na żużlu. A jeśli ta frajda w jakiś sposób zostanie zabrana, jest wtedy dużo ciężej. Wielu zawodników jest wściekłych, gdy coś nie pójdzie po ich myśli. Ja po dotknięciu taśmy czekałem na światło, które sędzia zapali. Pojawiło się niebieskie, więc zostałem wykluczony. Skierowałem wzrok w dół i zakląłem. Jednak po pięciu minutach pogodziłem się z tym i stwierdziłem, że za tydzień będzie lepiej.
A czy ten tor był inaczej przygotowany niż przed tygodniem?
- Był troszeczkę inny, ale ja przystosowałem się do niego bardzo dobrze. Byłem szybki na dystansie, więc jestem zadowolony. Miałem trochę kłopotów w swoim pierwszym wyścigu. Mam tu na myśli wyjście spod taśmy. Ciężko było rywalizować z Jarkiem, bo jest on naprawdę znakomity na starcie.
Po przegranym spotkaniu ze SPAR Falubazem Zielona Góra nie możecie sobie pozwolić kolejne na porażki u siebie. Przed wami spotkanie z Unią Tarnów i musicie w nim pojechać na 100 proc.
- Ja zawsze daję z siebie wszystko. Speedway jest trudny - musisz ciężko pracować, by znaleźć się na szczycie. Na sukces składa się wiele rzeczy - motocykle, mechanicy, tunerzy, treningi, odpowiednia dieta. Jestem pewien, że nasi zawodnicy się nie obijają i będą punktować w tym meczu.
W dalszym ciągu nie ogarniam jednej kwestii. Tunerzy robią w sezonie dziesiątki jak nie Czytaj całość