Reprezentacja Polski przegrała półfinał w Gnieźnie ze Szwedami, gdyż po kontuzji Jarosława Hampela nie mogła zastępować go rezerwowym Krzysztofem Buczkowskim. Jak przyznał przewodniczący GKSŻ, Piotr Szymański, władze polskiego żużla już wcześniej zabiegały o zmianę regulaminu Drużynowego Pucharu Świata. Zdaniem Jerzego Kanclerza, sprawa ta świadczy dobitnie o tym, że GKSŻ i PZM nie mają na arenie międzynarodowej żadnej siły przebicia.
[ad=rectangle]
- Przepis o tym, że rezerwowy nie może wspomóc swojej drużyny w czasie zawodów jest absurdem, ale tak naprawdę sami jesteśmy sobie winni. Samo mówienie, że od paru lat się staramy to za mało. Powinny być widoczne jakieś efekty działań ze strony władz polskiego żużla. Szczerze mówiąc, dopiero gdy zobaczyłbym kwity i maile z odmowami, uwierzyłbym, że jakieś działania były przez polską stronę podejmowane. Co do zapewnień naszych oficjeli w tej sprawie, mam pewne możliwości - przyznał Jerzy Kanclerz.
Były żużlowy działacz ubolewa nad faktem, że Polska nie ma na arenie międzynarodowej większej siły przebicia. - Cenię Piotra Szymańskiego i innych naszych działaczy, którzy parę rzeczy na plus zmienili. Nie można mówić, że zasiadając we władzach takich organizacji jak FIM Europe nic nie robią, ale nie mają niestety żadnej siły przebicia. O zmianie regulaminu głośno jest dopiero teraz, gdy mleko tak naprawdę się rozlało. Szkoda, że wcześniej nie udało się niczego zrobić w tej sprawie - ocenił.
Dyrektor zarządzający BSI, Paul Bellamy zapowiada, że zmiana regulaminu będzie analizowana. Problem w tym, że zależy na niej głównie Polakom. - Taka kontuzja jak Hampelowi mogłaby przydarzyć się choćby Andreasowi Jonssonowi, ale Szwedzi i inne nacje nie mają takiego "ciśnienia" na Drużynowy Puchar Świata. To nie są już lata 70. czy 80. kiedy te zawody miały duży prestiż i znaczenie. Obecnie większość krajów traktuje DPŚ po macoszemu i widać to na przykładzie eliminacji. O złoto co roku walczą Polacy i Duńczycy. Pozostałym państwom, które nie mają tak szerokiej kadry klasowych zawodników, jazda w czterech tak naprawdę odpowiada. Uważam jednak, że rezerwowy, podobnie jak w zawodach Speedway Best Pairs Cup, powinien być obowiązkowy. Jak widać na przykładzie półfinału w Gnieźnie, takim regulaminem jaki mamy obecnie psuje się zawody i zniechęca kibiców do oglądania tej imprezy - skwitował Kanclerz.