Mariusz Staszewski nie był zadowolony ze swojego występu podczas meczu w Gdańsku. - Na razie coś tam próbuję. To dla mnie przyspieszona rehabilitacja i jak na stan mojego zdrowia, nie trafiam na odpowiednie tory. Gdziekolwiek jadę, są dziurawe tory i trudne warunki. Na chwilę obecną to nie dla mnie - przyznał szczerze wychowanek Stali Gorzów.
[ad=rectangle]
Zawodnik Kolejarza Intermarche Rawicz pod koniec marca złamał dwa kręgi szyjne i cztery piersiowe. Wydawało się, że będzie go czekała dużo dłuższa przerwa w startach. Na szczęście szybko wrócił na tor. - Nie mam czego żałować. Wszystko gra, tylko brakuje mi przede wszystkim objeżdżenia i fizycznej siły. Miałem w końcu dosyć poważną kontuzję - zauważył Staszewski.
W niedzielę żużlowiec klubu z Wielkopolski miał problemy z zawodnikami Wybrzeża Gdańsk. Ma on świadomość, że dużo mu brakuje do dyspozycji sprzed lat. - Patrząc na moją formę z ostatnich lat, aktualnie jeździecko jestem na 30-40 procent swoich możliwości. Teraz mamy dwa tygodnie przerwy. Mi każdy kolejny dzień daje dużo. Zostały trzy mecze, a ja mam świadomość, że jak bym nie wrócił teraz, to nie wiem czy w ogóle bym wrócił do ścigania - stwierdził Mariusz Staszewski.
Kolejny mecz Niedźwiadków odbędzie się 28 czerwca, kiedy rawiczanie podejmą Polonię Piła. Może on liczyć na jeszcze lepszy występ, niż w niedzielę. Wciąż nie brakuje mu motywacji. - Jazda mnie cieszy, chociaż nie cieszą mnie ciężkie tory (śmiech). Wcześniej lubiłem trudniejsze warunki, ale teraz nie mam na to siły. Szkoda, że w Gdańsku zatarło się coś w ostatnim biegu. Trener Dzikowski zrobił mi prezent, wystawiając młodzieżową parę, ale niestety - zakończył żużlowiec.