Mecz w Lublinie goście znad Bałtyku rozpoczęli bardzo słabo. Jednak po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją Kamila Pulczyńskiego gdańska ekipa zaczęła odrabiać część 12-punktowej straty. Wybrzeże mogło nawet doprowadzić do remisu, jednak w ostatnim biegu nie udało się parze z Gdańska wygrać podwójnie. Ostatecznie podopieczni Grzegorza Dzikowskiego zdobyli jednak w dwumeczu z Motorem punkt bonusowy i pozostali na fotelu lidera Polskiej 2. Ligi Żużlowej.
[ad=rectangle]
- Nie dość, że na początku meczu nie trafiłem w przełożenia, to w dodatku byłem zmęczony, ponieważ do Lublina jechałem 1300 kilometrów z sobotniego meczu Bundesligi. Początek był dla nas bardzo ciężki. Na szczęście w końcówce znalazłem odpowiednie ustawienia i motocykl zaczął jechać. Trochę pomogła nam też przerwa w zawodach, bo mieliśmy czas, żeby wszystko przemyśleć, zrobiliśmy spotkanie drużyny, pogadaliśmy, kto w jaką stronę szedł z przełożeniami - czy wyżej, czy niżej - i doszliśmy do tego, co mamy zrobić. To pod koniec meczu zagrało na naszą korzyść i końcówkę pojechaliśmy dobrze - mówi doświadczony Rosjanin.
Mimo, że gdańszczanie przegrali w Lublinie, po spotkaniu nie byli w bardzo złych humorach. Wybrzeże wciąż jest na czele tabeli, a w dodatku prawdziwa gra o awans do Nice PLŻ rozpocznie się dopiero w play-offach. Jak przewiduje Gafurow, w finale PLŻ2 spotkają się właśnie ekipy z Gdańska i Lublina.
- Szkoda, że zabrakło nam trochę, aby wygrać w Lublinie, ale myślę, że jeszcze spotkamy się w finale. Na razie jednak tak dużo o tym nie myślimy, jedziemy w każdym meczu po swoje. Chcemy wygrywać, pokazać fajną walkę, żeby kibice z Gdańska mieli powody do radości. To dla nich się ścigamy i będziemy się starać dalej zwyciężać - twierdzi Gafurow.
Bzdury ze Lublin jest zadluzony... Regularnie splacane dlugi, aktualnym zawodnikom tez jest placone. Ja mam znajomosci w klubie( rac Czytaj całość