Mateusz Makuch: Panie trenerze, w Częstochowie w eliminacjach MMPPK tarnowska młodzież zdobyła 15 punktów i awansowała do finału. Mówiło się, że wasza formacja juniorska będzie odstawać w Ekstralidze a chociażby Ernest Koza udowodnił, że tak nie będzie.
Paweł Baran: No właśnie nie wiem, dlaczego wszyscy tak naszych młodzieżowców przekreślali przed sezonem. Słyszałem, że to będzie nasza pięta achillesowa, że będą najsłabsi. To jest sport żużlowy. Przez trzy lata mieliśmy mocnych juniorów w Tarnowie, bo byli Maciej Janowski i Kacper Gomólski. Naszym wychowankom trudno było się przebić. W tym roku jest inna sytuacja finansowa i kadrowa, i chłopaki dostają szanse. O ile na wyjazdach mamy problemy, ale to też wynik braku doświadczenia i objeżdżenia, o tyle na tarnowskim torze dobrze sobie nasi młodzieżowcy radzą.
[ad=rectangle]
Chyba dodatkowo bardziej cieszy to, że są to wasi wychowankowie, którzy, tak jak Ernest Koza, potrafią pojechać takie kapitalne zawody jak te z KS Toruń.
- Tak. To były rewelacyjne zawody w jego wykonaniu, z Lesznem było już słabiej, ale nie można tego rozpatrywać jakimiś kategoriami. Potem pojawiają się jakieś głupie teksty i komentarze obrażające go. To jest nie fair. Tak mówią ci, co się na sporcie nie znają. Ktoś, kto się nie zna to będzie komentował jak mu wiatr zawieje. Nie można na to patrzeć, tylko należy robić swoje. Każdy ma swoje cele, chce do nich dążyć i my to czynimy.
Wy przegraliście ostatnie spotkanie ligowe u siebie z Fogo Unią Leszno. Co dalej? Czy nadal liczycie na play-offy?
- Tak jak przed chwilą panu powiedziałem, to jest sport. Oczywiście smucimy się, że przegraliśmy ten mecz, ale nie możemy też z tego powodu robić wielkiej tragedii. Nie możemy szukać nie wiadomo czego i wzajemnie się obwiniać po jednym przegranym spotkaniu na własnym torze. Uderzamy się w pierś i wyciągamy wnioski na przyszłość.
Tym bardziej, że nie przegraliście z outsiderem, tylko bardzo mocnym rywalem.
- Otóż to. Fogo Unia Leszno potwierdziła, że są silnym zespołem. Trudno mówić, że powinęła im się noga we Wrocławiu, bo pamiętajmy, że się tam porozbijali i nie wiadomo, jakby się mecz potoczył, gdyby do jego końca pojechali w pełnym składzie. Mówienie o play-offach nie jest wyssane z palca, to nie są marzenia i bujanie w obłokach. Oczywiście nie ułatwiliśmy sobie sprawy, ale nadal jest to wykonalne.
Na waszą korzyść przemawia nieobliczalność, bo potrafiliście wysoko wygrać w Grudziądzu, gdzie nie ukrywajmy, faworytami nie byliście.
- Na chwilę obecną tak jak my pojechaliśmy w Grudziądzu nikt nie jest się w stanie przybliżyć. To tym bardziej pokazuje, że w naszej drużynie drzemie spory potencjał…
Ostatnio do waszego składu wrócił Leon Madsen, który od razu zdobył najwięcej punktów w drużynie.
- Dokładnie i to cieszy, że wrócił mocny Leon Madsen. Jest to budujące. Nie będziemy do kolejnych meczów podchodzić na zasadzie, że my musimy. Walczymy, chcemy zrobić wszystko, by awansować do play-offów, ale powiem to po raz kolejny, to jest sport żużlowy…
I tak jak w każdej dyscyplinie potrzeba szczęścia.
- Też. Bez wątpienia w sporcie szczęście jest potrzebne.
Przed wami mecz z MRGARDEN GKM-em Grudziądz 19 lipca. Jak będziecie się przygotowywać do tego spotkania?
- Teraz czeka nas trochę dłuższa przerwa od ligi, ale zawodnicy cały czas są w rytmie startowym. Młodzieżowcy jeżdżą niemalże cały czas. Trwają rozgrywki w Anglii, Danii, Szwecji, ponadto Janusz Kołodziej z Martinem Vaculikiem będą brali udział w 2. Finale SEC-u. Po drodze jest jeszcze finał IMP, czyli to nie jest tak, że na te trzy tygodnie zawodnik wchodzi do warsztatu i odpoczywa. Owszem, odpoczywamy od ligi, jedziemy swoje zawody, a przed spotkaniem w PGE Ekstralidze zrobimy zgrupowanie takie, jak zawsze przed meczami w Tarnowie. Trenujemy, przygotowujemy się i walczymy.
Wspomniał pan o Januszu Kołodzieju i Martinie Vaculiku. Kołodziej w ostatnim meczu zdobył 6 punktów i 2 bonusy, natomiast Słowak, który przyzwyczaił do tego, że jest w Tarnowie niepokonany, 9+1. Pojawiły się głosy, że w obu teamach były jakieś problemy. Rzeczywiście coś było na rzeczy, czy po prostu taka dyspozycja dnia?
- Martin może miał problem z momentem startowym, ale po jego jeździe było widać, że zostawił kawał serducha na torze. Walczył jak lew i to też pokazuje, że gdyby było bardzo źle to nawet nie podjąłby walki. Kiedyś już mówiłem, że nie wszystko zależy od zawodnika. Zwłaszcza teraz. W obecnych czasach bardzo dużo zależy od sprzętu. Jeśli wszyscy mają dostęp do najlepszych części i przed taśmą ustawi się czterech zawodników z najlepszymi silnikami to i tak któryś z nich wygra, a któryś będzie ostatni. Może się zdarzyć tak, że będzie jakiś problem z motocyklem, bo to nie jest dziełem przypadku, że Janusz, czy Martin nie są w stanie u siebie na torze wygrać biegu.
Ale Janusz Kołodziej już fajnie w swoim ostatnim biegu powalczył. Nie żałował pan potem, że nie postawił na niego w wyścigach nominowanych?
- Teraz można gdybać. Tak naprawdę analizując każdego zawodnika to wszyscy pojechali równo. Pojechałby Janusz, ale jakby mu się nie udało zrobić punktów to byłyby pytania, czemu nie pojechał Kenneth Bjerre, jak poradził sobie z Pawlickim, czy walczył jak równy z równym z Nickim Pedersenem. Przy przegranym meczu zawsze jest wiele różnych pytań, czemu było tak, a nie inaczej. Nikt nie jest alfą i omegą.
Jednak Artur Mroczka w 15. biegu to było zaskoczenie.
- Cóż, chciałem to tak taktycznie rozegrać i myślałem, że podjąłem dobrą decyzję.
Nie robi błędów ten, co nic nie robi.
- Tak jest. A gdyby to wypaliło, gdybyśmy wygrali w 14. wyścigu 5:1 to w 15. potrzebowalibyśmy jedynie dwóch punktów.
Obserwując obsadę biegów nominowanych można było odnieść wrażenie, że postawiliście wszystko na jedną kartę w 14. biegu.
- Tak było. W 15. nasi rywale desygnowali Nickiego Pedersena i Emila Sajfutdinowa a ich przywieźć podwójnie to było tego dnia mission impossible. Liczyłem jednak, że będzie możliwość tę parę rozdzielić. Nasze szanse upatrywałem w biegu 14., że tam Martin Vaculik wygra start, a Kenneth Bjerre pojedzie po dużej. Niestety dla nas, tak się nie stało.
Czyli z optymizmem spoglądacie w przyszłość i jedziecie swoje.
- Oczywiście, że z optymizmem. Po meczu można pogdybać, należy wszystko przeanalizować, wyciągnąć odpowiednie wnioski, ale nie rozpamiętywać, dlaczego nie wygraliśmy. Gdybyśmy cały czas wracali do jednego spotkania i zastanawiali się nad porażką, to nigdy byśmy z dołka nie wyszli. Spójrzmy na tegoroczne wyniki. Unia Leszno wysoko wygrała w Zielonej Górze z Falubazem, a przegrała u siebie z KS Toruń. Falubaz z kolei, który boryka się z kontuzjami i to im na pewno nie pomaga, pojechali do Torunia i gdyby nie błąd Krystiana Pieszczka to sprawiliby niespodziankę na Motoarenie. Dlatego cieszmy się z tego, że jeszcze sport żużlowy jest tak nieprzewidywalny, że wszystko może się zdarzyć i każdy z każdym może wygrać.
A zgadza się pan z tym, że trudno jest wygrać wszystkie spotkania u siebie, nawet posiadając nie wiadomo jak spory atut własnego toru?
- Zgadzam się z tym stwierdzeniem. Wystarczy popatrzeć na składy personalne drużyn. W żużlu jest też tak, że posiadając bardzo mocną piątkę seniorów, któryś z nich może słabiej pojechać. W tamtym roku jako Unia Tarnów byliśmy drużyną kompletną, a dla przykładu - na wyjeździe słabiej pojechał Artiom Łaguta, to nadrabiał Krzysztof Buczkowski. Z kolei później przychodziło do meczu u nas, Krzysiek miał gorszy dzień a Artiom był nie do złapania. Liderzy w osobach Grega, Martina i Janusza robili swoje. Reszta się uzupełniała, było też wsparcie w juniorze Kacprze Gomólskim. Personalnie jesteśmy słabszą drużyną w porównaniu do poprzedniego sezonu, ale ambitną i waleczną.
Jak takie beztalencie jak Baran (ma gość tupet)może zostać trenerem?
Na trenera nie ma dobrych"papierów".
Był beznadziejnym zawodnikiem,ot typowe beztalencie.
I takie zero pcha się bezczelnie na trenera..((
O sprzedawczyku Cierniaki nie wspomnę..raz na zawsze powinien zniknąć z nazwy Unii Tarnów...(((
Co tu dużo gadać..jaki nędzny prezes SADY - były sprzedawca pamiątek stadionowych - taki i nędzny trener..
Gdzie oni maja odrobinę honoru czy uczciwości..byłe do KORYTA>>!!!!
To główny powód słabości Jaskółek Czytaj całość