Piotr Walkowiak: Fogo Unia Leszno po dziewięciu rozegranych meczach ma siedem zwycięstw i dwie porażki. Czy przed sezonem bralibyście taki bilans w ciemno?
Ireneusz Igielski: Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Jednym z naszych założeń było to, aby spokojnie dojechać do play-offów, a drugim - by wygrać rundę zasadniczą. Te cele nie zmieniły się w trakcie sezonu i dalej będziemy do tego dążyć. Cały ten etap przygotowań polega właśnie na tym, by fazę medalową rozpocząć z pozycji numer jeden.
[ad=rectangle]
Czy w przypadku wyjazdowego meczu w Grudziądzu liczył się tylko efekt końcowy, czy była także analiza tego, jak Uniści stracili w przeciągu całych zawodów 14 punktów przewagi?
- Było myślenie jak to się stało, że straciliśmy taką przewagę, ale pozostaliśmy w pełni skupieni. Myślę, że było to widać w kolejnym meczu w Tarnowie, który jest bardzo ciężkim terenem. Cały mecz był na styku. Najpierw prowadzili gospodarze, później my mieliśmy przewagę. Ostatecznie zdobyliśmy pełną pulę punktów. Podobna sytuacja miała miejsce także wcześniej. Nie wyszedł nam mecz u siebie z Toruniem, ale już w kolejnym meczu w Zielonej Górze pokazaliśmy, że potrafimy się dodatkowo zmobilizować i odbiliśmy sobie te "oczka".
W dwóch ostatnich meczach wyjazdowych (w Grudziądzu i Tarnowie) nie został w pełni wykorzystany potencjał Piotra Pawlickiego, który jeździł zaledwie cztery razy, a w meczu z Jaskółkami miał na swoim koncie przecież same "trójki".
- Mi tę sytuację ciężko skomentować, ponieważ na żadnym z tych dwóch meczów nie było mnie w parkingu. Nad zawodnikami czuwali trener z menedżerem. Oni byli z nimi w bezpośrednim kontakcie. Zakładam więc, że wszystko było ustalone i nie było tak, że nikt o niczym nie wiedział. Trzeba też przypomnieć, że Piotrek wrócił do ścigania po dwóch ciężkich upadkach. W tej sytuacji nie doszukiwałbym się więc tutaj rzeczy, które mogliśmy zrobić źle.
Wielokrotnie można było usłyszeć, że nowa twarz Fogo Unii - Tomas Hjelm Jonasson wniósł świeżą krew do drużyny. Jakby pan jednak ocenił sportową dyspozycję szwedzkiego żużlowca?
- Wydaje mi się, że jego forma będzie wciąż rosnąć. To jest generalnie ciężki sezon dla niego, ponieważ startuje również w cyklu Grand Prix. Tomas szuka cały czas stabilności. Dwa biegi może mieć słabsze i wydawać by się mogło, że nic więcej nie jest w stanie wskórać, aż tu nagle wygrywa wyścig. Tak naprawdę w tym przypadku z formą celujemy jednak na początek września i cztery mecze w play-offach.
Czy po słabszym meczu Jonassona w Tarnowie można spodziewać się powrotu do składu Tobiasza Musielaka?
- Do kolejnego meczu mamy dwa tygodnie, więc tak naprawdę wszystko się może zdarzyć. Sport żużlowy jest na tyle nieobliczalny, że trudno podejmować takie decyzje już teraz.
W tym momencie zespół ciągnie Nicki Pedersen. Nieco w cieniu został Emil Sajfutdinow, który miał być przecież wiodącą postacią Byków.
- Oczywiście miał być on jednym z liderów tego zespołu. Trzeba jednak zauważyć, że początek sezonu nie poszedł po jego myśli. Przytrafiło mu się złamanie obojczyka, później także kolejny wypadek we Wrocławiu. O Emila jednak jestem spokojny. Niejednokrotnie już udowadniał, że w kluczowych momentach możemy liczyć na jego pomoc. Siła Byków polega właśnie na tym, że gdy jeden z zawodników nieco słabiej pojedzie, zastąpić go potrafi choćby Piotrek Pawlicki. Do tego mamy też Nickiego Pedersena, o którym mówiło się w zeszłym roku, że nie sprawdzał się w wyścigach nominowanych. W tym sezonie wygląda to już znacznie lepiej. Mecze rozgrywają się głównie w ostatnich biegach i mnie cieszy to, że tak naprawdę w każdym momencie ktoś jest w stanie wyskoczyć.
Z łatwością można dostrzec, że Nicki Pedersen zdobywa większą liczbę "oczek" startując w parze z Tomasem Jonassonem, aniżeli Tobiaszem Musielakiem. Czy jest tym choć trochę przypadku?
- Nicki z Tomasem na pewno dużo więcej rozmawiają. Aczkolwiek z drugiej strony odkąd Tobiasz objął funkcję kapitana zespołu, stara się bardziej angażować w życie drużyny i przekazywać dużo pozytywnych wibracji. Wracając do pytania, to jednak Tomas już przed sezonem mówił, że z Nickim jeździ mu się w parze bardzo dobrze, że mieli także okazję do wspólnej jazdy w poprzednich sezonach, przez co na pewno lepiej się rozumieją. Trener Jankowski i Adam Skórnicki muszą na bieżąco śledzić formę zawodników i tak dobierać pary, aby nie tylko sobie zawodnicy nie przeszkadzali, ale także, żeby sobie pomagali.
PGE Ekstraligi wróci 19 lipca. Czy ten okres może zaszkodzić Bykom? Czy nie opuści ich szczęście, które - trzeba szczerze powiedzieć - nie opuszczało ich w ostatnich wyjazdowych spotkaniach?
- Szczęściu też trzeba czasem pomóc. Cała drużyna układa jednak nam się bardzo dobrze, mamy w drużynie dobrego ducha i to też nie jest dzieło przypadku, że mamy tyle wygranych meczów.