Czy IMME zaskarbią serca kibiców?

Patrząc na listę startową, 2 sierpnia w Lesznie zostanie rozegrany jeden z najciekawszych turniejów tego sezonu. Indywidualne Międzynarodowe Mistrzostwa Ekstraligi walczą obecnie o zyskanie prestiżu.

W pierwszych czternastu latach funkcjonowania Ekstraligi nie rozgrywano turnieju, który wyłonił najlepszego zawodnika startującego na torach w najwyższej klasie rozgrywkowej. Przełom nastąpił dopiero w ubiegłym sezonie, gdy pierwszą edycję Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostw Ekstraligi rozegrano na torze w Tarnowie.
[ad=rectangle]
Podobna formuła imprezy doskonale jest znana kibicom i zawodnikom na Wyspach Brytyjskich, gdzie od dłuższego czasu odbywają się Indywidualne Mistrzostwa Elite League. Minie jednak trochę czasu, nim także w Polsce turniej ten cieszyć się będzie dużym prestiżem. Organizatorzy robią co w ich mocy, by tak się stało. Zawody transmitowane są na antenie nSportu+, gdzie zobaczyć można na co dzień mecze ligowe. Emocje na torze gwarantuje natomiast obsada zawodów, w której znalazło się piętnastu najlepszych żużlowców rozgrywek pod względem średniej biegopunktowej. - Pod tym względem dokonaliśmy drobnej zmiany. W poprzednim roku w turnieju występowało po dwóch zawodników z każdego klubu. Tym razem nie patrzyliśmy na przynależność klubową, tylko zaprosiliśmy tych najlepszych - wyjaśnił wiceprezes rozgrywek, Ryszard Kowalski.

Niestety dla IMME, powstających w ostatnich latach imprez żużlowych jest stosunkowo dużo. Jak widać choć by na przykładzie FIM World Speedway League, niekoniecznie cieszą się one zainteresowaniem ze strony kibiców. Turniej w Tarnowie, który rozegrano w ubiegłym sezonie zgromadził na trybunach sześć tysięcy widzów. Frekwencja ta wydaje się być nie najgorsza jak na debiut tej imprezy. Problem pojawi się jednak wtedy, gdy kolejne edycje IMME nie zgromadzą większej liczby kibiców.

Ubiegłoroczny turniej IMME w Tarnowie oglądało z trybun sześć tysięcy kibiców
Ubiegłoroczny turniej IMME w Tarnowie oglądało z trybun sześć tysięcy kibiców

Stawka tego turnieju nie ustępuje niczym SEC czy Speedway Grand Prix. Kibice w ośrodkach żużlowych są jednak przyzwyczajeni do tego, że takich zawodników jak Tai Woffinden, Emil Sajfutdinow czy Martin Vaculik oglądają na co dzień. Faktem jest również to, że sami żużlowcy traktują raczkujący projekt IMME - przynajmniej na razie - ulgowo. Z tego względu Ekstraliga nie będzie oszczędzać na nagrodach finansowych. W zależności od kontraktu danego zawodnika, w przypadku dobrego występu w IMME będzie mógł on zarobić kilkadziesiąt tysięcy złotych.

To, że turniej zostanie rozegrany w Lesznie, a nie jak początkowo planowano - w Gorzowie, może pomóc w wypromowaniu imprezy. Kibice z południa Wielkopolski nie mieli bowiem w ostatnich latach wielu okazji do oglądania tego typu zawodów. - W naszym mieście od 2012 roku nie mieliśmy turnieju z tak silną stawką - przyznał prezydent Łukasz Borowiak. Wcześniej, gdy Leszno organizowało Grand Prix i DPŚ, miasto i klub były chwalone za wzorową organizację i frekwencję na stadionie. Czy tym razem będzie podobnie? Organizatorzy muszą liczyć na to, że kibiców nie zniechęcą stosunkowo wysokie ceny biletów. Wejściówki bez zniżek rozpoczynają się od pięćdziesięciu złotych.

Źródło artykułu: