To właśnie tutaj kariera 24-latka nabrała rozpędu. Po kilku słabszych latach rękę po "Tiomkę" wyciągnął przed sezonem 2013 Marek Cieślak. Zaufał mu, a ten odwdzięczył mu się kapitalną jazdą. Od tej pory młodszy z braci Łagutów nie schodzi poniżej bardzo dobrego poziomu. - Do Tarnowa przyjeżdżam jak do domu. Kiedy podróżowaliśmy busem strasznie się cieszyłem ponieważ dawno nie pokonywałem tej trasy, która była mi swego czasu doskonale znana. Zawsze się tutaj świetnie czułem, kibiców również wspominam miło - powiedział.
[ad=rectangle]
Jeszcze w połowie minionych rozgrywek Artiom stanowczo deklarował chęć dalszej współpracy z tarnowskim klubem. Bardzo mu zależało na przedłużeniu umowy. Za rozmowy z zawodnikiem wzięto się jednak dopiero po zakończeniu sezonu. Kiedy wydawało się, że do porozumienia brakowało bardzo niewiele, zawodnik w ostatniej chwili rozmyślił się i podpisał umowę z Grudziądzem. Teraz nie jest zbyt rozmowny w temacie ewentualnego pozostania bądź przenosin do innej drużyny. Jego myśli zaprzątają inne sprawy. - Zobaczymy co się stanie w przyszłości. Na razie nie chcę nic mówić. Wszystko okaże się po zakończeniu sezonu. Na razie skupiamy się na tym żeby utrzymać dla Grudziądza Ekstraligę. Wygląda na to, że do końca będziemy walczyć o byt z Rzeszowem. My postaramy się zwyciężyć pozostałe spotkania u siebie. Zdajemy sobie jednak sprawę, że będzie potwornie ciężko - oznajmił.
Początek zawodów w Tarnowie był dla Łaguty nieudany. Z biegiem czasu widzieliśmy już jednak zawodnika, który czarował swoją jazdą miejscowych kibiców w latach 2013-14. Na koniec pozbawił nawet kompletu "oczek" niesamowicie szybkiego na swoim własnym terenie Martina Vaculika. Jak się okazało początkowo szyki Rosjaninowi pomieszały przedmeczowe opady deszczu. - Na otwarcie tor był bardziej przyczepny, inny niż zazwyczaj, stąd moja wpadka. Potem zrobił się już taki jak rok czy dwa lata temu. Dlatego to mi pasowało. Ale muszę zaznaczyć, że przed drugim swoim biegiem zmieniłem praktycznie wszystko łącznie z motocyklem. Przerzuciłem cały park maszyn. W ruch poszły zębatki, dysza i zapłon - wymieniał.
Rosjanin zdobył w sumie trzynaście punktów, ale żaden z jego kolegów nie potrafił się zbliżyć do jego dorobku, choć starał się im pomagać. - Koledzy oczywiście pytali mnie o rady, a ja próbowałem im podpowiadać. Osobiście też nie byłem do końca zadowolony ze swojej postawy i sam szukałem prędkości - wyjaśniał.
Słynący z rozbrajającej szczerości jeździec liczył, że po ulewach gospodarze stracą atut swojego toru. - Właśnie tak myślałem (śmiech). Jak padał deszcz to Tarnów jeździł zawsze słabo. Wystarczy przypomnieć ostatni rok i mecz z Lesznem. Po opadach przygotowano inny tor i przegraliśmy. Jeszcze wtedy było zimno. Podobnie sytuacja wyglądała dwa lata temu. Przyjechała Stal Gorzów, a my całe zawody szukaliśmy przełożeń - przypominał.
Nie ulega wątpliwości, że owal w Mościcach należy do jednych z ulubionych byłego stałego uczestnika cyklu Grand Prix. Dodatkowo zadaje kłam pewnej teorii, która się ciągnie za tym torem. - Po prostu kocham takie duże obiekty. Na nim akurat pasuje mi wszystko. Ze startu przyczepnie, na trasie też delikatnie "pod kółeczko", jest wiele ścieżek i można wygrać z każdym nawet po przegranym wyjściu spod taśmy. Dlatego nie zgadzam się z opiniami, że po przespaniu startu nie da się wyprzedzić, bo jest beton. Podkreślam tarnowski tor sprzyja walce - zaznaczył.
- W Grudziądzu jest zupełnie inny tor. To mały obiekt, z krótkimi prostymi, trudno za kogoś wjechać. Mimo to trzeba umieć jeździć na każdym obiekcie - starał się porównywać.
Skrót meczu Unia Tarnów - MRGARDEN GKM Grudziądz
{"id":"","title":""}
Źródło: x-news/PGE Ekstraliga