Leszczynianie w środę bardzo pewnie czuli się na Stadionie im. Edwarda Jancarza. Wynik każdego z czwórki zawodników był dwucyfrowy, a u niektórych zapowiadało się nawet na komplet. Dzięki tej wygranej Fogo Unia Leszno przedłużyła jeszcze swoje szanse na awans do finału Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski.
[ad=rectangle]
- Jechaliśmy pierwszy raz w pełnej obsadzie i cieszę się, że wreszcie chłopacy wyleczyli kontuzje. Pokazali się z dobrej strony. Jesteśmy zadowoleni z wyniku, ale zawsze mogło być lepiej - mówił po zawodach Roman Jankowski.
Jednym z powracających po urazie był Dominik Kubera, dobrze pokazał się ligowiec Bartosz Smektała, a z kolei jeżdżący w MRGARDEN GKM Grudziądz Marcin Nowak był bliski kompletu, ale dwukrotnie musiał uznać wyższość Adriana Cyfera. Kuzyn Krzysztofa Kasprzaka miał gorszą drugą połowę zawodów. - Troszkę mu te dwa ostatnie wyścigi nie poszły tak, jakby chciał. Wnioski na pewno będą z tego wyciągnięte. Być może zrobił korektę nie w tę stronę, którą powinien - stwierdził trener Byków.
W dwóch poprzednich rundach triumfowała ekipa Hawi Racing Team Opole, która w Gorzowie pauzowała. Drużynę z Wielkopolski przerwa czeka natomiast w Rawiczu, ale wciąż liczą się w walce o awans do finału. - Będziemy robić wszystko, żeby awansować. Następne zawody mamy w środę w Lesznie i będziemy chcieli wygrać. Nie jedziemy do Rawicza i wszystko zależy, jak pojedzie jeszcze Opole - przypomniał szkoleniowiec Unii.
Były żużlowiec zwrócił też uwagę na nowinki regulaminowe. Z jednej strony przepis o minimum trójce zawodników pomógł leszczynianom, ale gdyby tylko mogli, to podeszliby bardziej szkoleniowo do tych turniejów. Są jednak drużyny, które wykorzystują ten zapis, by wygrywać trójką solidniejszych młodzieżowców. - Ten regulamin nie jest do końca sprawiedliwy. W przypadku kontuzji, gdy nie ma czterech zawodników, a jest trzech dobrych, to jest to dobre rozwiązanie. Lepiej nawet jechać w trójkę, kiedy ten czwarty jest słabszy, żeby ten wynik był lepszy. Nacisk kładę jednak na to, aby moi zawodnicy startowali jak najwięcej. Gdyby nie kontuzje, to od początku byśmy jechali w czwórkę i ten wynik byłby inny - zakończył Roman Jankowski.