Istnieje spore prawdopodobieństwo, że cykl o Indywidualne Mistrzostwo Świata zawita w przyszłym roku do jedynie dwóch polskich miast - Torunia i Warszawy. Gorzowianie, których licencja z BSI wygasa po tym sezonie, poważnie zastanawiają się nad rezygnacją z organizowania Speedway Grand Prix. Jak zaznacza prezes MONEYmakesMONEY.pl Stali Ireneusz Maciej Zmora, klub nie jest w stanie samodzielnie udźwignąć ciężaru finansowania turnieju SGP ze względu na wysokość opłat za prawa do jego organizacji.
[ad=rectangle]
- Myślę, że deklaracja gorzowian jest dobrym sygnałem - ocenia ekspert naszego portalu, Krzysztof Cegielski. Zaznacza on, że czasy, kiedy polskie ośrodki żużlowe licytowały się i przepłacały za organizację SGP najprawdopodobniej bezpowrotnie minęły. - Wygląda na to, że wszystkie kluby i miasta zaczynają patrzeć na tę sprawę podobnie. Uważam, że turnieje Grand Prix powinny być w Polsce jak najbardziej organizowane, ale nie należy przepłacać, tylko działać w tej sprawie w sposób przemyślany. Myślę, że gorzowianie doświadczy już wszystkiego co dobre i złe w Grand Prix, mają swoje doświadczenia i po prostu wyciągają wnioski. Niewykluczone, że jest to sposób na przekazanie informacji, że jesteśmy zainteresowanie organizacją turniejów w kolejnych latach, ale nie na takich zasadach jak obecnie - zaznacza.
Jak przyznał w rozmowie z naszym portalem Ireneusz Maciej Zmora, wpływ na decyzję gorzowian o prawdopodobnej rezygnacji z cyklu SGP miał także przebieg kwietniowego turnieju na Stadionie Narodowym. - Nie mówię, że jest tak akurat w przypadku Stali, ale od dłuższego czasu się obawiałem, że nieudane zawody w stolicy będą w różny sposób później wykorzystywane. Gdy będzie się działo coś złego wokół samego Grand Prix bądź naszej dyscypliny, turniej w Warszawie może być przypominany. Myślę, że już teraz niektórzy sponsorzy próbują wytłumaczyć się z tego, dlaczego nie chcą wspierać sportu żużlowego odnosząc się do kwietniowych wydarzeń na Stadionie Narodowym. Najłatwiej jest stwierdzić, że jeśli w speedwayu dochodzi do takich rzeczy, to oni nie chcą w nich uczestniczyć. Warszawa miała być promocją i pomocą dla żużla przy kolejnych przedsięwzięciach. Dzieje się jednak to, czego się obawiałem i kwietniowe wydarzenia są wykorzystywane w drugą stronę - kwituje Krzysztof Cegielski.
Podobno działają zasady rynku..
Tylko nie w FIM i PZMot.