Falubaz nie bez szans w Gorzowie. Chomski: Do każdego trzeba podchodzić z respektem

W niedzielę w ramach 12. kolejki PGE Ekstraligi dojdzie do 88. już starcia pomiędzy Stalą Gorzów a Falubazem Zielona Góra. Dla obu drużyn będzie to mecz o bardzo wysoką stawkę.

Gospodarze najbliższego pojedynku wciąż są w walce o awans do play-off, ale równocześnie bronią się jeszcze przed spadkiem. Z kolei zielonogórzanie chcą utrzymać swoje miejsce w pierwszej czwórce, choć mocno skomplikowali swoją sytuację ostatnimi meczami.
[ad=rectangle]
Derby od lat elektryzują kibiców nie tylko w województwie lubuskim, ale i w całej Polsce. Niedzielne starcie będzie walką nie tylko o dwa punkty meczowe i bonus, ale właśnie o wspomniany wyżej cel, jakim jest play-off. Od rezultatu derbów może zależeć dalsza przyszłość obu klubów w PGE Ekstralidze. Ciśnienie jest spore, jednak przygotowania toczą się normalnym rytmem. - Powtórzę się: zawodnicy są w cyklu startowym i nie ma praktycznie dnia bez udziału naszych żużlowców w zawodach. Do tego Grand Prix w piątek i sobotę. Przygotowania zaczęliśmy w ubiegłym tygodniu. Etapami, w zależności od możliwości czasowych zawodników, trenowali Zmarzlik i Kasprzak. W ubiegłym tygodniu jeździli pozostali, a w tym planuję w piątek taki generalny trening. Oprócz zawodników z Grand Prix, to pozostałych będę miał do dyspozycji - powiedział na przedmeczowej konferencji Stanisław Chomski.

Trener MONEYmakesMONEY.pl Stali Gorzów nie po raz pierwszy już zwrócił uwagę na układ terminarza. Żółto-niebiescy u siebie radzili sobie bardzo dobrze, ale przy Śląskiej pojadą teraz po raz pierwszy od miesiąca. Czy to będzie miało wpływ na postawę zawodników? - Trudno powiedzieć. Można by się doszukiwać różnych podtekstów, ale to wróżenie z fusów. Taka to jest dyscyplina sportu, że nie ma rytmu startowego. Nawet Grand Prix było co dwa tygodnie z przerwą na Puchar Świata, a teraz jest co tydzień, co też nam utrudnia pracę. Miesiąc przerwy na własnym torze... no tak został skonstruowany ten kalendarz, którego kręgosłupem są imprezy międzynarodowe, a dopiero potem ligi i inne turnieje. Wszyscy zawodnicy, nawet ci z drugiej linii, jeżdżą i to jest bardzo ważne. Treningi na własnym torze mają utwierdzić w tym, że wszystko ze sprzętem i torem jest okej. Pogoda jest przeróżna, trzy mecze mieliśmy zagrożone, ale daliśmy sobie radę u siebie. Aura jest zagrożeniem, ale postaramy się poradzić sobie z tym. Zobaczymy jednak, jak to będzie - skomentował szkoleniowiec.

Gorzowianin nie dokonał żadnych zmian w składzie po ostatnim spotkaniu w Lesznie za wyjątkiem zamiany miejscami juniorów. To oznacza, że kolejną szansę otrzyma dwójka Piotr Świderski i Tomasz Gapiński, a w drużynie nie znalazł się Linus Sundstroem. Nie jest jednak wykluczone, że będzie to wyglądało inaczej. - Wszystko jest możliwe. Mamy regulaminową możliwość dokonania dwóch zmian. Wszyscy, którzy są do dyspozycji, mają być na piątkowym treningu i tam zostanie podjęta ostateczna decyzja. Skład na papierze nie oznacza, że taki sam wyjedzie w niedzielę na tor. Nie mniej jednak może być jedna zmiana: Linus Sundstroem wskoczy za kogoś. Oby to były zmiany jakościowe, a nie ilościowe - stwierdził 58-latek.

Przy każdej takiej decyzji rozpoczyna się dyskusja na temat siły drugiej linii w Stali. Problem jest jednak dużo szerszy, bo słabsze momenty mieli ostatnio również Niels Kristian Iversen i Bartosz Zmarzlik. Wciąż bardzo chimerycznie, z pojedynczymi przebłyskami, jeździ Krzysztof Kasprzak. Później brakuje tych kilku punktów do zwycięstwa. - Nawet przy pochlebnych recenzjach po meczu w Lesznie, gdy człowiek przeanalizował to, to jazda byłaby dobra, gdyby nasi liderzy zdobyli po 8-10 punktów. Tak się nie stało. Dla mnie rola zawodnika drugiej linii jest taka, że jeżeli jeden z liderów się potyka, to żeby on w części go zastąpił. W jakimś stopniu uczynił to Tomasz Gapiński, ale jeden bieg to było mało, choć w 15. wyścigu też przywiózł ważne punkty. Nie mamy drugiej linii, która byłaby elementem zaskoczenia dla innych zespołów. Tak został skład skonstruowany i z tej trójki pojadą ci najbardziej zdeterminowani w mojej ocenie. Żeby to było tak, że wycofuję zawodnika, wchodzi następny i robi te ważne punkty. Do tej pory tak nie było. Poziom jest, jaki jest. Jeszcze jest trochę sezonu - mówił trener mistrzów Polski.

SPAR Falubaz Zielona Góra boryka się ostatnio z wieloma problemami, głównie z powodu kontuzji. Dwumecz z Unią Tarnów przegrali dość wyraźnie, co niewątpliwie skomplikowało ich sytuację w tabeli. Ekipa Sławomira Dudka spadła na czwarte miejsce i ma sześć punktów przewagi nad gorzowianami. Kto z przyjezdnych, przy braku Jarosława Hampela i Piotra Protasiewicza, może się okazać najgroźniejszy na Stadionie im. Edwarda Jancarza? - Nie wiem. Do każdego trzeba podchodzić z respektem. Nie wiadomo, na ile są zdesperowani, bo przecież celem było dla nich mistrzostwo Polski, a brak ich w czwórce będzie dla tego zespołu katastrofą. Wypadł Hampel, ale wszedł Ward, który się rozjeżdża. On będzie największym zagrożeniem. Co zrobi Walasek po przerwie? Znany jest z tego, że ostatnio zrobił w Gorzowie 18 punktów. Co zrobi Dudek? Każdy ma potencjał, by przywozić znaczące zdobycze punktowe - wymieniał były selekcjoner reprezentacji Polski.

Żółto-niebiescy muszą uważnie oglądać się na pozostałe ekipy w Ekstralidze, ale przede wszystkim sami potrzebują wygrać wszystkie swoje mecze. Do niedawna wyglądało to bardziej optymistycznie, ale po spotkaniach wyjazdowych powróciły obawy o byt w najwyższej klasie rozgrywkowej. - Planem, który oddalałby nas od strefy spadkowej, było wygranie chociaż jednego z meczów u faworytów ligi. W Toruniu wiemy, jak się zakończyło. W Lesznie były duże nadzieje przez większą część spotkania, ale trzecia seria to rozwiała. Stoczyliśmy dobry pojedynek, ale nie na tyle, by wygrać. Cały czas mówię, żeby patrzeć na dół tabeli, a po każdym udanym meczu spoglądać z nadzieją na górę. Gdy przychodziłem do klubu, to każdy obawiał się o utrzymanie. To był podstawowy warunek. Wygraliśmy trzy spotkania u siebie, niezłe - choć nieskuteczne - pojedynki były na wyjazdach i zaczęła się rodzić szansa na play-offy. Każdy wygrany mecz ułatwia nam utrzymanie i nieśmiało przybliża do czwórki. Trzeba sięgać po wysokie cele, żeby nie być rozczarowanym. Trzeba wygrywać starcia, bo to nas oddali od spadku. Mam tę świadomość - zakończył Stanisław Chomski.

Źródło artykułu: