W 12. kolejce PGE Ekstraligi Żurawie rozgromiły żółto-niebieskich 61:29, dzięki czemu zdobyły 3 "oczka" do tabeli. Podopieczni Roberta Kempińskiego zapowiadali walkę o wygraną w stolicy Podkarpacia, ale rzeczywistość okazała się dla nich brutalna. Wyróżniającym się zawodnikiem gości był Krzysztof Buczkowski.
[ad=rectangle]
- Początek był jeszcze całkiem niezły, to było widać, ale przegraliśmy do 29, więc nie ma czego tutaj komentować. Wynik mówi sam za siebie. Ja z Artiomem i trochę Hubertem staraliśmy się jak mogliśmy. Cały czas brakuje nam lidera, nie ma u nas zawodnika, który się wywyższa. Czasu nie cofniemy - mówi "Buczek".
Ekipa beniaminka przed wyjazdem nad Wisłok trenowała w Ostrowie Wielkopolskim. Mimo tego, MRGARDEN GKM Grudziądz nie radził sobie na rzeszowskim owalu. - Po raz kolejny nasz grudziądzki tor okazał się naszym katem. Po jeździe na tak twardej nawierzchni, jedziemy do Rzeszowa, gdzie jest przyczepniej i pojawia się problem. Tor był świetnie przygotowany. Próbowaliśmy różnych przełożeń, szło raz lepiej, a raz gorzej. W Rzeszowie jest trudny teren, bo niejedna drużyna tu już poległa. Wiedzieliśmy, że bardzo ważny jest start. Jeżeli się przegapi moment, to potem trudno się wyprzedza - przyznaje wychowanek GKM-u.
Sytuacja grudziądzan w tabeli jest arcytrudna, ale 29-latek zapewnia, że jego drużyna będzie walczyła o byt do samego końca. - Można powiedzieć, że jest bardzo krytycznie, ale stabilnie. Walczymy do końca, mamy teraz dwa bardzo trudne spotkania, ale może akurat sprawimy jakąś niespodziankę? Możemy jeszcze zrobić tak, że niespodzianką będzie to, która drużyna spadnie. Jestem jak najbardziej za tym, żeby walczyć do końca, chociażby o baraże. Kibice jeżdżą za nami, aby oglądać jak walczymy. Oni nie chcą widzieć, jak oddajemy wszystko bez walki. Ja obiecuję, że będę się starał z całych sił - kończy Buczkowski.