SPAR Falubaz przegrał w Lesznie z Fogo Unią 42:48. Zielonogórzanie przez to stracili szanse na awans do play-offów. - Dla mnie osobiście tragedią jest, że nie ma nas w pierwszej czwórce z czysto sportowego punktu widzenia. Potencjał w tym zespole jest ogromny na każdym obszarze - przyznał Jacek Frątczak.
[ad=rectangle]
Zawodnicy spod znaku Myszki Myki rozgrywali ostatnio mecze o wszystko. Mimo porażki w Gorzowie, mieli jeszcze realne szanse na walkę o medale. Piątkowe spotkanie to jednak przekreśliło. - Na dzień dzisiejszy nie mam już siły ciągnąć tego tematu dalej, ani psychicznie, ani fizycznie. Za dużo konsekwencji - także zdrowotnych - mam z tego tytułu. Mówiłem przed sezonem, że biorę odpowiedzialność za wynik zespołu. Tego nie ma. Żegnam się póki co ze sportem żużlowym - oznajmił Frątczak.
Zielonogórzanie mieli w obecnym sezonie mnóstwo problemów kadrowych. W związku z tym zakontraktowali w między czasie Darcy'ego Warda. Pech ich jednak nie wciąż opuszczał i sztab szkoleniowy wciąż musiał rozgrywać taktyczne boje. - W życiu jestem konsekwentny i staram się trzymać konkretnych decyzji. Ten sezon to był ogromny stres i mnóstwo wyrzeczeń. Często tego na stadionach nie widać, a ludziom się wydaje - którzy tylko nas krytykują - że to jest lans, zabawa i obserwowanie meczu z lepszego miejsca - powiedział.
SPAR Falubazowi został jeszcze do rozegrania mecz przed własną publicznością z MRGARDEN GKM Grudziądz. Wielkiego znaczenia już mieć on nie będzie. Główne karty zostały już bowiem rozegrane. Czy jest jednak szansa, że Frątczak po tym spotkaniu zmieni jeszcze swoją decyzję o odejściu z klubu? - Muszę wrócić do domu i zrobić reset. Na ten moment to był mój ostatni mecz wyjazdowy w Falubazie - zakończył.