Janusz Kołodziej: Nie ma sensu, żeby wsadzać kogoś na wózek

[tag=2703]Janusz Kołodziej[/tag] w meczu derbowym w Tarnowie stoczył wiele ciekawych pojedynków, a kilka z nich było na granicy bezpieczeństwa. Kapitan Jaskółek miał bowiem zastrzeżenia do jazdy swoich rywali.

W biegu numer sześć stoczył on ostrą rywalizację o trzy punkty z Dawidem Lampartem. Szybciej ze startu wyszedł rzeszowianin, jednak lider Unii Tarnów nie odpuszczał i na jednym z łuku zaatakował pozycję prowadzącego zawodnika PGE Stali. Żużlowiec gości bezpardonowo potraktował rozpędzonego Kołodzieja, nie zostawiając mu miejsca przy bandzie.
[ad=rectangle]
- Podobną sytuację miałem z Gregiem Hancockiem i gdybym pojechał tak jak Dawid, to wsadziłbym go w płot. Ja go jednak uznaję jako człowieka i sportowca, dlatego nie potrafię w taki bestialski sposób wieźć kogoś, żeby przywieźć zamiast dwóch punktów trzy. To nie ma sensu, żeby wsadzać kogoś na wózek. Byłem tą sytuacją mocno poirytowany i chciałem mu pokazać też w tym biegu, jak to jest, jak jedzie się tak jak on. Na szczęście Dawid przeprosił i zrozumiał swój błąd - powiedział na gorąco.

W dniu meczu nad stadionem w Tarnowie przeszły obfite opady deszczu, a rozegranie spotkania stało po dużym znakiem zapytania. Ostatecznie udało się doprowadzić tor do stanu używalności, ale różnił się on od tego, na którym gospodarze startują na co dzień. - Na początku trochę się obawiałem, bo sędzia zawodów nakazał dodatkowe prace przy torze i był nieco inny, niż podczas meczu z Grudziądzem, kiedy również przed meczem przeszły opady deszczu. Widać było, że mieliśmy ciężki początek, ale w końcówce dopięliśmy swego i cieszymy się bardzo, bo o ten bonus wcale nie było łatwo - ocenił.

Poza zasięgiem rywali w derbach Południa był Greg Hancock. Amerykanin zdobył komplet 18 punktów. - Tak naprawdę uważam, że się z nami bawił, bo odkręcał i zamykał gaz, robiąc z nami, co chce. Fajnie, że jest taki zawodnik jak on, który czerpie radość z jazdy i pokazuje, że można jechać szybciej, ale fair. Wielkie uznanie dla niego, bo zrobił dobrą robotę dla drużyny z Rzeszowa - zaznaczył.

Amerykanin spisywał się równie rewelacyjnie, co przed tygodniem jego dobry kolega Maciej Janowski. Kołodziej wykluczył jednak, aby mogli oni korzystać z tego samego silnika. - Ktoś coś takiego powiedział, ale nie chce mi się w to wierzyć, bo każdy dysponuje swoim sprzętem i tak jak Greg nie pożycza sprzętu Maćkowi, tak on ma swoje silniki i swój styl jazdy. Myślę, że po prostu dobrze pamiętają, jak w Tarnowie się jeździ i to im wychodzi - wyjaśnił.

Do końca rundy zasadniczej pozostała jeszcze tylko jedna kolejka, a w PGE Ekstralidze wciąż jest wiele niewiadomych. Zdaniem Kołodzieja, tegoroczne rozgrywki są bardzo nieprzewidywalne. - To jest Ekstraliga i jest ciężko. Wszystkie mecze są nieprzewidywalne, nawet te z Grudziądzem, gdzie mogłoby się wydawać, że będzie trochę prościej. Nie ma łatwych pewniaków ani u siebie ani na wyjazdach. Każdy z zawodników ma swoje wahania formy, co widać też po mnie, dlatego nie jest łatwo z góry zakładać, co wydarzy się w danym meczu - zakończył.

Źródło artykułu: