Hmm, ekstraliga ma się przyzwoicie. Już nie ma co wracać do ligi dwóch prędkości ani do sztucznie lansowanego podziału na dwie grupy drużyn w PGE Ekstralidze 2015. Nic z tego nie wyszło, i zresztą bardzo dobrze. Informacje o śmierci najsilniejszej i najbardziej nieprzewidywalnej ligi świata okazały się nieprawdziwe. Nie ma już sensu o tym dyskutować, bo fakty są aż nadto konkretne. O oczywistej oczywistości się nie rozmawia - jak mawia klasyk. Szkoda czasu i energii. No więc jedźmy dalej.
[ad=rectangle]
Drżenie o zdrowie
Tak sobie czytam i nie chce mi się wierzyć w te zapewnienia o chęci rozjechania Wrocławia przez Leszno czy Tarnowa przez Toruń na koniec zasadniczej rundy. Wiem, że panowie Skórnicki, Gajewski, Baron i Baran marzą głównie o jednym - mieć zdrowych zawodników na najważniejszą część sezonu. I basta. A czy Unia pojedzie z Unią czy Spartanie z Aniołami to już drugorzędna sprawa. Nawet w Częstochowie Wrocław jest w stanie dokonać cudu. Tym bardziej właśnie pod Jasną Górą. Bo nie trzeba przecież przypominać chorych historii z Tarnowem czy Toruniem w ostatnich sezonach. Jeśli ktoś jest mocny, czuje tę siłę w głowie i w parku maszyn, to poradzi sobie w dwumeczu. Byleby mieć wszystkich najlepszych do dyspozycji i jeszcze trochę drobnych w kasie. - Ja w czasie każdej Grand Prix drżę o zdrowie naszych klubowych zawodników - mówił mi kiedyś menedżer Sławomir Kryjom. Potwierdzali to inni zarządzający parkiem maszyn - Janusz Ślączka, Piotr Baron czy Jacek Frątczak. Na szczęście dla nich i pozostałej armii dowódców polskich drużyn, ta sobota była wolna od rywalizacji w cyklu o mistrzostwo naszej planety. Zawody juniorskie to inna para kaloszy, choć też potrzebna i ważna. Ale wracając do ekstraligi, ciekawe kto, co i jak nam w tę niedzielę zaproponuje. Arcyciekawe.
VIP-y i cygara
Mieliśmy już różne "niedziele cudów". I w żużlu, i w piłce, i w kilku innych dyscyplinach. Ale tym razem takiej nie zakładam, więc i nie wracam do tych rozmaitych dziwnych zdarzeń torowo-wynikowych. Dlaczego? Bo nawet największe lokalne wojny stają się w pewnym momencie maluteńkie. Takie pyci, pyci. Jeśli chodzi o dobro własnego interesu to nie patrzy się w inną stronę. Tym bardziej w tę niespecjalnie kochaną. Walczy się o swoje, zaciska zęby i nie odpuszcza do samego końca. Dlatego jestem pewien, że mecze Zielonej Góry z Grudziądzem i Rzeszowa z Gorzowem to będą prawdziwe rarytasy. Niczym kibicowskie VIP-y na stadionie u Roberta Dowhana. Znakomite i niezawodne. Albo jak osławione cygara Władysława Komarnickiego. Wyszukane i ekskluzywne. Piszę całkiem serio! Bez lubuskich klimatów ten nasz polski żużel byłby strasznie jałowy. Naprawdę. Patrząc z kolei na postawę beniaminków, trzeba się spodziewać ambitnej jazdy do ostatniej prostej. Rzeszów zbudował drużynę za pięć dwunasta, ale z meczów u siebie nie wyszedł tylko ten z rozpędzonymi Bykami. Przy odrobinie szczęścia czyli możliwych dwóch zdobyczach wyjazdowych, Żurawie mogłyby teraz bić się o play-offy. A Grudziądz? Wprawdzie na wyjazdach - delikatnie mówiąc - szału nie ma, jednak potencjalna wizja ostatniego spotkania w elicie może podziałać na ekipę trenera Kempińskiego niezwykle mobilizująco. Czyli będzie się działo. A zabawa? W niedzielny wieczór przewidziana tylko dla dwóch z czterech na pewno zostających w elicie ekip.
Unia ma medal
I co dalej? Po czyimś spadku pewnie czyjeś baraże, no i przede wszystkim jazda po medale. Szykują się play-offy palce lizać. Bo runda zasadnicza wcale nie musi być podstawą do prognozowania fazy finałowej. A pójdźmy trochę dalej - nawet nie może. Tu wszystko zaczyna się jakby od nowa. Szanse można trochę oceniać po aktualnej dyspozycji zawodników i atucie toru. W myśl zasady - lepiej w rewanżu jechać u siebie. Na dziś wiadomo tyle, że któryś z medali na pewno zdobędzie Unia. Każdy kolor dla tej tarnowskiej będzie potwierdzeniem tego, że nigdy nikogo nie wolno skreślać zawczasu. A każdy inny niż złoty dla tej z Leszna może okazać się srogim zawodem. Może, ale wcale nie musi...
Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+
Z drugiej strony ekranu (12): Alleluja, liga żyje!
Czy ktoś zakładał, że Tarnów wjedzie do najlepszej czwórki? Czy ktokolwiek pomyślał, że realny spadek zagrozi którejś z lubuskich potęg? Czy ktoś spodziewał się dwóch meczów o życie w 14. kolejce?