Artur Mroczka: Dobrze, że z Betardem Spartą pojedziemy w Częstochowie

Cztery punkty i jedno indywidualne zwycięstwo Artura Mroczki bardzo pomogły drużynie Unii Tarnów w wywiezieniu z Torunia remisu oraz punktu bonusowego.

Artur Mroczka był w rundzie zasadniczej najsłabszym seniorem Unii Tarnów. 26-latek często jednak dorzucał bardzo ważne punkty do wspólnego dorobku, dzięki czemu drużyna z województwa małopolskiego zajęła ostatecznie drugie miejsce w tabeli i nie odczuwała braku klasowej linii młodzieżowej.
[ad=rectangle]
Jaskółki w Toruniu przez cały czas pozostawały w kontakcie. Ostatecznie rzutem na taśmę wyrwały Aniołom prowadzenie i zainkasowały dwa punkty: jeden za remis i jeden bonusowy. - Ten remis jest dla nas trochę jak zwycięstwo. Nawet kibice śpiewali: "kto wygrał mecz?" - śmiał się po spotkaniu Mroczka. - Patrzymy na to bardziej w kontekście dwumeczu, bo byliśmy lepsi, zdobyliśmy więcej punktów i czujemy się wygrani. Nawet mimo że dziś triumfu de facto nie było, to i tak nastroje są wyśmienite. Bardzo się cieszymy, bo jesteśmy drudzy w tabeli po rundzie zasadniczej i jedziemy po medal - dodał.

Sam Mroczka zdobył na Motoarenie cztery punkty z bonusem wygrywając przy tym jeden bieg. Nie jest to wynik rzucający na kolana. Żużlowiec Unii zdobywa w tym roku średnio 1,4 punktu na wyścig będąc w klasyfikacji najlepszych zawodników wyżej od takich jeźdźców jak Andreas Jonsson czy Tomas Jonasson. - Indywidualnie na pewno można by się trochę poprawić. Mogłem nie zrobić taśmy i wówczas wynik byłby nieco wyższy, ale to wszystko tylko gdybanie. Ja się czuję w porządku, miałem dobre starty. Zawody toczą się bardzo szybko i jeden bieg może gdzieś tam uciec. No i mi właśnie uciekł pierwszy wyścig, ale później byłem naprawdę zadowolony. Wiadomo, że to Toruń jechał u siebie i musiał stawić nam czoła, więc nie mogę być na siebie zły - oznajmił.

Tarnowianie w grodzie Kopernika walczyli m.in. o to, aby utrzymać się na miejscach 2-3 w tabeli. Nieszczęśliwy układ wyników mógł spowodować, że Jaskółki spadłyby na czwartą lokatę i w play-offach musiałyby mierzyć się z bardzo silną w tym roku Fogo Unią Leszno. - Nie skupialiśmy się na tym specjalnie. Żeby mierzyć się z Bykami musielibyśmy nie tylko dzisiaj przegrać w konkretnych rozmiarach, ale też wszystko byłoby uzależnione od rozstrzygnięć w Lesznie. Ktoś musiał coś wygrać, ktoś coś przegrać, za dużo zamieszania - stwierdził Mroczka. - My wykonaliśmy swoją robotę, wracamy do domu z dwoma punktami i nie musimy się na nikogo oglądać. A to, czy w półfinale mierzylibyśmy się z tą, czy z tamtą drużyną, nie ma większego znaczenia. W Ekstralidze nie ma słabych teamów, każda z tych ekip posiada silnych zawodników i do końca na pewno będzie gorąco i ciasno - zapowiedział.

W półfinałach PGE Ekstraligi Jaskółki mogły trafić na rywala z trzech następujących miast: Leszna, Torunia i Wrocławia. Należy jednak nadmienić, że klub z Dolnego Śląska swoje mecze będzie rozgrywać w Częstochowie. Który z tych torów najlepiej pasuje Mroczce? - Jakby popatrzeć na moje wyniki, to dobrze, że Betard Sparta nie jeździ już u siebie, bo w tym roku przywiozłem we Wrocławiu dwa zera. W Lesznie było lepiej, bo udało mi się zdobyć dziewięć "oczek". Pod Jasną Górą z kolei rok temu zrobiłem ich aż trzynaście, więc najlepiej jestem chyba na tę Częstochowę nastawiony. Wszystko układa się po mojej myśli - mówił zadowolony.

Jaskółki przed sezonem nie były wskazywane na faworyta rozgrywek. Działacze z Małopolski zbudowali dość nieobliczalny skład, który na dodatek posiadał bardzo słabą linię juniorską. Ostatecznie jednak ekipa pod wodzą Pawła Barana zanotowała piorunującą końcówkę rundy zasadniczej i włączy się do walki o medale. - Naszym celem jest oczywiście awans do finału, wtedy bylibyśmy bardzo szczęśliwi. To byłoby spełnienie naszych przedsezonowych celów. Jesteśmy drudzy w tabeli, więc dziwnie byłoby, gdybyśmy się tam nie znaleźli - zakończył Artur Mroczka.

Źródło artykułu: