W Grand Prix Polski Duńczyk uzbierał 10 punktów, a zawody zakończył na półfinale, w którym przegrał z Bartoszem Zmarzlikiem i Taiem Woffindenem. Mimo tego, miał powody do zadowolenia.
[ad=rectangle]
Przy nieudanym występie Macieja Janowskiego 23-latek z Danii przesunął się w klasyfikacji cyklu na pozycję dającą utrzymanie. - Jestem usatysfakcjonowany moim występem. Dostałem się do czołowej ósemki. To był cel na ten dzień. Zaczynam jeździć tak, jak bym chciał, wszystko idzie w dobrym kierunku. Miałem dobre starty, choć kilka razy nieco traciłem w pierwszym łuku. Potem jednak wyprzedzałem i odzyskiwałem pozycje. Jestem szczęśliwy - mówił po zakończeniu turnieju Michael Jepsen Jensen.
To pełni szczęścia zabrakło jednak niewiele. Polak i Brytyjczyk, którzy awansowali do finału, byli znakomicie dysponowani tego dnia. Z kolei popularny "Liglad" zapisał sobie tylko jedno zwycięstwo. - Oczywiście chciałem wygrać 20. bieg, żeby z lepszej pozycji startować w półfinałach. Wtedy byłbym nawet w finale. 10 punktów to jednak dobry dorobek - stwierdził.
Reprezentant Kraju Hamleta jest szczególnie zadowolony z technicznych spraw. - Motocykle dobrze pracowały. Zaczynam być zadowolony z moich silników i całego sprzętu. Dużo jest tego do ustawienia, ale wreszcie to łapię i czuję się bardziej komfortowo, pozytywnie - zauważył uczestnik Speedway Grand Prix.
Dwa tygodnie wcześniej "MJJ" był w Gorzowie wraz z ekipą Betardu Sparty Wrocław. To jednak nie miało zbytnio wpływu na jego postawę, choć doświadczenie zdobyte na owalu przy Śląskiej z pewnością się przydało. Również to za czasów jazdy w Stali Gorzów. - Tor był nieco inny niż podczas spotkania, jakie odjechałem tu z Wrocławiem. Nie czułem wtedy prędkości, a chciałem pojechać kilka dobrych biegów. To był trudny wieczór dla mnie. Nie wszystko działało tak, jak bym tego chciał. Teraz było o wiele lepiej. Trochę pamiętam ten tor i było zdecydowanie lepiej niż na lidze, podobnie do zeszłorocznego GP - powiedział Jensen.
Do końca mistrzostw świata pozostały cztery rundy. Wciąż jest więc wiele do wywalczenia. - Zgadza się. Mówiąc szczerze, to zaczynam wierzyć w pewne rzeczy, że będzie dobrze na koniec sezon - przyznał zawodnik z Półwyspu Jutlandzkiego.
W najbliższą niedzielę wrocławianie rozpoczną walkę w play-off PGE Ekstraligi. Swoje domowe mecze rozegrają jednak na torze w Częstochowie. - Najgorsza rzecz w tym wszystkim jest taka, że tak naprawdę nie będziemy mieli przewagi domowego toru. W Częstochowie jest jednak dobry tor do ścigania, a my mamy dobrych zawodników. Trzeba robić swoje - skwitował duński żużlowiec.
Spartanie solidnie przygotowują się do starcia z Unią Tarnów, starając się znaleźć najlepsze rozwiązania na SGP Arenie Częstochowa. Również jeden z liderów drużyny będzie obecny na próbnych jazdach, choć czekają go także inne starty. - Będziemy mieli sporo treningów przed niedzielą. Osobiście czeka mnie pracowity tydzień. We wtorek będę w Malilli, a w środę w Slangerup w Danii. Wszystko będzie jednak gotowe i zrobię kilka kółek w Częstochowie - zapewnił.
Wielu zawodników Betard Sparty w przeszłości startowało w częstochowskim Włókniarzu, w tym Michael Jepsen Jesen. Czy to może być przewagą ekipy Piotra Barona? - Myślę, że tak. Żużlowcy w naszej ekipie dobrze sobie radzą, mamy dobry team spirit, pomagamy sobie wzajemnie. Świetnie czuję się we Wrocławiu - zakończył "Liglad".