Torunianie w niedzielnym pierwszym meczu półfinałowym z Fogo Unią Leszno kontrowali przebieg spotkania i systematycznie powiększali swoją przewagę. Przed biegami nominowanymi Anioły prowadziły różnicą dwunastu punktów, jednak w ostatnim wyścigu dnia Byki zainkasowały drugie biegowe zwycięstwo i zniwelowały straty do ośmiu "oczek". - Na pewno pewien niedosyt pozostaje. Gdyby w ostatnim biegu był remis lub chociaż porażka dwoma punktami, mielibyśmy piątkę z przodu. 50:40 lub 51:39 wygląda zdecydowanie lepiej. Nie ukrywajmy jednak, że ścigaliśmy się z bardzo mocnym rywalem, który w dodatku znakomicie czuje się na obcych torach - powiedział po meczu Jacek Krzyżaniak, trener KS Toruń.
Żużlowcy z grodu Kopernika mieli w ostatnich tygodniach spore problemy z własną nawierzchnią. Menedżer klubu, Jacek Gajewski, zapowiadał, że tylko treningi wszystkich zawodników w drużynie pozwolą upatrywać realnych szans w rywalizacji z bardzo mocnymi w tym roku leszczynianami. - Na szczęście udało się ściągnąć wszystkich naszych zawodników na przedmeczowe treningi. Widać zresztą tego efekty. Odjechaliśmy przynajmniej trzy intensywne treningi, które przyniosły pozytywne skutki, czyli zwycięstwo w meczu z Unią Leszno. Gdyby przed meczem ktoś zapytał mnie, czy wezmę wynik 49:41 w ciemno, nawet bym się nie zawahał. A jak widzieliśmy, były spore szanse na jeszcze wyższą przewagę - zaznaczył Krzyżaniak.
Anioły na nowo zbudowały sobie atut własnego toru, co wymagało pewnych zmian w przygotowaniu nawierzchni. Widać to było po czasach, które najczęściej oscylowały w granicach 64 sekund. - Tor był podobny, zawodnicy jechali przecież przez cztery okrążenia w lewo - zaśmiał się Krzyżaniak. - Ale tak na poważnie, nie było jakichś wielkich zmian. Zresztą inna sprawa, że do naszej nawierzchni wszyscy potrafią się szybko dopasować - dodał.
Sporym osłabieniem dla torunian był bieg dziewiąty, w którym Kacper Gomólski po ataku na Piotr Pawlicki otrzymał czerwoną kartkę. Środowisko żużlowe w zdecydowanej większości uznało, że była to zbyt pochopna decyzja sędziego Artura Kuśmierza. - Od podjęcia decyzji jest arbiter i on ma takie możliwości. Wydaje mi się jednak, że mógł pokazać żółtą kartkę i dopiero przy następnej podobnej sytuacji ukarać Kacpra czerwoną. Sędzia jest jednak uprawniony do podejmowania takich decyzji i z tego skorzystał. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, żeby kartki nie zaważyły na tym, kto wygra dany mecz, albo - co gorsza - kto zdobędzie jaki medal - zakończył Jacek Krzyżaniak.
Kupował ktoś z was koszulkę Darcego w sklepie Falubazu?
Kupiłem 1 września - wysyłka 5 dni.
Do dziś ani koszulki ani żadnej informacji.
Dzwoniłem to albo zajęte albo nikt ni Czytaj całość