Co dalej z Betard Spartą? "Eksperyment udany, ale sporo znaków zapytania"

- Wrocławski eksperyment się udał, ale w tym zespole w kontekście kolejnego zespołu jest jednak nadal sporo znaków zapytania - mówi na temat postawy Betard Sparty doświadczony trener Czesław Czernicki.

Losy finału PGE Ekstraligi rozstrzygnęły się już w Częstochowie. Zwycięstwo Fogo Unii Leszno sprawia, że rewanż na "Smoczyku" będzie w zasadzie tylko dopełnieniem formalności. - Wcześniej wspominałem, że dobrym rozwiązaniem jest powrót do składu Tobiasza Musielaka. Nie miał wejścia gladiatora w swoim pierwszym spotkaniu po przerwie, ale widać, że kolejna szansa pozwoliła poczuć mu się pewnie. Uwierzył, że jest potrzebny i to samo chyba zrozumiał klub. Myślę, że poza tym znacznie więcej uwagi merytorycznej poświęcił mu sztab szkoleniowy. To dało efekty i miało wpływ na wynik. Stali się jeszcze większym monolitem. Słabiej pojechali tym razem juniorzy, ale cały skład zrobił się bardzo wyrównany. Leszno nie pozostawiło cienia wątpliwości, czym jestem nieco zaskoczony, bo spodziewałem się bardziej wyrównanej rywalizacji. Od razu wiedziałem jednak, że nie powtórzy się historia z rundy zasadniczej, bo wtedy Byki na torze we Wrocławiu były mocno osłabione i porozbijane - ocenia w rozmowie z naszym serwisem Czesław Czernicki.

Srebrny medal to i tak wielki sukces Betard Sparty Wrocław. Przed sezonem mało kto przewidywał taki scenariusz. Drużyna prowadzona przez Piotra Barona nie była jednym z faworytów rozgrywek, ale umiejętnie potrafiła wykorzystywać własne atuty. Jednym z nich był domowy tor, w którym o sukcesie decydował przede wszystkim moment startowy i rozegranie pierwszego łuku. - Sparta przeszła obok pierwszego meczu z Unią Leszno. To nie była drużyna z półfinałów i rundy zasadniczej. Nie sądzę, że wpływ miały na to warunki atmosferyczne czy sposób przygotowania toru w Częstochowie. To nie odbiegało jakoś od tego, co mieliśmy podczas rywalizacji z tarnowianami. Poza tym, w minioną niedzielę Milik, Jepsen Jensen i Jędrzejak nie byli "na chodzie" tak jak wymaga tego finał - twierdzi Czernicki.

Doświadczony szkoleniowiec, który pracował w przeszłości we Wrocławiu, zwraca uwagę, że problemem Betard Sparty jest druga linia. Jak twierdzi Czernicki, sposób przygotowania toru, który preferuje Piotr Baron, sprawia że niektórzy zawodnicy czasami mogą notować gorsze występy. - Więcej spodziewano się z pewnością po Tomku Jędrzejaku. On był stawiany jako pewniak, ten trzeci, który będzie liderem obok Woffindena i Janowskiego. Tym razem to nie był ten Tomek, do którego wielu kibiców się przyzwyczaiło. Jego forma nie była stabilna. Znam go bardzo dobrze. To typ zawodnika, który lubi ofensywną jazdę. Pokazuje to szczególnie przy przegranym starcie. Sposób przygotowania toru przez wrocławian powodował jednak, że kluczowym elementem był start. To decydowało w 70 proc. o końcowym sukcesie. Ten żużlowiec musi mieć możliwości, żeby atakować, bo ma bogaty repertuar ataków. Te argumenty zostały w jego przypadku w pewnym sensie wyeliminowane.  Jepsen Jensen też nie jest typem startowca. Do dziś pamiętam jak dwa lata temu jechał w Kopenhadze w finale z Nickim Pedersenem. Przygotowywał sobie ostateczny atak i zrobił to perfekcyjnie. Wspaniała atmosfera wokół tego zawodnika była zawsze związana z jego ojcem, który ostatnio chorował. Pytanie, czy to nie odbija się też na tym młodym chłopaku. Potencjał ma jednak niesamowity. To jeden z najbardziej utalentowanych żużlowców duńskich - tłumaczy Czernicki.

Wielu obserwatorów twierdzi, że znakomitym transferem wrocławian był Vaclav Milik. Czech w wielu meczach punktował na solidnym poziomie. Niewątpliwie zrobił postępy, ale Czesław Czernicki twierdzi, że jego forma jest nadal dużą zagadką. - To może brać się z tego, że po prostu nie mam przekonania do czeskich zawodników - wyjaśnia nasz rozmówca. - Wyjątkiem był Antonin Kasper. Miał renomę i do niego miałem zaufanie. To był grajek nie na kilka punktów, ale ktoś, na kogo zawsze można było liczyć. Pełny profesjonalista, któremu tacy żużlowcy jak bracia Dryml nie dorastali do pięt. A Milik? Trudno mi go jednoznacznie ocenić. Miał wahania. Środek przyzwoity, na początku były problemy i sądziłem, że w pewnym stopniu pomoże mu liga angielska. Były też kontuzje i w niektórych momentach był poobijany. Podobnie było w końcówce rozgrywek, bo zaliczył wypadek w Anglii. Nie złapał przez to odpowiedniego rytmu - ocenia Czernicki.

Były szkoleniowiec leszczyńskiej Unii zwraca również uwagę, że w przypadku wrocławian problemem może być pozycja drugiego juniora, którą najczęściej pełnił w tym roku sprowadzony z Gniezna Adrian Gała. - Patrzę na niego od kilku sezonów. To bardzo ambitny i pracowity chłopak. Myślę jednak, że w jego przypadku błąd został popełniony gdzieś na początku. Zawsze drżę, kiedy widzę jego zaległości techniczne. Boję się, że zawiesi się komuś na kolę lub wjedzie w nieodpowiednie miejsce na przyczepnym torze - zwraca uwagę nasz rozmówca.

Czesław Czernicki twierdzi, że Sparcie mogłyby pomóc zmiany. Od razu jednak zauważa, że ich przeprowadzenie wcale nie musi być łatwe. - Sparta była udanym eksperymentem i pewnie nadal nim pozostanie. A jeśli chodzi o zmiany, to warto spojrzeć na to, jaki jest rynek. Zastąpienie Jędrzejaka? Jest bardzo mało wartościowych Polaków. Poza tym, wiele zespołów będzie chciało dokonać zmian. Te ekipy będą naprawdę zdeterminowane. Dużych zmian może też potrzebować ewentualny beniaminek PGE Ekstraligi. To wszystko nie jest takie proste - dodaje na zakończenie Czesław Czernicki.

Źródło artykułu: