Janusz Kołodziej jest pod tym względem wyjątkowym zawodnikiem. Ostatnie lata pokazują, że zespoły, w których startował trzykrotny Indywidualny Mistrz Polski, zdobywały medale. W tym sezonie lider Unii Tarnów skończył z brązem, choć apetyty były jeszcze większe.
- Generalnie jestem zadowolony z brązowego medalu, aczkolwiek gdzieś tam jest taka złość, że nie przeszliśmy na drugie miejsce, bo wydaje mi się, że stać nas było na walkę z Fogo Unią Leszno i może to by jeszcze lepiej smakowało. Nie ma się teraz jednak co rozgadywać i myśleć o tym, bo to co mamy, na pewno nie przyszło nam łatwo. Sami sobie wypracowaliśmy ten brąz - ocenił.
Kapitan Jaskółek słabo rozpoczął mijające już rozgrywki. Od początku sezonu miał problemy zdrowotne i sprzętowe, co odcisnęło swoje piętno na osiąganych wynikach. W decydujących spotkaniach doszedł jednak do bardzo wysokiej formy, będąc najskuteczniejszym zawodnikiem rundy play-off.
- To jest tak, że na formę pracuje się cały rok. Ludzie nie do końca pewne rzeczy rozumieją. Pracujesz cały czas i w danym momencie to może zadziałać. Akurat wtedy, kiedy wiele osób mówiło, że może powinienem zostać odsunięty od składu, czy mieć jakieś zadośćuczynienia, że nie punktuje tak, jak ktoś oczekuje, to wtedy przepatrzyliśmy wszystko pod mikroskopem, każdą śrubkę, bo coś tam nie podobało nam się. Czułem to na motocyklu, a do tego doszła jeszcze kontuzja, która też była wynikiem tego, że coś w sprzęcie nie grało. I tak naprawdę po przeszukaniu na przykład stu różnych rzeczy, pięć z nich nadawało się do zmiany i to robi taki efekt, że w końcu udaje się wszystko zgrać ze sprzętem. Dużo pracy było też nad psychiką, za co dziękuję wielu osobom, że wytrzymali to. Słowa podziękowania dla moich mechaników, bo u nas pracy jest mega dużo. Wiele osób nie wie nawet o tym. U zawodników często jest tak, że myje się tylko motocykl i jedzie się dalej. U nas jest natomiast tak, że cały czas robimy coś, żeby iść do przodu. Rozbieramy, zmieniamy - jest w zasadzie tego bardzo dużo. Ale dzięki temu dochodzimy do takiego momentu jak play-offy, gdzie mogę skupić się tylko na jeździe. Wydaje mi się, że było widać, że ja i cała drużyna bardzo staraliśmy się robić dobry wynik i go zrobiliśmy - wytłumaczył.
Mimo, że dyspozycja Kołodzieja z każdym meczem wzrastała, żużlowiec cieszy się, że sezon dobiega już końca. 31- latek przyznał, że z perspektywy czasu pozytywnie ocenia decyzję o rezygnacji ze startów w lidze szwedzkiej.
- W sumie cieszę się, że ten sezon już się kończy. Nie miałem może wielu meczów, ale pracowałem z młodzieżą i dało mi to dobre efekty. Czuję w tym momencie, że nie jestem wypalony tylko świeży, a to jest dużym plusem. Tak jak mówiłem, wiele osób też tego nie rozumie, bo myśli, że trzeba jeździć cały czas, żeby dojść do formy, ale wtedy kiedy ma się kontrakt w Szwecji, to nawet nie ma czasu sprawdzić dobrze sprzętu. Z tą ligą jest też taki problem, że tam wyjazd na mecz zajmuje trzy dni. My mamy tam daleko i nawet lecąc samolotem, podróż zajmuje nam trzy dni albo coś podobnego. Działając z tą szkółką musiałem z czegoś zrezygnować, ale jak widać, wyszło mi to na dobre - zakończył.
Janusz Kołodziej: Ciężko na to pracowaliśmy
Źródło: PGE Ekstraliga/x-news