Rzeszowianie są już bardzo blisko utrzymania w PGE Ekstralidze. W niedzielę drużyna, którą prowadzi Janusz Ślączka, wygrała pierwsze spotkanie barażowe w Ostrowie. Tylko kataklizm mógłby sprawić, że Żurawie nie okażą się górą w rywalizacji z Ostrovią. - W dwumeczu wcale nie jest jeszcze "pozamiatane" - przestrzega jednak prezes Andrzej Łabudzki. - To jest sport. Zawodnicy jeżdżą cały czas i przykładowo dwóch najlepszych naszych "graczy" może nabawić się drobnych kontuzji. Wtedy moglibyśmy mieć problem. Mobilizacja na rewanż jest pełna. Znowu pojedziemy pełnym składem. Czekamy na Ostrów i nie będziemy odpuszczać. To mogłoby nas zgubić i przekreślić całą tegoroczną pracę - dodaje prezes PGE Stali Rzeszów.
Dla rzeszowian utrzymanie w żużlowej elicie będzie sukcesem, choć działacze z perspektywy czasu twierdzą, że była szansa na osiągnięcie lepszego wyniku. - Na ocenę całego sezonu będzie jeszcze czas. Trochę jednak żałujemy, bo momentami brakowało nam szczęścia. Były też kontuzje, które wybijały nas z rytmu. Z drugiej jednak strony nie ma narzekać, bo w tym roku byli więksi pechowcy od naszej drużyny. Najlepszym przykładem jest ekipa z Zielonej Góry. Nie da się jednak ukryć, że była szansa na zajęcie wyższej lokaty w ligowej tabeli - przekonuje Łabudzki.
PGE Stal zmontowała skład, który w ocenie wielu osób był eksperymentalny i nie gwarantował utrzymania w Ekstralidze. Sprawdzili się w nim zwłaszcza liderzy - Greg Hancock i Peter Kildemand. To w dużej mierze dzięki nim rzeszowianie są bliscy pozostania w elicie. Wiadomo jednak, że obu tych zawodników będzie bardzo trudno zatrzymać na kolejny sezon, bo interesuje się nimi większość ekip, które startują w najwyższej klasie rozgrywkowej. Niektórzy działacze mówią wprost, że do konkretnych rozmów z Amerykaninem i Duńczykiem przystąpią po drugim spotkaniu barażowym. - Zależy nam na utrzymaniu całego zespołu, a może uda się go jeszcze wzmocnić. Na razie się jednak o Grega i Petera nie martwimy - wyjaśnia Łabudzki. - A czy chce ich cała Ekstraliga? W każdej drużynie znaleźlibyśmy zawodników, o których można tak powiedzieć - dodaje prezes PGE Stali.
Rzeszowianie do kolejnego okresu transferowego podchodzą zresztą z optymizmem. Chcą zachować nie tylko swoich liderów, ale także Kenniego Larsena. Poza tym, możliwe są zmiany w składzie. - Sytuacja z seniorami wygląda w miarę dobrze. Larsen to dobry zawodnik, który podnosi swoje kwalifikacje. Spisał się i trzeba go pilnować. Na pewno zasługuje na zaufanie. Do poprawienia jest coś w przypadku Polaków. Optymalne byłoby także wzmocnienie formacji juniorskiej. Z Krystianem Rempałą jeszcze na temat dalszej współpracy nie rozmawialiśmy. Z nim jest trochę tak jak z Hancockiem i Kildemandem. Chce go cała Ekstraliga - wyjaśnia Łabudzki.
W PGE Stali przekonują, że problemem przy rozmowach z zawodnikami nie będą rozliczenia finansowe za tegoroczny sezon. Klub nie ma większych obaw przed procesem licencyjnym. - Mamy teraz baraże, a wiadomo, że zawodnicy za darmo nie jadą. To będzie nas trochę kosztować. Nie obawiałbym się jednak o proces licencyjny. Chcemy przez niego przejść spokojnie. Najpierw zakończymy jednak ten sezon. Później się tym zajmiemy, a dalszej kolejności będziemy rozmawiać z zawodnikami. W przypadku licencji zawsze coś może wyskoczyć, ale nie spodziewam się większych niespodzianek. Poradziliśmy sobie rok temu i tym razem powinno być podobnie - dodaje na zakończenie Łabudzki.