Hans Nielsen: Część zawodników myśli, że może mocniej odkręcić gaz
W sezonie 2015 kontuzje odniosło wielu zawodników. Technologia idzie do przodu, a w żużlu mamy groźne wypadki. Zdaniem Hansa Nielsena żużlowcy w pewnych sytuacjach zapominają o bezpieczeństwie swoim i swoich kolegów.
WP SportoweFakty: 54:36 to wynik jakim zakończył się mecz pomiędzy Polską a Resztą Świata. Jak pan skomentuje zawody, które oglądaliśmy w sobotę przy Alejach Zygmuntowskich?
Hans Nielsen: Spotkanie było bardzo przyjemne. Ładna pogoda, nie padało, tylko było bardzo zimno. Tor był całkiem dobry, fajna atmosfera, dużo ludzi na trybunach. Mój zespół nie pojechał dobrego spotkania. Niestety Woffinden był chory, miał grypę, więc byłem zaniepokojony tym, że w ogóle jechał, bo jest chory. Oczywiście nie ścigał się na takim poziomie jak zazwyczaj. Myślę, że i tak dobrze, że się pojawił mimo choroby. Wydaje mi się, że Polacy byli bardziej zdeterminowani w tym meczu przed własną publicznością. To są bardzo młodzi zawodnicy, którzy chcą wygrywać. Właściwie nieważne kogo się wstawi do polskiej drużyny, zawsze będą dobrze jechać, więc nam, jako ich przeciwnikom było, jest i będzie ciężko. Wielu polskich zawodników jest przyzwyczajonych do tego toru, nie tak jak żużlowcy z mojej drużyny, którzy nie do końca go znali. Polacy byli po prostu lepsi, nie mamy żadnych wymówek.
Polish Speedway Battle to projekt, który obejmował w sobie rozegranie czterech spotkań. Pan prowadził przeciwników Polaków trzykrotnie i na Pana nieszczęście, nie udało się wygrać ani razu.
- Faktycznie, trzy porażki to nie jest dobry wynik (śmiech). Jako menedżer drużyny możesz rozmawiać z zawodnikami, ale i tak to od nich wszystko zależy, bo to oni są na torze. W tym meczu robiłem co mogłem, ale nie udało się. Wydaje mi się, że polski zespół miał więcej motywacji w spotkaniach z moim zespołem.
Znamy nowego mistrza świata na sezon 2015. Jest nim Tai Woffinden. W Cardiff powiedział pan, że żaden z żużlowców nie wygląda tak dobrze jak on.
- Tai jeździł w tym roku niesamowicie dobrze. Jestem pod wrażeniem jego trzech ostatnich występów. Widzę, że jeździ z głową. Nigdy nie atakuje zbyt mocno, nawet jeśli ktoś go naciska. Usuwa się z drogi i wyprzedza go na następnym łuku, bo wie, że jest wystarczająco szybki. Jeździ bardzo dobrze i bezpiecznie. Wie dobrze, że z tyloma punktami przewagi musi tylko zrobić swoje, kilka punktów w każdej rundzie, żeby zostać mistrzem i tak się stało.
Woffinden staje się powoli symbolem tego sportu. Co według pana jest jego najbardziej charakterystyczną cechą, która go wyróżnia spośród pozostałych żużlowców?
- On naprawdę jest wart tego tytułu. Miło widzieć tak młodego chłopaka zdobywającego tytuł. Robi świetną robotę dla tego sportu, potrafi zrobić na motocyklu wszystko. Nie ma dla niego przeszkód kiedy jest przyczepnie albo twardo. Czasem startuje bardzo dobrze, ale przede wszystkim jest dobry w wyprzedzaniu i naprawdę dobrze kalkuluje na torze, a to jest bardzo ważne. Dla niego nie liczy się tylko pełny gaz, ale także myśli na torze i to jest jego największą zaletą.
Rok 2015 jest wyjątkowo trudny dla całego środowiska żużlowego. Ciężkie kontuzje na torze odniosło wielu zawodników, chociażby Rory Schlein, Jarosław Hampel czy Darcy Ward. Czy w pana opinii żużel jest sportem bezpieczniejszym, niż w okresie kiedy pan startował?
- Na przestrzeni lat zdarzają się rok lub dwa, które są gorsze od innych i ten właśnie nadszedł, tak mi się wydaje, szczególnie z powodu Warda, co jest bardzo smutne. Tak naprawdę to trudno powiedzieć co się dzieje, że mamy tyle wypadków. Mamy teraz dmuchane bandy, co powinno sprawiać, że jest bezpieczniej. Z drugiej strony część zawodników myśli, że mogą mocniej odkręcić gaz, bo jest bezpieczniej na łukach. W tym roku było kilka przypadków, gdzie mogliśmy zaobserwować zawodników trzymających gaz za długo, w szczególności na zewnętrznej, gdzie nie ma wystarczająco miejsca, ale trzymają odkręconą manetkę, żeby osiągnąć jak najlepszy wynik. Gdy były twarde bandy, skonstruowane z siatki albo desek, myślało się: "Nie mam miejsca? To lepiej odpuszczę, bo mogę zrobić sobie krzywdę". Może po prostu zawodnicy zbyt mocno próbują wyprzedzać rywali kosztem zdrowia swojego i rywali?
Rywalizacja w cyklu Grand Prix jeszcze nie dobiegła końca. Co prawda znamy już mistrza świata, ale nadal otwarta pozostaje walka o srebrny medal, o który biją się Greg Hancock i Nicki Pedersen. Kto pana zdaniem stanie na wyższym stopniu podium po rundzie na Antypodach?
- Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Nicki i Greg to bardzo dobrzy zawodnicy, dwie różne osobowości. Jeden i drugi są szybcy na torze. Trudno powiedzieć, któremu będzie lepiej pasować tego dnia tor i sprzęt. Wszystko rozstrzygnie się w walce.
Czy to dobry pomysł, aby cykl Grand Prix przenosić poza kontynent europejski?
- Dobrze dla światowego żużla, że Grand Prix przenosi się do innych miejsc, takich jak Australia. Myślę, że kolejnym miejscem powinny być Stany Zjednoczone. Speedway musi szukać nowych lokalizacji, to są mistrzostwa świata, sport musi się rozwijać.
W 2015 roku trzykrotnie prowadził pan zespół w projekcie Polish Speedway Battle. Czy jeśli pojawiłaby się dla pana oferta pracy dla duńskiego zespołu w Drużynowym Pucharze Świata, albo trenera w polskiej Ekstralidze, to co by pan odpowiedział?
- Szczerze? Naprawdę nie wiem. Zobaczę jak dostanę ofertę, na razie nie ma tematu.
Rozmawiał Konrad Mazur