- Nasze rozmowy kontraktowe z Januszem dotyczące części finansowej były dość długie i mozolne. Zawodnik miał też świadomość, że dużą stratą dla klubu było odejście Martina Vaculika, ale rozumie, skąd wzięła się decyzja o odchudzeniu składu. Otrzymał od nas dobre warunki, wykazał się przy tym wyrozumiałością i cierpliwością. Pokazał, że jest z klubem na dobre i złe - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Łukasz Sady.
Prezes Unii Tarnów zapewnia również, że klub pracuje już nad zastąpieniem Martina Vaculika. Na liście życzeń znajduje się kilka ciekawych nazwisk. - Trwają już nawet rozmowy. Bierzemy pod uwagę wiele różnych opcji. Na liście jest w tej chwili około pięciu nazwisk. Mamy tak naprawdę dwa warianty. Martina zastąpi zawodnik z niższej półki, ale jeśli niektóre rozmowy pójdą w dobrym kierunku, to być może pozyskamy kogoś znacznie lepszego z dużym doświadczeniem. To mógłby być ktoś, kto wpisałby się dobrze pod względem sportowym w ten zespół i nie miałby zbyt wygórowanych oczekiwań. Absolutnie nie chcę jednak mówić o konkretach, bo musiałbym operować nazwiskami. Najpierw muszę dokończyć rozmowy i otrzymać zielone światło od grona naszych darczyńców - wyjaśnia Sady.
Szef tarnowskiego klubu ma świadomość, że odejście Martina Vaculika spowodowało duże rozgoryczenie u fanów. Jak jednak podkreśla, wciąż istnieje szansa, że w najbliższym okresie transferowym spotka ich miła niespodzianka. - Stabilność finansowa to dla nas podstawa. Lepiej utrzymać się na powierzchni niż podjąć nieodpowiedzialną decyzję, która postawi pod znakiem zapytania dalsze funkcjonowanie klubu. Na jednym sezonie świat się nie kończy i dlatego nie będę podpisywać wirtualnych kontraktów. Wiem, że kibice są rozgoryczeni, ale zapewniam, że nie zrobiłem im na złość. Ruch z Martinem to była konieczność. Zresztą, w tym okresie transferowym możemy mieć jeszcze niejedno miłe zaskoczenie, jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli - dodaje na zakończenie Sady.