Jarosław Hampel w minionym sezonie wystąpił tylko w trzech turniejach cyklu Grand Prix. "Mały" w czerwcu nabawił się kontuzji podczas półfinału Drużynowego Pucharu Świata. Uraz nogi wykluczył go ze startów do końca sezonu. Organizatorzy cyklu postanowili jednak zaprosić Hampela do dalszych startów w elicie.
- Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że ten sukces to przede wszystkim zasługa samego Jarka Hampela, który od wielu lat jest czołowym żużlowcem. To, że zawody z jego udziałem są emocjonujące, że reprezentuje określoną, wysoką klasę sportową, było najważniejsze. Wzięto też oczywiście pod uwagę to, że stracił miejsce w cyklu przez fatalną kontuzję - ocenił Andrzej Witkowski.
W przyszłym roku w cyklu Grand Prix startować będzie czterech polskich żużlowców. - Wszyscy mają kaca w stosunku do polskich kibiców i Polskiego Związku Motorowego w związku z tym, co stało się w tym roku na Stadionie Narodowym, i to też miało pewne znaczenie dla sprawy Jarka. Tak samo jak to, że dziś jesteśmy żużlową potęgą. Zauważono, że speedway to właściwie cztery kraje, w tym Polska, Dania, Szwecja i Wielka Brytania promująca pojedyncze rodzynki z Australii. Te czynniki plus klasa Jarka złożyły się na to, że za rok będziemy mieli czterech naszych zawodników. W turniejach na terenie Polski nawet pięciu. Czy może być piękniejszy obrazek? - powiedział Witkowski.
Prezes Polskiego Związku Motorowego mediował w FIM w kwestii przyznania dzikiej karty Hampelowi, ale nie chce przypisywać sobie zasług w tej sprawie. - Niech ludzie życzliwi myślą, co chcą i komentują to, jak chcą. Ja jestem zadowolony. Poza tym gratuluję Jarkowi i trzymam kciuki, żeby jak najlepiej przygotował się do startów w Grand Prix. To jest najważniejsze - stwierdził Witkowski.
Źródło: polskizuzel.pl
Może- np taki, jak pan Witkowski wywożony jest na taczkach...