Ligowego leksykonu odsłona siódma

 / Na zdjęciu: zawody żużlowe sprzed lat (fotografia poglądowa)
/ Na zdjęciu: zawody żużlowe sprzed lat (fotografia poglądowa)

W październiku 2015 roku ukazał się kolejny "Żużlowy Leksykon Ligowy" Wiesława Dobruszka, obejmujący tym razem burzliwe sezony 1973-1975.

W tym artykule dowiesz się o:

To był czas dominacji Gorzowa (DMP 1973 i 1975), Częstochowy (DMP 1974), powolny kres świetności Rybnika i Świętochłowic, dużych kłopotów żużlowej Bydgoszczy, początek wzrastania Zielonej Góry, stopniowy renesans dołującego od 1964 roku Leszna. Dużo o tym okresie mówi przywołanie nazwisk głównych aktorów, występujących wówczas w polskich ligach, choć w wielu przypadkach były to gasnące już powoli gwiazdy światowego żużla. Zabrakło w ligowej młócce jednego z wielkich, Antoniego Woryny, który jako jedyny Polak w tych latach podbijał żużlową Anglię, przecierał mocno później uczęszczane szlaki, pojawiał się w Holandii, a także w Australii i na Nowej Zelandii.

Przy pełnych trybunach na polskich stadionach pokazywali się wtedy m.in. Andrzej Pogorzelski, Paweł Waloszek, Henryk Żyto, Andrzej Wyglenda, Edward Jancarz, Zenon Plech, Jerzy Padewski, Jerzy Szczakiel, Henryk Glucklich, Jerzy Trzeszkowski, Jan Mucha, Józef Jarmuła, Zygmunt Pytko, Jerzy Gryt, Andrzej Tkocz, Piotr Pyszny, Piotr Bruzda, Zdzisław Dobrucki, Ryszard Fabiszewski, Bogusław Nowak, Jerzy Rembas, Marek Cieślak, Andrzej Jurczyński, Zbigniew Marcinkowski, Bolesław Proch, Jan Ząbik, bracia Bernard i Zbigniew Jąderowie, Jerzy Kowalski, Mariusz Okoniewski. Już choćby ta niekompletna lista nietuzinkowych jednostek z wglądem do szczegółów ich ligowych dokonań przekonuje, iż warto wracać do bogatej przeszłości, a ligowy leksykon winien stać się lekturą obowiązkową każdego kibica żużla.

Nienaganna sylwetka Edwarda Jancarza w akcji
Nienaganna sylwetka Edwarda Jancarza w akcji

Warto zwrócić uwagę, że w tytułowym przedziale lat na żużlowych torach prezentowali się (z różnym co prawda skutkiem i w różnych, co ciekawe, ligach) w komplecie wszyscy polscy medaliści IMŚ, uprzedzający w tych wiekopomnych dziełach Tomasza Golloba, eksplodującego swoim talentem po okresie wielkiej polskiej żużlowej smuty lat 1982-1993, oraz przejmujących po nim pałeczkę w tzw. sztafecie pokoleń - Jarosława Hampela i Krzysztofa Kasprzaka. Byli to wspomniany Antoni Woryna - pierwszy (na dodatek pierwszy dwukrotny) Polak na podium IMŚ, za nim Edward Jancarz, Paweł Waloszek, Zenon Plech i wreszcie - spośród biało-czerwonych pierwszy z pierwszych - pierwszy ze złotym medalem indywidualnego mistrza świata, skromny chłopak z rolniczej rodziny spod Opola, Jerzy Szczakiel.

Był to niestety również czas tragicznych zdarzeń z ofiarami w ludziach. W owym trzyleciu śmierć poniosło kilku żużlowców, kilku innych upadało ciężko, ale wracało potem do speedwaya, kilku jednak ze zdruzgotanym zdrowiem musiało zakończyć kariery. Wśród tych ostatnich znaleźli się coraz lepszy Antoni Masłowski (upadł w eliminacji IMP'73 w Toruniu) i Zygmunt Pytko (Pytka - w oryginalnej metryce), rzec by można - ofiara Złotego Kasku. Solidnym zawodnikiem był Jacek Gierzyński z Częstochowy. Niestety - upadek w 1975 roku, kontuzja kręgosłupa, wózek inwalidzki - to ryzyko jest wpisane w słowo żużel.

Życie na torze - zdarza się - tam dobiega kresu. Bydgoszczanin Zbigniew Malinowski zginął w ligowym pojedynku Polonii Bydgoszcz ze Śląskiem świętochłowickim w Chorzowie (7 kwietnia 1974). Zygmunt Gołębiowski z wyjątkowo pechowego Włókniarza zginął 30 maja tego samego roku w wypadku na drodze, gdzie ponadto ranny został inny zawodnik "lwów" Jerzy Bożyk. Siedemnastoletni Janusz Lament z bydgoskiej szkółki żużlowej zginął 7 sierpnia 1974 r. Cztery dni później w drugoligowym meczu w Rzeszowie (dodatkowe biegi par) ginie młodziutki gdańszczanin Jerzy Białek (miał dopiero 20 lat). Już po sezonie ligowym, 13 października tego samego feralnego roku 1974, w meczu towarzyskim Kolejarza Opole z czeskim AMK Koprivnica ginie, świetnie rokujący na przyszłość następca Szczakiela, Gerard Stach (miał 22 lata). Późną wiosną roku następnego w wypadku na motocyklu pod Częstochową ginie Grzegorz Kupczak młody żużlowiec Włókniarza przeżywszy ledwie 21 lat.

Śp. Gerard Stach - niespełniona nadzieja opolskiego żużla
Śp. Gerard Stach - niespełniona nadzieja opolskiego żużla

Na tor po upadkach wrócili, choć dawnej klasy już nie odzyskali, Zbigniew Marcinkowski - ranny podczas towarzyskiego meczu Polska - Związek Radziecki, Jerzy Gryt z połamaną paskudnie nogą podczas meczu z częstochowskim Włókniarzem w Rybniku na wiosnę 1974 roku, Andrzej Jurczyński - częstochowianin poobijany również w turnieju towarzyskim.

Do wysokiego wyczynu po groźnym wypadku powrócił Piotr Pyszny, a dwa razy przejechał się po nim "czołg" na torze rybnickim, jesienią 1973 w finale IMP i wiosną roku następnego we wspomnianym dramatycznym meczu z Włókniarzem (wtedy w szpitalu wylądowali Jerzy Gryt, Andrzej Tkocz, Zenon Urbaniec i tenże Pyszny - krótko przed swą maturą). Wyjątkowym twardzielem okazał się Andrzej Tkocz, ówczesny lider górników z Rybnika. Najpierw miał ten incydent kwietniowy z Częstochową, kiedy to uciekł wiozącym go na zabieg pielęgniarkom na urazówce szpitala przy Rudzkiej w Rybniku. Był w świetnej formie, celował w MŚ. Niespełna trzy miesiące później Andrzej Tkocz na treningu w Slanym po starciu z Ryszardem Fabiszewskim miał tak pogruchotaną dłoń, pozrywane nerwy, że czeski chirurg rozważał amputację części dłoni. Rybniczanin z kawałkiem sezonu stracił większość szans w rundach MŚ i rozgrywkach Złotego Kasku 1974, o czym do dziś wspomina z rozżaleniem. Na Złotym Kasku w Gorzowie ciężko upadł i długo potem pauzował, wspominany już w tych smutnych akapitach Zenon Urbaniec, kolejny reprezentant Włókniarza.

Symbolicznym wyrazem końca epoki dominacji rybnickiej (w 1972 ostatni tytuł DMP dla ROW-u; w 1973 ostatni tytuł IMP dla rybniczanina) pozostaje fakt, iż najlepszymi spośród wychowanków rybnickiej szkoły żużla (doskonałe opanowanie motocykla, waleczność, determinacja) byli w tych latach Henryk Glucklich (Polonia Bydgoszcz) i Józef Jarmuła (Włókniarz Częstochowa). W samym Rybniku Wyglenda (z kłopotami zdrowotnymi) i Gryt (po ciężkiej kontuzji) byli już na fali opadającej swych karier. Na czoło słabnącej sekcji wysuwali się Andrzej Tkocz, Piotr Pyszny, Jerzy Wilim i, porywający momentami, najstarszy spośród nich, Antoni Fojcik. To okazało się za mało. Szeroko rozumiane górnictwo (niestety kosztem żużla) wchodziło w święcący triumfy futbol (sukcesy "orłów" Kazimierza Górskiego lat 1972-74), marniej w Rybniku było z zaopatrzeniem w sprzęt i procesem szkolenia, mimo wciąż dużego naboru wśród młodych. To sprzyjało rozmaitym nieformalnym układom, którym "honorowy" już prezes Tadeusz Trawiński przeciwdziałać nie był w stanie. Tak upadała potęga żużlowego Rybnika.

Całkiem niezależnym bytem w siódmym tomie leksykonu jest kontynuacja znakomitego skądinąd pomysłu na książkę w książce, czyli dalsza część Ligowej Parady Drużynowej, będącej jedyną w swoim rodzaju kompletną prezentacją poszczególnych ośrodków żużlowych, od samego początku rozgrywek ligowych aż po dzień dzisiejszy - w alfabetycznej kolejności. Po Bydgoszczy (tom V i VI), Bytomiu, Chodzieży, Czeladzi (trudno uwierzyć, ale tam też kopcił gorący żużel) i Częstochowie, Daugavpilsie i "niecałym" (w tomie VI) Gdańsku przyszedł czas na dokończenie prezentacji zawodników z Wybrzeża (także tych z Gdyni), szczytnych tradycji Gniezna, wreszcie niezwykle bogatej karty żużlowego Gorzowa - aż do sensacji mistrzowskiego sezonu 2014. Dalej będziemy mieć pewnie na tapecie waleczny Grudziądz, słabe Katowice, dużo lepsze Kraków i Krosno, najlepsze Leszno, ambitny Lublin, niezatapialną Łódź itd. Tak się składa, że wiele żużlowych miast lokuje się w drugiej połówce alfabetu - Ostrów, Piła, Poznań, Rawicz, Rzeszów, Śrem, Świętochłowice, Tarnów, Toruń, Warszawa, Wrocław, Zielona Góra. Na ich kolej oczekujemy z utęsknieniem.

Dziś dziękujemy, gratulujemy autorowi i wydawcy kolejnego świetnego tomu. Wielu sił i końskiego zdrowia oraz niesłabnącego entuzjazmu w wypełnianiu białych plam z żużlowej przeszłości życzymy niestrudzonemu red. Wiesławowi Dobruszkowi.

Stefan Smołka

Źródło artykułu: