Marek Cieślak: Chciałbym Hancocka w tej drużynie

Nowy trener Falubazu, Marek Cieślak przyznaje otwarcie, że chciałby współpracować z Gregiem Hancockiem. Amerykanin dostał już wcześniej ofertę ze strony zielonogórskiego klubu.

Od poinformowania o zatrudnieniu Marka Cieślaka minęły dwa dni. Trener ten przyznaje, iż czekają go rozmowy z włodarzami klubu odnośnie sztabu szkoleniowego na kolejny sezon. Na obecną chwilę nie był w stanie potwierdzić czy będzie współpracował z Jackiem Frątczakiem, dotychczasowym dyrektorem sportowym drużyny. - Trudno mi cokolwiek w tym momencie mówić. To moje pierwsze spotkanie w klubie i na pewno będę rozmawiał z nowymi właścicielami. Te sprawy sobie omówimy. Podobnie jest w przypadku obozu klubowego. Chciałbym, by taki się odbył, ale to będzie zależne od władz - zapowiedział.

Szkoleniowiec wskazał, iż w drużynie Falubazu Zielona Góra brakuje dwóch dobrych jeźdźców, którzy zasililiby skład seniorski. Nie wykluczył także pozostania w zielonogórskim klubie Grzegorza Walaska. - Dlaczego nie? Nie mówię w tym momencie, że Grzegorz miałby u nas nie jeździć. Nie podjąłem decyzji, że miałby być szlaban dla Walaska. Na pewno nie.

Cieślak powiedział otwarcie, że w żółto-biało-zielonych barwach widziałby najchętniej Amerykanina Grega Hancocka. - Wiadomo, że z tym zawodnikiem współpracowałem wielokrotnie w kilku klubach. Dobrze nam to wychodziło. Jednak to co by się chciało to jedna rzecz, a to co będzie realne do zdobycia to druga. Nie ukrywam, bardzo bym chciał widzieć Grega w tej drużynie. Marzenia są marzeniami, a realia realiami. Kiedy zbudujemy już ten zespół, wówczas powiemy sobie o celach, jakie stawiamy na najbliższy sezon. Wiadomo, że Falubaz jest taką firmą, że nie może nie wejść do fazy play-off. W zeszłym roku stały się po prostu nieszczęścia. Ani klasa sportowa, ani żadne błędy trenerskie nie spowodowały tego, co się stało. Wiadomo, że będziemy chcieli awansować do play-offów, a potem zobaczymy, co dalej - skomentował.

Przypomnijmy, iż trener Cieślak współpracował z zielonogórskim klubem przed czterema laty. Z drużyną Stelmetu Falubazu Zielona Góra zdobył wówczas drużynowe mistrzostwo Polski. Po zakończeniu sezonu złożył wypowiedzenie tłumacząc swoje odejście problemami zdrowotnymi w rodzinie oraz odległością pomiędzy Zieloną Górą a Częstochowa. Nieoficjalnie mówiło się zaś o innych powodach, dla których szkoleniowiec zrezygnował z pełnionej funkcji. - Nie ma co wracać do tego, co było wtedy. Mogę sobie przypomnieć, że to był fajny rok i zdobyliśmy tytuł mistrza Polski. Wiadomo, że ludzie, którzy pracują w sportach ekstremalnych, a ja za taki uważam żużel, mają swoje temperamenty. Tak jest w przypadku zarówno moim jak i Roberta Dowhana. Niekiedy można sobie skoczyć do oczu, ale to nie znaczy, że po jakimś czasie nie przemyśli się tego i nie dojdzie do wniosku, że trochę niepotrzebnie się z czymś wyskoczyło. Jeżeli więc po czterech latach spotykamy się razem to znaczy, że tamte problemy okazały się nieistotne dla nas - wyjaśnił.

Jak przyznał, wierzył w dobre zakończenie kłopotów finansowych zielonogórskiego klubu, jakie miały miejsce przed miesiącem. - W tym czasie miałem propozycje także i z innych klubów i cierpliwie czekałem. Odmawiałem innym osobom wierząc, że sytuacja się poprawia. Kiedy klub zaczął rozmawiać z zawodnikami to pomyślałem, że jeśli zostają, to znaczy, że będzie wszystko dobrze - zakończył.

Źródło artykułu: