Wojciech Stępniewski: Bajerski... Żart wielce śmieszny

Wiele emocji wzbudziły środowe kontrakty w Unibaksie Toruń. Na temat nowych zawodników postanowiliśmy porozmawiać z Wojciechem Stępniewskim, prezesem Unibaksu Toruń.

Jakub Michalski: Darcy Ward oraz Martin Smolinski, dwie nowe twarze w grodzie Kopernika, aczkolwiek nie najbardziej oczekiwane...

Wojciech Stępniewski: Zacznę może od Darcy Warda. Jak dla nas jest to wielka nadzieja na przyszłość. Już teraz cenimy go strasznie, gdyż wszyscy wielcy z Antypodów, Leigh Adams, Ryan Sullivan czy Chris Holder twierdzą, że ma on wielki talent i papiery na stanie się światowej klasy jeźdźcem. My chcąc nieco wyprzedzić czas już teraz zainteresowaliśmy się tym zawodnikiem.

Czy jednak Ward jest tym zawodnikiem na którego czeka Toruń?

- Pamiętajmy, że jeszcze nie tak dawno kluby polskie szukały "skautów" w Anglii. Dla nas Darcy jest drugim Ryanem Sullivanem, którego udało się odkryć w wieku dwudziestu lat i który absolutnie nie zawiódł, a wręcz przerósł ówczesne oczekiwania. Taki potencjał widzimy właśnie w Darcym i mam nadzieję, że słusznie. Przy okazji chciałbym podziękować Jackowi Gajewskiemu i Ryanowi Sullivanowi, którzy od kilku tygodni starali się by ten młody zawodnik jeździł dla nas.

Przejdźmy zatem do Martina. Padały różne nazwiska, jednak na Niemca stawiało niewielu, dlaczego właśnie on?

- Tak, chciałbym potwierdzić, że rozmawialiśmy z Alesem Drymlem i Edwardem Kennettem. Jeśli chodzi o Brytyjczyka, to stwierdził on wprost, że póki co polska liga go nie interesuje. Wybór był zatem pomiędzy Martinem, a Alesem. Nie ma się co oszukiwać, w dzisiejszych warunkach ekonomicznych szukaliśmy optymalnego rozwiązania. My mamy już swój trzon zespołu, potrzebowaliśmy tylko rezerwowego zawodnika, który chciałby czekać na swoją okazję, a który miałby papiery na jazdę.

I wybór padł na Niemca?

- Tak, na Martina. Według nas poziom sportowy obu zawodników jest wielce podobny. Różnice były zatem tylko i wyłącznie w kontrakcie. Martin chce czekać, aż dostanie szansę, chce się pokazać i zależy mu tylko i wyłącznie na tym. Ales z kolei chciał od nas kwoty za podpis takiej, jakiej nie dostał żaden z naszych pięciu podstawowych jeźdźców! Diabeł tkwi w szczegółach, a ten był dość znaczny.

Tomasz Bajerski, te nazwisko padło także ostatnimi czasy w spekulacjach uzupełnienia zespołu…

- Nazwisko Tomka uważam za żart Gazety Wyborczej. Żart wielce śmieszny, aczkolwiek zbyt wczesny, wszak mamy koniec stycznia, a prima aprilis jest pierwszego kwietnia.

Komentarze (0)