Dawid Lampart: Awans dla Stali nie byłby wskazany

WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Dawid Lampart
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Dawid Lampart

Dawid Lampart wciąż czeka na pieniądze od Stali Rzeszów za sezon 2015. Zawodnik liczy jednak, że dojdzie do porozumienia z klubem i w dalszym ciągu będzie mógł startować w swojej macierzystej drużynie.

WP SportoweFakty: Jak wyglądają rozmowy ze Stalą Rzeszów nt. przesunięcia terminu spłaty zobowiązań?

Dawid Lampart: Tym zajmuje się mój menedżer i zarazem sponsor Hubert Banbor z firmy Betad Leasing. Z tego co mi wiadomo, to w środą odbyły się rozmowy z klubem i coś ruszyło do przodu. Miejmy zatem nadzieję, że wszystko się poukłada i klub wystartuje w nadchodzących rozgrywkach.

Jeśli klub otrzyma licencję, to wystartuje w Nice PLŻ. Prezes Łabudzki chce, by tym razem trzon zespołu tworzyli miejscowi zawodnicy. Ty idealnie wpisywałbyś się w tę koncepcję.

- Jeżeli tylko wyjaśnią się sprawy finansowe, to nie mam nic przeciwko, by dalej startować w Rzeszowie. Tam się urodziłem, tam jest mój dom i tam czuję się najlepiej.

Dla Stali Rzeszów to będzie sezon na regenerację. Raczej trudno spodziewać się, by klub chciał znowu awansować do Ekstraligi.

- Wydaje mi się, że awans dla Stali nie byłby teraz wskazany. Każdy widział, co działo się po tym sezonie. Bez sensu pchać się do Ekstraligi na siłę i generować nowe koszty, skoro stare długi nie są jeszcze spłacone. Oczywiście, należy walczyć o jak najlepszy wynik, ale najważniejsze, by spokojnie odjechać sezon. Myślę, że miejsce w środku tabeli byłoby do przyjęcia.

Gdyby Stal Rzeszów nie doszła z Wami do porozumienia i nie otrzymałaby licencji, to masz jakieś alternatywne rozwiązania?

- Teraz większość zespołów ma już pozamykane składy. Może jestem niepoprawnym optymistą, ale mam nadzieję, że w klubie wszystko się ułoży i na wiosnę przystąpimy do rozgrywek. Jeśli się nie uda, to będę musiał poszukać innego klubu. Ale zbyt dużego wyboru już nie ma.

W tym roku w Nice PLŻ większość drużyn odjedzie 18 spotkań. To dla was dobra wiadomość.

- Tak powinno być zawsze. Szkoda tylko, że ta sytuacja wynikła z tego, że część klubów upadła. Ale dla nas, zawodników większa liczba spotkań jest korzystnym rozwiązaniem.

Jak przygotowujesz się do nadchodzącego sezonu? Tradycyjnie jak u ciebie, czyli snowboard i motocross?

- Jak sprzyjała pogoda, to jeździliśmy na enduro czy motocrossach. Teraz większość czasu spędzam na zajęciach ogólnorozwojowych. Do tego biegam i gram w squasha. Kiedy nadarza się okazja wyjeżdżamy w góry pojeździć na desce. Przygotowuję się tak jak przed rokiem i myślę, że to powinno wystarczyć by podtrzymać kondycję.

Jak wyglądają u ciebie sprawy sprzętowe? Montujesz już sprzęt na zbliżający się sezon?

- Wszystko zależy od tego jak poukładają się sprawy finansowe w Rzeszowie. W większości zamierzam jednak bazować na tym, czym dysponowałem do tej pory. Mam kilka dobrych i sprawdzonych silników. Od połowy zeszłego sezonu jeździłem na silniku z sezonu 2014, który spisywał się naprawdę dobrze. Przed rokiem zakupiłem kilka nowych jednostek napędowych, ale nie wszystkie się sprawdziły. Żużel to dziwny sport i nie zawsze nowe rzeczy spisują się dobrze. To trochę nielogiczne, ale nic nie możemy z tym zrobić. Na szczęście mam w swoim teamie świetnego mechanika Grzegorza Rempałę, który czuwa, by wszystko pracowało jak w zegarku.

Przed rokiem było głośno za sprawą tłumików. Jak wygląda to teraz, bo ponoć doszli nowi producenci?

- Sezon 2015 zacząłem na Poldemach. Ale kiedy temperatura sięgała 30-35 stopni, to pojawiły się z nimi problemy. Musieliśmy się przesiąść na Kingi. Z początku było trudno, ale później znaleźliśmy dobre ustawienia i było okej.

Wiktor, twój 15-letni brat, też trenuje żużel. Rzeszowscy kibice widzą w nim spory potencjał. Myślisz, że już niedługo razem staniecie pod taśmą w meczu ligowym?

- Na ligę trzeba jeszcze trochę poczekać, bo Wiktor musiałby ukończyć 16. rok życia. Miejmy nadzieję, że w tym roku uda mu się zdać żużlową licencję i będzie ścigał się w rozgrywkach młodzieżowych. Zobaczymy jak będzie mu szło.

Jako starszy brat zapewne dużo mu podpowiadasz.

- To prawda. Wiktor ma trochę łatwiej niż ja. Dysponuje sprzętem, na którym kiedyś sam startowałem. Fajnie, że trenuje już ze mną na dużych crossówkach. Na razie niech się tym bawi, skoro sprawia mu to przyjemność. Czas i tak wszystko zweryfikuje. Na tyle, ile będę w stanie, to zawsze będzie mógł liczyć na moją pomoc.

Rozmawiał Radosław Gerlach

Źródło artykułu: